[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maddyczuła się spokojniejsza i bardziej odprężona niż poprzedniego dnia.Mijała właśnie ostatni róg, myśląc o Jacku, gdy nagle nie wiadomo skądwyłoniła się jakaś ręka, chwyciła ją błyskawicznie i pociągnęła w krzaki.Nigdy dotąd nikt nie trzymał jej tak mocno.Nie widziała twarzyRSnapastnika, bo złapał ją z tyłu i wykręcił ręce.Próbowała krzyczeć, alezakrył jej usta dłonią.Walczyła jak tygrysica.W panice kopnęła go wgoleń, usiłując utrzymać się na jednej nodze, ale gdy się z nim szarpała,stracili równowagę oboje i upadli.W jednej chwili był na niej.Próbowałjedną ręką podciągnąć jej spódnicę, a drugą ściągnąć majtki, ale żeby tozrobić, musiał odkryć jej usta.Wrzasnęła ze wszystkich sił.Natychmiastdał się słyszeć odgłos biegu i w momencie, gdy napastnik, ściągnąwszyjej majtki, sięgał do zamka własnych spodni, ktoś szarpnął go i odciągnąłod niej z taką siłą że niemal pofrunął w powietrzu.Leżała przez chwilę, łapiąc powietrze.Nagle wokół zaroiło się odpolicjantów.Błyskały światła.Ktoś pomógł jej wstać.Powoli jej oddechsię uspokajał.Włosy miała w nieładzie, spódnicę powalaną ziemią alebyła nietknięta.Drżała tylko.Jeden z policjantów wziął ją za ramię.- Co z panią pani Hunter?- Chyba wszystko w porządku.Wsadzili napastnika do karetki.Maddy wciąż się trzęsła.105- Co się właściwie stało? - spytała.- Mamy go.Byłem pewny, że złapiemy skurczybyka, kiedy wystawinos.To była tylko kwestia czasu.Pójdzie siedzieć.Nie mogliśmy niczrobić, dopóki pani nie zaatakował.- Obserwowaliście go? - spytała zaskoczona.Była pewna, że toprzypadkowy napastnik.- Odkąd tylko zaczął pani przysyłać listy.- Listy? Jakie listy?- Codziennie jeden, od mniej więcej tygodnia, o ile wiem.Pani mążspotykał się w tej sprawie z porucznikiem.Skinęła głową.Nie chciała wyglądać tak głupio, jak głupio się czuła.Dlaczego Jack nic jej nie powiedział? Przecież najprościej było jąostrzec! Nagle przypomniała sobie wszystko, co jej ostatnio mówił: żebykorzystała z samochodu, żeby zamykała się na klucz po powrocie dodomu.Ale nie powiedział, po co to wszystko.Czuła się w pełnibezpieczna i spacerkiem wpadła prosto w ręce napastnika.Kiedy późnym wieczorem wrócił Jack, wciąż jeszcze się trzęsła.Wiedział już, co się stało.Policja zadzwoniła do niego do Białego Domui poinformowała, że napastnik został ujęty.RS- Co z tobą? Wszystko w porządku? - spytał, najwyraźniejzaniepokojony.Opuścił nawet nieco wcześniej zebranie, do czegonakłonił go prezydent, który bardzo przejął się telefonem z policji iodetchnął z ulgą, kiedy się dowiedział, że Maddy nie odniosłapoważniejszych obrażeń.- Czemu mi nie powiedziałeś? - spytała.Twarz miała bladą.- Nie chciałem cię straszyć - odparł po prostu.- Nie sądzisz, że miałam prawo wiedzieć? Wracałam do domupiechotą i dlatego mnie dopadł.- Przecież powiedziałem ci, żebyś wzięła samochód! - Wyglądało nato, że Jack jest zarazem zmartwiony i zirytowany.- Nie wiedziałam, że ktoś mnie śledzi, na litość boską! Jack, ja niejestem dzieckiem! Powinieneś był mi powiedzieć.- Nie było sensu.Tu, w domu, obserwowała cię policja, w pracywzmocniono ochronę.To wyjaśniało, dlaczego od dwóch dni miała wrażenie, że jestśledzona.Rzeczywiście była.106- Nie chcę, żebyś podejmował za mnie decyzje, które dotyczą mnie.- Dlaczego? - spytał.- Przecież nie byłabyś w stanie podjąć ich sama,nawet gdybym ci pozwolił.Potrzebujesz kogoś, kto by cię chronił.- Doceniam twoją troskę - starała się, żeby w jej głosie byławdzięczność, chociaż coś ją dławiło - ale jestem dorosłą kobietą i mamprawo do własnych decyzji i własnych wyborów.Potrzebuję przyjaciół.Nawet gdyby ci się nie podobały moje decyzje, mam prawo jepodejmować.- Nie wtedy, kiedy są błędne.Po co miałabyś się tym obarczać? Oddziewięciu lat podejmuję za ciebie decyzje.Czy coś się zmieniło?- Być może dorosłam.Co nie znaczy, że cię nie kocham.- Ja też cię kocham, i właśnie dlatego chronię cię przed popełnianiemgłupstw.W głowie mu się nie mieściło, że żona ma prawo do choćby odrobinysamodzielności.Próbowała z nim dyskutować, udowadniać, że nie maracji, on jednak nie miał zamiaru ustąpić ani na jotę.- Jesteś piękną dziewczyną Mad, ale to wszystko, czym jesteś,maleńka.Pozwól, że będę myślał za ciebie.Ty masz tylko ładniewyglądać i czytać wiadomości.RS- Jack, ja nie jestem niedorozwinięta umysłowo - powiedziała zezłością.Wciąż jeszcze była wstrząśnięta tym, co się zdarzyło.-Naprawdę potrafię więcej niż upiąć włosy i przeczytać tekst z kartki.Nalitość boską uważasz, że jestem głupia?- To jest podchwytliwe pytanie - uśmiechnął się ironicznie.Po razpierwszy w życiu miała ochotę go uderzyć.- Obrażasz mnie!- Kiedy taka jest prawda.O ile sobie przypominam, Mad, nigdy niestudiowałaś.Szczerze mówiąc, nie jestem nawet pewny, czy skończyłaśliceum.To już było skrajne poniżenie - insynuacja, że jest niewykształcona iza głupia na to, żeby myśleć.Powiedział to, żeby ją upokorzyć, ale dziśzdołał ją tylko rozzłościć.Już wcześniej mówił podobne rzeczy, nigdyjednak nie budziło to w niej takiego oporu.- Ale nie przeszkodziło ci to jakoś mnie zatrudnić, prawda? Aniosiągnąć dzięki mnie najwyższych notowań w tym biznesie!- Już ci mówiłem.Ludzie lubią ładne buzie.107No to co, idziemy do łóżka?- Co to znaczy? Że znowu jesteś napalony, znowu „nie panujesz" nadsobą? Już raz dzisiaj oberwałam.Wystarczy.- Uważaj, Maddy - podszedł do niej krok, tak że mogła dostrzec furięw jego oczach.Drżała, ale nie cofnęła się.Dość miała takiegotraktowania, wszystko jedno pod jakim szyldem się to odbywało.Nawetnamiętność już jej nie przekonywała.- Jeszcze trochę, a przeciągnieszstrunę - zasyczał jej prosto w twarz.- Ty też, jeśli mnie skrzywdzisz.- Wcale cię nie krzywdzę.Sama tego chcesz.Lubisz to.- Kocham cię, ale bardzo nie podoba mi się sposób, w jaki mnietraktujesz!- Z kim o tym rozmawiałaś? Z tym pożal się Boże czarnym punkiem,z którym tak uwielbiałaś pracować? Ciekawe, czy wiedziałaś, że tobiseksualista,czytodlaciebieniespodzianka?-Próbowałzdeprecjonować Grega w jej oczach i zaszokować ją, ale tylko poczułasię znieważona.- Tak, wiedziałam, skoro już o tym mowa.Ale to nie mój interes, itwój też nie.Czy dlatego go wyrzuciłeś? Jeśli tak, to mam nadzieję, żeRSwytoczy ci proces o dyskryminację.Należy ci się.- Wyrzuciłem go, bo miał na ciebie zły wpływ.Ludzie zaczynali owas gadać.Nie mówiłem z tobą o tym, żeby ci oszczędzić zakłopotania.Dostał kopniaka w tyłek i wyleciał tam, gdzie jego miejsce.- Boże, jakie to niesmaczne.Wiesz, że nigdy cię nie okłamałam.- To ty tak twierdzisz.Na wszelki wypadek usunąłem pokusę.- Aha, i dlatego zatrudniłeś tę nadętą mumię, która nawet przeczytaćwiadomości nie potrafi? Jego teleprompter ma wielkość billboardu.Dzięki niemu twoje wskaźniki niedługo polecą na łeb na szyję.- Jeśli polecą, malutka, to polecą i twoje.Dlatego pomyśl lepiej, jakdodać trochę ikry do jego prezentacji, i to jak najszybciej.Pociągnij go,tak jak ciągnęłaś swojego czarnego chłoptasia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]