[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rajmund dobrze uczyniÅ‚.Uczciwa dziewczyna, z rodu rycerskiego ibiedna, byÅ‚a wÅ‚aÅ›nie takÄ… żonÄ…, jakiej potrzebowaÅ‚.To nie byÅ‚a Noris.Rajmund dobrze uczyniÅ‚.WdziÄ™czna mu jednak byÅ‚a, że nie zapomniaÅ‚ o niej, o biednej Noris,wobec obowiÄ…zkowej radoÅ›ci.MyÅ›laÅ‚ wiÄ™c o niej, ponieważ odesÅ‚aÅ‚ jej dawne relikwie, myÅ›laÅ‚ wiÄ™c!WsunÄ…Å‚ zwiÄ™dÅ‚e fijoÅ‚ki w kopertÄ™, jak w caÅ‚un, ale gdy jej dotykaÅ‚, wi-dziaÅ‚ zapewne, tak jak ona widziaÅ‚a, ten piÄ™kny dzieÅ„ majowy, gdy na sÅ‚oÅ„-cu w Wersalu dzielili siÄ™ temi kwiatkami.A przytem napisaÅ‚ na adresie jej imiÄ™, nazwaÅ‚ jÄ… jeszcze raz ZuzannÄ…!Teraz nikt, nikt nie bÄ™dzie jej nazywaÅ‚ inaczej, jak Noris.LRTPo chwili wstaÅ‚a zwolna i zbliżywszy siÄ™ do szuflady, odnalazÅ‚a w port-felu bukiet zeschÅ‚ych kwiatów.PrzechodzÄ…c, rzuciÅ‚a zaÅ‚zawionym wzro-kiom na portret starego Férauda.Ujęła fijoÅ‚ki bez barwy, bez zapachu, bra-ciszków tych, które jej Rajmund odesÅ‚aÅ‚, i ucaÅ‚owawszy je po raz ostatni jedne i drugie, i te, które sama schowaÅ‚a,i te, które on rzuciÅ‚ na pastwÄ™ za-pomnienia i zÅ‚ożyÅ‚a je na ogniu, który je objÄ…Å‚ szybko i wesoÅ‚o, wesoÅ‚o,że może zamienić w popiół to, co byÅ‚o miÅ‚oÅ›ciÄ…:I stojÄ…c w swej czarnej sukni, w żaÅ‚obie po wszystkich fantazyach, No-ris, chwiejÄ…c siÄ™, patrzyÅ‚a na pożar jednorocznych fijoÅ‚ków!Jeden rok! Wiek caÅ‚y!Aza stoczyÅ‚a siÄ™ po jej twarzy bladej jak marmur.Teraz to, teraz córka Férauda mogÅ‚a powtórzyć swojÄ… dewizÄ™: PrzeżyÅ‚am samÄ… siebie!Nieruchoma, bezmyÅ›lna, Noris staÅ‚a tak, patrzÄ…c na ogieÅ„, na wÄ™gle, napopiół, gdy w tem, znowu zastukano do drzwi.Nie sÅ‚yszaÅ‚a na bruku ulicy turkotu powozu, zajeżdżajÄ…cego przed paÅ‚ac.OdwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™, podniosÅ‚a czoÅ‚o, poprawiÅ‚a wÅ‚osy i jakby budzÄ…c siÄ™ze snu, spytaÅ‚a: Kto tam?We drzwiach stanÄ…Å‚ lokaj z gÅ‚Ä™bokim ukÅ‚onem. Jego Wysokość, proszÄ™ jaÅ›nie pani!Jaka Wysokość? O kim to jej mówiono? Wysokość? Ach! Wielki Książę!. OzwaÅ‚a siÄ™ gÅ‚oÅ›no: SÄ…dziÅ‚am, że jest w Londynie!Lokaj staÅ‚ na progu, czekajÄ…c na rozkazy w postawie peÅ‚nej szacunku.LRTWtedy, w osamotnieniu kobiety upadÅ‚ej, otoczona widmami tych szczÄ™-Å›liwców, którzy unieÅ›li po Å›wiecie szczÄ…tki jej samej, jej nadziei, jej wiary; opuszczona, skazana, nie majÄ…c innej życzliwoÅ›ci, oprócz przyjazni zprzyzwyczajenia od tego magnata, którego nie kochaÅ‚a, ale który litowaÅ‚ siÄ™nad niÄ… i szanowaÅ‚ jÄ…, nie broniÅ‚a siÄ™ nawet, oddaÅ‚a na pastwÄ™ losu wszyst-ko, co jej zostaÅ‚o z mÅ‚odoÅ›ci bez zachwytów, i zrezygnowana, zgnÄ™biona,żywa nieboszczka,Noris popatrzyÅ‚a przez chwilÄ™ na lokaja i gÅ‚osem przygasÅ‚ym, niechÄ™t-nym, znużonym rzekÅ‚a: A no! ProÅ›!.Koniec.LRT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]