[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Idealnywieczór na mecz o mistrzostwo kraju.Miller częstuje mnie swoim ogromnym hot dogiem z musztardąi surówką, ale potrząsam głową zdumiona, że w ogóle można jeść w takiejchwili.Rozglądając się po stadionie, staram się chłonąć jego niezwykłąatmosferę, ale strach paraliżuje mnie zbyt mocno, bym mogła się cieszyćatrakcjami.Pocą mi się ręce, żołądek fika koziołki, a serce wali jak szalone.Krótko mówiąc, czuję, że nie będę się dziś dobrze bawić  i mogę miećtylko nadzieję na to, że nie będę miała powodów do rozpaczy. *Czuję, jak Lucy stuka mnie w ramię, więc odwracam się, by na niąspojrzeć.Siedzi w rzędzie za nami, wciśnięta pomiędzy moją mamęi Lawtona. Pogadamy chwilę? Nudzę się. Nie mogę, Lucy  odpowiadam, zdumiona tym, jak można choćbypomyśleć o nudzie, kiedy do pierwszego gwizdka zostało sześć minuti dwadzieścia sekund. Niedobrze ci?  pyta, poprawiając przekrzywioną kokardę na zielonejjedwabnej bluzce. Może się zaraziłaś od Caroline? Nie.Nie jest mi niedobrze.Ale zaraz zacznie się mecz  tłumaczę jej,starając się zdusić falę niechęci, nie pierwszą, odkąd zeszłego wieczoruprzyleciałam do Pasadeny.Nie chodzi tylko o to, że zniszczyła mójzwiązek, zanim się na dobre rozpoczął, ale i o to, że wciąż się zachowuje,jakby się nic nie stało.Urządziła mi straszną scenę, ja ustąpiłam, a terazuważa, że wszystko wróciło do normy? Och, daj spokój!  woła, klepiąc mnie w ramię. Miej trochę wiary.Przecież wygramy! Jestem tego pewna! Ja też mam dobre przeczucia  wtrąca się Lawton. I wiesz co? Ojcuudało się wczoraj znalezć świerszcza w jakimś przypadkowym parku!Uśmiecham się, wyobrażając sobie Trenera ze słoikiem w dłoni. Naprawdę? Słowo honoru  odpowiada Lawton. Widziałem to na własne oczy.Kiwam głową, choć dopada mnie znajomy pesymizm.Na szczęście niejestem trenerką, bo gdybym była, zamiast zagrzewać drużynę dozwycięstwa, poradziłabym im, żeby spróbowali nie przegrać, co jestniechybnym przepisem na porażkę.Usiłuję sobie wyobrazić, co Trenerkładzie im do głów w tej chwili w szatni, i choć oczyma duszy widzę, jakdo nich mówi i jaką rozpala w nich pasję, z trudnością przypominam sobiedzwięk jego głosu.Nie słyszałam go, odkąd ze sobą zerwaliśmy, a wydajemi się, jakby od tamtego czasu minęła wieczność. Wyglądasz, jakbyś miała zwymiotować  mówi do mnie Lucy.  To prawdopodobny scenariusz  odpowiadam, a potem macham dogrupki dawnych znajomych z pracy, siedzących kilka rzędów wyżej.Rozmawiałam z nimi wczoraj w hotelowym lobby.Wszyscy oczywiściesłyszeli o tym, że wyleciałam z redakcji, i wyszli z założenia, że to dlatego,że nie chciałam pisać zle o naszej uczelni i trwającym śledztwie. Myślisz, że te plotki się potwierdzą?  pytali mnie, jedno przezdrugie. Może jednak coś w tym jest? Sądzisz, że przywalą nam jakieśsankcje?Mówiłam im, że nie wiem i że czasem takie sprawy wyjaśnia się latami.A jednak trzymałam się nadziei, że oczyszczą nas z zarzutów, przynajmniejtych najpoważniejszych, i że zwrócą honor Trenerowi.Nie uważałam gojuż jak kiedyś za bohatera, przeciwnie, widziałam w nim niedoskonałegoczłowieka i omylnego lidera.Ale jakimś cudem to tylko wzmocniło mojąwiarę i zaufanie. Proszę powiedzieć Shei, że wygramy  zwraca się teraz Lucy do mojejmatki, jakby nasze przypuszczenia miały jakiekolwiek znaczenie. Wygramy!  woła mama, klaszcząc razem z cheerleaderkami.Onarównież beztrosko ignoruje wszystko, co się zdarzyło przed BożymNarodzeniem i w naszym wspólnym pokoju hotelowym ani razu nieporuszyła tematu Trenera, choć miała ku temu wiele okazji.Zachowuje się,jakby chciała udowodnić, że robi mi w ten sposób przysługę.To jeszczebardziej wzmaga moją gorycz.Miller informuje nas, że nawet bukmacherzy zmienili zdanie i dodalinam jeden punkt po tym, jak w drużynie Czerwonych doszło do kilkukontuzji.Oczywiście nikt nie chce, by graczowi stała się krzywda, aledrobne urazy w odpowiedniej chwili to inna historia i wcale nie kryjęwdzięczności za wykręcony nadgarstek i stłuczone biodro w szeregachAlabamy.A jeszcze bardziej jestem wdzięczna za to, że nie muszę terazsiedzieć w loży prasowej i udawać, że to kolejny, zwyczajny dzień pracy. Postawiłeś zakład?  pyta moja mama.Z ustami pełnymi hot doga Miller odpowiada: A pewnie że tak.Pięćset dolców.Aatwa kaska. A czy dla mnie już jest za pózno?  pyta mama. Nie. Miller wyciąga z kieszeni telefon i dodaje:  Mogę to załatwić!  Dosyć!  wybucham. Zamknijcie się oboje! Natychmiast! Jejku, przepraszam  obrusza się mama. Zapomniałam, że mamy doczynienia z Panną Pesymistką.Przewracam oczami i wbijam wzrok w przestrzeń przed sobą,przygotowując się psychicznie na kilka bolesnych godzin akademickiegofutbolu.Oczywiście zakładając, że dobrze nam pójdzie.*Pierwsza połowa idzie jednak bardzo zle.Wygląda na to, że jesteśmykompletnie nieprzygotowani na brutalną grę Alabamy i bardzo szybkotracimy dziesięć punktów.Oczywiście nie jest to strata, której nie da sięodrobić, ale trudno dogonić tak świetną drużynę.Moja mama i Lucykibicują za pomocą dobrze nam wszystkim znanych przyśpiewek, Milleri Lawton soczyście przeklinają sędziów, a ja tymczasem uciekam się domodlitw, targów i obietnic, wznosząc prośby do bogów futbolu, a nawet dosamego Najwyższego.Jeśli uda nam się nadrobić straty, możemy potemmieć i tuzin przeciętnych sezonów.Możemy nawet przegrać, choćby tomiało oznaczać upokarzającą porażkę z Longhorns.Nigdy więcej nie będępisać do Trenera.Znajdę pracę w Nowym Jorku i na dobre wyjadęz Teksasu.Jednak żaden z tych sposobów nie działa i gdy słońce zachodzi zawzgórza Pasadeny, wracamy do szatni z wynikiem dwadzieścia trzy dosiedmiu.Przerwa jest nie do zniesienia.Wszędzie wokół rozbrzmiewająpieśni kibiców Alabamy, orkiestra gra wesoło, a moja mama gawędzispokojnie z Lucy, Lawtonem i Millerem.Ja tymczasem usiłuję zachowaćspokój i wiarę w Trenera.Przypominam sobie, że najlepiej pracuje podpresją i że z pewnością właśnie zmienia taktykę i zagrzewa naszychchłopców do walki. Teraz albo nigdy  powtarza.*Druga i ostatnia połowa sezonu rozpoczyna się pod rozjarzonym, błękitnozielonym niebem.Nie potrafię oprzeć się pokusie, by pokazać jeLucy. Wiem!  woła, unosząc głowę i przyciskając dłoń do piersi, na której,jak my wszyscy, nosi złotą przypinkę ku pamięci swojej matki. Właśnieo tym myślałam.To niesamowite& Nigdy w życiu nie widziałam takiegonieba.Chwilę pózniej udaje nam się wykonać trzydziestojardowe podanie ażna linię czterdziestego dziewiątego jarda.Lucy i ja wymieniamy pełnenadziei spojrzenia, a moje serce wzbiera nagłym uczuciem do najlepszejprzyjaciółki. Jest! Kurwa, jest! To mi się podoba!  wrzeszczy Miller, wyrzucającw powietrze zaciśniętą pięść, po czym razem z Lawtonem przybijają piątkę.Klaszczę po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru, a tymczasem piłkaprzemierza kolejne dwadzieścia pięć jardów do naszego skrzydłowego.Trenerowi udało się wytrącić Alabamę z równowagi zdecydowanymatakiem.W następnym zagraniu przeciwnik spodziewa się podobniedługich podań, my jednak nie wypuszczamy piłki z rąk.Everclear ogłaszaaudible, a potem markuje podanie, po czym sam biegnie z piłką kolejneszesnaście jardów. Wasz ojciec to cholerny geniusz!  krzyczę do Lucy i Lawtona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed