[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widzieliśmy ją tam, Redfern i ja, kiedy opływaliśmy wyspę w łodzi.– Być może ma pani słuszność, panno Brewster – zauważył Weston.Emily Brewster odparła z przekonaniem:– Jestem pewna, że mam słuszność.Kobiety jej pokroju same stanowią najlepszy klucz do rozwiązania zagadki.Czy nie zgadza się pan ze mną, panie Poirot?Herkules Poirot uniósł głowę i spojrzał w jej szare, pełne ufności oczy.Powiedział:– Och, tak.Zgadzam się z tym, co pani powiedziała w tej chwili.Arlena Marshall stanowi najlepszy, jedyny klucz do rozwiązania zagadki swej śmierci.– No właśnie! – podsumowała zdecydowanie panna Brewster.Stała wyprostowana przesuwając chłodnym, pewnym siebie spojrzeniem po obecnych mężczyznach.– Może być pani pewna – zapewnił pułkownik Weston – panno Brewster, że żadna wskazówka zawarta w przeszłości pani Marshall nie zostanie pominięta.Emily Brewster wyszła.VIInspektor Colgate usiadł wygodniej przy stole i powiedział zamyślonym głosem:– Ma charakter! I załatwiła zmarłą jak należy.– Szkoda – dodał po krótkim namyśle – że ma żelazne alibi na całe rano.Czy zauważył pan jej dłonie? Wielkie jak u mężczyzny.Silna niewiasta.Powiedziałbym, że nie ustępuje siłą mężczyźnie.Znowu urwał.Niemal prosząco spojrzał na Poirota.– I powiada pan, panie Poirot, że ani na chwilę nie zeszła z plaży dziś rano?Poirot zaprzeczył powolnym ruchem głowy.– Mój drogi inspektorze, przyszła na plażę, zanim pani Marshall mogła dotrzeć do Zatoczki Skrzata, i znajdowała się w zasięgu mego wzroku do chwili, kiedy wyruszyła łodzią z panem Redfernem.Inspektor Colgate sposępniał.– W takim razie trzeba ją skreślić.VIIJak zawsze, na widok Rosamund Darnley Herkules Poirot odczuł wyraźne zadowolenie.Nawet do suchego przesłuchania policyjnego wniosła swój styl.Usiadła naprzeciw pułkownika i zwróciła ku niemu poważną, inteligentną twarz.– Chce pan znać moje nazwisko i adres – rzekła.– Rosamund Annę Darnley.Prowadzę zakład krawiecki pod nazwą Rosę Mond, Ltd., 622 Brook Street.– Dziękuję, panno Darnley.A teraz, czy mogłaby pani powiedzieć nam coś pomocnego?– Doprawdy, nie sądzę.– A co pani robiła.– Zjadłam śniadanie o mniej więcej pół do dziesiątej, później wróciłam do mego pokoju, zabrałam parę książek, parasolkę dla ochrony przed słońcem i wyszłam w stronę Słonecznej Krawędzi.Musiało być wtedy mniej więcej dwadzieścia pięć minut po dziesiątej.Wróciłam do hotelu za dziesięć dwunasta, poszłam na górę, wzięłam rakietę tenisową i zeszłam na korty, gdzie grałam w tenisa aż do lunchu.– Była pani od godziny pół do jedenastej do za dziesięć w rozpadlinie skalnej, nazywanej w hotelu Słoneczną Krawędzią?– Tak.– Czy widziała pani panią Marshall dziś rano?– Nie.– Czy dostrzegła ją pani ze skały, kiedy płynęła wokół wyspy w stronę Zatoczki Skrzata?– Nie.Musiała minąć to miejsce, zanim przyszłam.– Czy zauważyła pani kogokolwiek w łodzi lub kajaku?– Nie.Cały czas czytałam.Oczywiście, od czasu do czasu unosiłam głowę znad książki, ale za każdym razem morze było zupełnie puste.– Nie zauważyła pani nawet pana Redferna i panny Brewster, kiedy opływali wyspę?– Nie.– Zdaje się, że zna pani pana Marshalla?– Kapitan Marshall jest dawnym przyjacielem naszej rodziny.Jego rodzina i moja sąsiadowały ze sobą.Nie widziałam go jednak od wielu lat.chyba od dwunastu.– A panią Marshall?– Nie zamieniłam z nią nawet kilku słów od czasu przyjazdu.– Jak pani sądzi, czy stosunki między kapitanem Marshallem i jego żoną były dobre?– Powiedziałabym, że bardzo dobre.– Czy kapitan Marshall był oddany swojej żonie?– Być może – odparła Rosamund Darnley.– Ale nie wiem na pewno.Kapitan Marshall jest raczej staromodny.nie ma zwyczaju rozgłaszać publicznie spraw małżeńskich.– Panno Darnley, czy pani lubiła panią Marshall?– Nie.Ta jedna sylaba padła cicho i spokojnie.Zabrzmiała jak proste stwierdzenie faktu.– Dlaczego?Na wargach Rosamund pojawił się słaby uśmiech [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed