[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wujku Moose szepnęła, dotykając jego rękawa.Nie zareagował.Wstał, emanując straszliwą energią podobną do ciepła.Był wyższy od Allena, ale ten wyglądał na silniejszego.Blade, piegowate ramiona zwisały z podwiniętych rękawów jego koszuli jak masywne klucze.Niespodziewanie pojawił się Teeter.RLT No, dajcie spokój, chłopcy odezwał się pogodnie. W tym lokalu bawimy się grzecznie, takie są zasady.Nie chcę tu żadnych kłopotów. Nie doczekawszy się odpowiedzi, przyjaznie objął Moose'a ramieniem. Wyluzujsię, Moo-man.Nie jesteś trochę za stary na takie zagrywki?Moose niecierpliwym wzruszeniem ramion strząsnął z siebie jego rękę. Zaczynam mieć serdecznie dosyć twojego przypominania mi, jaki jestem stary wycedził niebezpieczniecichym głosem.Teeter spąsowiał, a Allen zwrócił się w jego stronę. Ty go znasz? spytał, zdziwiony, wskazując na Moose'a. Jasne odparł kwaśno Teeter. Ukradł mi dziewczynę w ogólniaku.A potem się załamał.Słyszałem, żewysadził kogoś w powietrze czy coś w tym guście.Moose uderzył go pięścią w twarz tak niespodziewanie i z taką mocą, że barman zrobił salto do tyłu iprzeleciawszy nad stolikiem, runął na posadzkę, nie wydawszy z siebie głosu. Nie! wrzasnęła Charlotte, gdy kilku dobrze zbudowanych mężczyzn z wściekłością skoczyło w stronę jejwuja. Przestańcie! zawołała i nagle przestała być w samym środku wydarzeń: Pete pochwycił ją mocno i wyciągnąłz tłumu. Nic tam po tobie mruknął jej do ucha, z całej siły ściskając jej ramiona, by nie powróciła międzywalczących. Sprawa sama się rozwiąże.Moose zatracił się w boju, raz po raz posyłając potężne ciosy w twarz i brzuch Allena.Wreszcie rudzielec upadł,przyciskając dłoń do puchnącego oka.Moose rzucił się na pozostałych przeciwników, niemal bez wysiłku rozstawiającich po kątach, a przy okazji wypełniając salę rdzawym zapachem ich krwi.Walczył jak w amoku, wolny i radosny, jakimCharlotte jeszcze nigdy go nie widziała jakby wreszcie znalazł sposób na rozładowanie napięcia, które budowało się wnim od kilku tygodni.Teeter zdołał wstać z podłogi o własnych siłach.Metodycznie otrzepał kurz z ubrania, a potem zaatakowałszybko i podstępnie, mierząc kolanem w brzuch przeciwnika.Moose stęknął i zgiął się wpół.W tym momencie pozostalirzucili się na niego.Było ich zbyt wielu: jedni chwycili go za ramiona, a inni zadawali ciosy pięściami i nogami wbrzuch, tak że nie miał szans na powrót do pionu.Charlotte wyrywała się z ramion Pete'a, ale trzymał ją mocno mogłatylko patrzeć, jak jej wuj osuwa się na podłogę. Nie! Nie! wrzeszczała, pewna, że go zabiją.Wreszcie udało jej się uwolnić jeden nadgarstek i wiła się jakpiskorz, by oswobodzić drugi.Dopiąwszy swego, rzuciła się między walczących.Położyła się na plecach Moose'a,błagając Przestańcie! Proszę! Zostawcie go!", ale nie mogła osłonić go całego.Dobijali leżącego aż do chwili, gdy udałojej się zablokować nadgarstkiem potężne kopnięcie Allena, wymierzone w głowę Moose'a.Krzyknęła z bólu i rozpłakała się.Dopiero teraz napastnicy opamiętali się i cofnęli o kilka kroków.Charlotteusłyszała głos Pete'a..Już po wszystkim.zostawcie go. Przemawiał do ludzi w drelichach tak, jak jezdzcy szepczą do uszuwierzchowców, kiedy chcą je uspokoić.Dziewczyna czuła mdlący ból w nadgarstku i na wszelki wypadek nie poruszała się, żeby nie zwymiotować.Moose leżał pod nią, wielki jak góra i nieruchomy, jakby martwy.Zdrowa ręka Charlotte wciąż spoczywała najego głowie, w chaotycznej plątaninie włosów nad biało-błękitnymi policzkami. O mój Boże powtarzała, bojąc się wstać i odsłonić bezbronne ciało wuja. O mój Boże. Ciii.Nic mu nie będzie odezwał się Pete, odrywając ją od Moose'a.Allen i pozostali napastnicy cofnęlisię już i rozeszli.Niektórzy opuścili lokal, inni wrócili do baru.Teeter, z wielkim siniakiem pod okiem, przyniósł lódRLTzawinięty w ręcznik i trzymał go tak długo na karku leżącego, aż Moose drgnął i poruszył się.Wtedy, z pomocą Pete'a,podniósł go z podłogi i usadził na krześle.Moose był półprzytomny; z nosa leciała mu krew, a jedno oko zginęło podpotężną opuchlizną.Teeter wetknął mu w dłoń ręcznik z lodem i wygiął jego rękę tak, by dotykała głowy.Pozbierawszyrozrzucone kostki lodu, przytknął je do własnej twarzy.Charlotte przyklęknęła obok wuja.Była już spokojniejsza nie umarł i raczej nie miał umrzeć. Gdybyś dał mi numer do pracy cioci Priscilli, mogłabym ją wezwać powiedziała cicho. Nie odparł ostro. Nie rób tego. Ale ty. Nie.Przez dłuższy czas siedzieli w milczeniu: bezwładny Moose na krześle, a Charlotte przy nim, na posadzce.Tym-czasem bar z wolna pogrążał się w amnezji.Wkrótce po walce nie pozostał żaden ślad i sama Charlotte z trudem mogłauwierzyć, że cokolwiek tu zaszło.Pete wyszedł, a Teeter, z podbitym okiem, znowu stał za barem, jak gdyby nigdy nicnalewając komuś piwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]