[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ty się po prostu boisz zarzucił mi Cade. Jasne, że się boję! wrzasnęłam i błyskawicznie zatkałam sobie usta.Tylko tego mibrakowało, żeby rodzina usłyszała naszą kłótnię. Jestem przerażona dodałam już ciszej.Zawsze, nieustannie.Przerażona tym, że mi się nie uda.%7łe któregoś dnia obudzę się i odkryję, że rodzice mielirację.%7łe kariera, którą sobie wymarzyłam i na którą tak ciężko pracowałam, nigdy nie stanie sięfaktem.%7łe zmarnowałam życie, które powinno należeć do Alex. Czym jesteś przerażona, Max? zapytał Cade. Wszystkim.Absolutnie wszystkim. Mogłabym dodać, że nim również, ale chyba niemusiałam. To właśnie chciałeś usłyszeć, Rycerzyku?Westchnął i opuścił głowę.Przyzwyczaiłam się już do sprawiania zawodu ludziom, aleakurat jego chciałam oszczędzić. Zupełnie nie to odparł. No cóż, przykro mi, że cię rozczarowałam mruknęłam, mając nadzieję, że dostrzeżew moim głosie szczerość.Zbliżył się o krok.Cofnęłam się o trzy. Muszę wypakować rzeczy.To ten pokój obok.Aazienka jest w korytarzu.Po prostuprzyjdz po mnie, jak będziesz gotów, okej?Wyszłam, nie dając mu szansy na odpowiedz.Szczęściem nie dostrzegłam u podnóża schodów żadnych ciekawskich oczu, mogłammieć więc nadzieję na to, że nikt nie usłyszał moich wrzasków.Gdy tylko dotarłam do pokoju,zamknęłam drzwi i oparłam się o nie, próbując uspokoić oddech.Nienawidziłam tego wszechogarniającego lęku, wiecznie głodnego potworawysysającego życie i radość.Nienawidziłam tego, że potrafi pożreć wszystko, włączniez rzeczami, które wydają się stałe i pewne, aż w końcu nawet ziemia pod stopami i gwiazdy naniebie wydają się tylko projekcjami wyobrazni.Lęk sprawiał, że czułam się mała i żałosna, a jednak nie potrafiłam go zwalczyć.Nie bałam się o pieniądze albo o to, że wkurzę rodzinę.Ten prawdziwy lęk był jak cierń wbity w ciemny zakamarek serca.Szeptał do mnie, żeistnieją pewne standardy i definicje pojęć takich jak bycie dobrym, bycie potrzebnym i że ja donich nie dorastam.Jednak tak długo, jak nikt nie wiedział o istnieniu tego ciernia, mogłam strzecswego sekretu i lizać rany w samotności.Rozmowa z rodzicami sprawiłaby, że blizny zaczęłyby krwawić na nowo i nie mogłabymdłużej ignorować ich istnienia.Zciągnęłam kurtkę, a potem bluzkę.Przez dłuższą chwilę nie mogłam namacać w torbiegolfu, ale wreszcie jakiś znalazłam.Czarny świetnie pasował do mojego nastroju.Kiedynaciągnęłam go na głowę, drzwi do pokoju nagle się otworzyły.Przez ciemną tkaninę nie widziałam niczego, ale słysząc kliknięcie klamki, odskoczyłambyle dalej, obracając się tak, by moje tatuaże nie były widoczne.Próbowałam zakryć brzuch, aledurny sweter utknął na dobre. Sekundkę, mamo powiedziałam, starając się nie brzmieć na spanikowaną.Wreszcie udało mi się przepchnąć głowę i w tej samej chwili usłyszałam: To ja, Cade.Odniosłam wrażenie, że moje serce obróciło się w jego stronę szybciej niż reszta mnie.Skończyłam naciągać golf i napotkałam spojrzenie Cade a.Na jego twarzy różne emocjewalczyły ze sobą o lepsze.Złość.Smutek.Pożądanie.Niestety, nie byłam pewna, któraz nich wygrywa. Gotowa powiedziałam, dziwiąc się, jak bardzo schrypnięty jest mój głos.Przez dłuższą chwilę po prostu stał i przyszpilał mnie do ściany spojrzeniem.Chciałamgo.Już, teraz.Na samą myśl miękły mi kolana.Kiedy wreszcie zdecydowałam się poddaćemocjom, on odwrócił się i wyszedł na korytarz.Przepadło.Nie minęło kilka sekund, a z dołu dobiegł głos mamy: Obiad gotowy! Wyprostowałam się, uniosłam podbródek i dołączyłam do Cade a.Gdy schodziliśmyw dół, jego dłoń dotykała delikatnie moich pleców i musiałam mocno się postarać, żeby nie spaśćz tych nieszczęsnych schodów.Rany boskie, przecież to były najważniejsze dni w moim życiu!Mogłam stracić rodzinę, wsparcie finansowe i życie, które z takim poświęceniem budowałam.Dlaczego więc, jedyną rzeczą, o której byłam w stanie myśleć, był Cade i to, jak strasznie za nimtęskniłam? Nieważne, jaką katastrofą skończą się te święta, chciałam, by trwały wiecznie.37.CadeKiedy zeszliśmy na dół, wszyscy już na nas czekali.Po raz pierwszy w życiu znalazłemsię w domu, w którym była prawdziwa jadalnia, a nie stół upchnięty w którymś z rogów kuchni.Państwo Miller siedzieli u szczytów stołu, a Beth i Michael po jednej ze stron.Drugą stronęprzeznaczono dla nas.Nie pozostało mi nic innego, jak tylko odsunąć Max krzesło i zacząćkolejną przeprawę.Posiłek nie był tak wyszukany, jak ten na Zwięto Dziękczynienia, ale wiele mu niebrakowało.Zaczynałem poważnie obawiać się tego, co przyniesie pierwszy dzień świąt. Mick odezwała się pani Miller. Zmówisz modlitwę?Pochylałem głowę, gdy nagle wtrąciła się Max. Mogę ja?Nawet Michael wyglądał na zdumionego, a to, jak podejrzewałem, było zdarzeniembardzo rzadkim.Pani Miller zamrugała kilka razy, jakby nie bardzo wiedziała, co się dzieje, i uśmiechnęłasię. Oczywiście, że możesz, kochanie powiedziała i chwyciła mnie za rękę.Obróciłem się w stronę Max.Patrzyła na mnie, gdy delikatnie splotłem jej palce z moimi.Choć na czas modlitwy pochyliłem głowę, nie zamknąłem oczu, popatrując na Max.Mówiąc, patrzyła wprost w swój pusty talerz, zupełnie jakby gładka biała powierzchniapomagała jej zebrać myśli. Drogi Boże, dziękujemy ci za jedzenie i za rodzinę.Za lęk i za przebaczenie.Zamilkła, jakby chciała powiedzieć coś więcej, ale nie mogła znalezć właściwych słów.Wreszcie, pokonana, opuściła powieki i zakończyła: Oby w naszych życiach była odpowiedniailość jednego i drugiego.Amen.Chór głosów wypełnił na moment pomieszczenie, a Max wciąż wbijała spojrzeniew talerz.Uścisnąłem krzepiąco jej dłoń.Bethany sięgnęła po serwetkę i rozłożyła ją sobie na kolanach. Nigdy wcześniej nie słyszałam takiej modlitwy powiedziała cicho. Była przepiękna, kochanie zwróciła się do Max jej mama.Max wyszeptała prawie bezgłośne: Dziękuję i nie odezwała się do końca posiłku.Naszczęście Bethany nie potrzebowała rozmówców, tylko słuchaczy i brak odzewu ze strony innychnijak jej nie zrażał.Opowiadała o pracy Michaela, o domu, o tym, że właściwie są już gotowi, bymieć dzieci, i o milionie innych spraw.Gdzieś w połowie tego monologu zacząłem rozumieć,jakim cudem jest tak szczupła.Po prostu nigdy nie milkła na tak długo, by zjeść coś konkretnego.Max znalazła wytchnienie w grzebaniu w talerzu, a ja znalazłem je w obserwowaniu Max.Po kolacji pani Miller kazała nam się przenieść do salonu, odmawiając przyjęciajakiejkolwiek pomocy.Bez jedzenia, które zapewniało nam jakieś zajęcie, atmosfera zrobiła siędziwaczna.Pan Miller zaprosił mnie do oglądania rozmaitych wypchanych zwierzątporozstawianych po całym pomieszczeniu.Wychowałem się w Teksasie, gdzie pracownitaksydermistów było tyle samo, co kościołów, mogłem sobie jednak wyobrazić, jakie wrażenierobiło to stadko na poprzednich facetach Max.Mace wpatrujący się w szklane oczy wypchanegojelenia& Z trudem zdusiłem śmiech.Staliśmy właśnie obok dzika, o którego upolowaniu opowiadał pan Miller, gdy dotarł domnie głos Bethany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]