[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Roztaczali wokół siebie auręsamozadowolenia i stanowczo zbyt wysoko oceniali swój wygląd.Andygrał w Terierach i nawet zdołał ukończyć szkołę średnią.Russ pochodziłz Norwich, przeprowadził się jednak do Aurelius, ponieważ dostał tupracę.Obaj liczyli sobie po dwadzieścia kilka lat.Kto wie, co wtedy myśleli? Co prawda żaden nie miał opinii łobuza,ale też niewiele dało się o nich powiedzieć dobrego.Byli zwyczajnymimłodymi ludzmi, którzy pili piwo, nie potrafili się sensownie wysłowić ibyli wstrząśnięci, podekscytowani i oburzeni niedawnymi wydarzeniamiw mieście.Chcieli tylko zapytać o coś Leona - tak pózniej twierdzili.Mogło to być prawdą, tyle że pytanie dotyczyło przynależności Leona doTropicieli Prawdy oraz związków Tropicieli z zaginięciem Sharon i Meg.Zarówno Andy, jak i Russ znali Harka Powersa; chociaż nie przyjaznilisię z nim, uważali jednak, że spotkała go rażąca niesprawiedliwość.Bądzco bądz, Chihani stłukł go laską.Leon szedł Monroe Street w kierunku Main Street.Właśnie minęłopołudnie, zamierzał zjeść lunch w Aurelius Grill.W środy oferowanotam po specjalnej cenie pieczeń z tłuczonymi ziemniakami i sosem.Zro-dowe wypady do Aurelius Grill stały się dla Leona niemal rytuałem,zwłaszcza że jego ulubiona kelnerka kroiła mu wyjątkowo gruby plasterpieczeni.Dzień był umiarkowanie ciepły, po błękitnym niebie sunęłynieduże białe chmurki.Leon czytał książkę Terry'ego Eagletona o mark-sistowskiej teorii literatury.Andy zatrzymał zielonego camaro przy krawężniku.- Hej, ty! - zawołał, kiedy Leon mijał samochód.Leon szedł dalej.Pózniej utrzymywał, że niczego nie słyszał.322 Andy zawołał ponownie, ale Leon się nie zatrzymał.Andy wrzuciłwsteczny bieg, cofnął samochód, zahamował gwałtownie i wysiadł.RussFusco też wysiadł.Andy czekał na Leona na środku chodnika.- Hej! - zawołał jeszcze raz.Nie mieściło mu się w głowie, że można czytać książkę, tym bardziejidąc ulicą.Leon wciąż szedł, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi.Andywytrącił mu książkę z ręki.Potoczyła się po chodniku, a kiedy znieru-chomiała, podniósł ją Russ.Tytułu w ogóle nie zrozumiał, rozpoznałjednak nazwisko Marksa.Pokazał je Andy'emu.Leon dopiero teraz ich zauważył.- Oddajcie mi książkę! - zażądał stanowczym tonem.Nie rozumiał, dlaczego mu ją wytrącono.Był wyższy zarówno odAndy'ego, jak i od Russa, ważył zaś tyle, ile oni dwaj razem wzięci.Russopowiadał pózniej, że kapelusik tkwił na głowie Leona jak rodzynek naczubku ciastka z kremem.Wiele osób powtarzało to porównanie.- Chcę cię o coś zapytać - powiedział Andy.- Oddajcie mi książkę! - powtórzył Leon nieco głośniej.- Oddamy ci ją, kiedy będziemy chcieli - odparł Russ.Leon zaata-kował.Książki stanowiły dla niego świętość.PowaliłAndy'ego na chodnik i spróbował wyrwać Russowi książkę z rąk, aleten odskoczył.Leon ruszył za nim, Andy zerwał się na nogi i skoczył naniego od tyłu.Skończyło się na tym, że Andy pobił Leona.Połamał mu okulary,przewrócił go, skopał, wyrzucił kapelusz na jezdnię, a kiedy Leon skuliłsię w roztrzęsiony, jęczący kłąb, podarł książkę.Działo się to w środkudnia, na oczach wielu ludzi.Zanim Andy skończył, tuż obok z piskiemopon zatrzymał się radiowóz, wyskoczyli z niego Chuck Hawley i RayHanna i odciągnęli Andy'ego od ofiary.Russ nie tknął Leona, ale nieuczynił też nic, by powstrzymać przyjaciela.323 Leon nie doznał poważnych obrażeń, został jednak solidnie poturbo-wany.Andy był wściekły, że taki tłuścioch odważył się go zaatakować,Leon z kolei nie mógł darować Andy'emu, że ten podarł mu książkę.Andy i Russ zostali aresztowani.Leon nalegał, by zawiezć go do szpitala.Prześwietlenie nie wykazało żadnych uszkodzeń organów wewnętrznychi po przylepieniu kilku plastrów z opatrunkiem Leon był jak nowy.Nazajutrz zdarzenie to opisał  Independent.Czytelnicy dowiedzielisię, że Andy i Russ działali aktywnie wśród Przyjaciół Sharon Malloy,Leon zaś należał do Tropicieli Prawdy i przyjaznił się z Chihanim.Andytwierdził, że chciał go tylko o coś zapytać (nie powiedział jednak o co), iwtedy Leon go zaatakował.Leon utrzymywał, że chciał tylko odzyskaćksiążkę.Franklin rozmawiał o tym zajściu z Paulem Leimbachem, licząc naprzeprosiny ze strony Przyjaciół.Usłyszał jednak tylko tyle, że  ludzie sąwzburzeni, więc musimy się liczyć z tym, że pomyłki będą się zdarzały.Nie zabrzmiało to pocieszająco.We czwartek wieczorem ktoś rzucił kamieniem w okno mieszkaniaLeona, wybijając szybę i uszkadzając stojący na stoliku radiomagneto-fon.Nikogo nie zatrzymano, było natomiast wiadomo, że ani Andy, aniRuss nie mieli z tym nic wspólnego.W niedzielę około dwudziestej dru-giej zdarzyło się to samo.Leon zadzwonił na policję.Telefon odebrałChuck Hawley, lecz załoga wysłanego na miejsce radiowozu nikogo nieznalazła. Okolica była wyludniona , opowiadał Chuck.W poniedziałek rano dziekan do spraw uczniów wezwał Leona do ga-binetu i zapytał, czy nie zechciałby chwilowo zawiesić nauki.Czesne zasemestr jesienny zostanie przesunięte na następny.Leon przyjął propo-zycję.Teraz, kiedy wreszcie zainteresował się światem zewnętrznym, stałsię ostrożniejszy.Wciąż nie był w stanie zrozumieć, dlaczego ktoś miałbyzabierać mu książki albo wybijać szyby w oknach.324 - Przecież ja w ogóle nie pojechałem z nimi na ten cmentarz! - po-wtarzał.Nawet przez chwilę nie przypuszczał, żeby ktoś mógł mieć mu za złeprzynależność do Tropicieli Prawdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed