[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wojskopowiadomiło rodzinę, że jest ranny.Przez kilka dni czuł się lepiej, ale potem Pojawiła sięsilna gorączka.Lekarz, który mu wtedy wypłukał jelita, pokręcił tylko głową.To znaczyło, żenie ma szans, że nie da rady już mu pomóc.Erich zmarł czerwca nad ranem.Jego ciało powróciło do Pustnicka cztery dni pózniej,w prostej żołnierskiej trumnie, przykryte tylko całunem, naprędce prostowane do kształtuskrzynki przez nieznane sanitariuszki.Matka Ericha, zapłakana, z twarzą przeoranącierpieniem, poszła do dworu i wywołała Hildę na schody.Powiedziała jej o śmierci Ericha.Hilda zachwiała się, zdążyła jednak złapać się metalowej poręczy.- Co teraz?wyjąkała bezsilnie, pozwalając łzom płynąć po policzkach.Wszyscy wewsi już wiedzieli, że Hilda jest w ciąży.- Musimy go pochować - powiedziała krótko Sobottkowa.Nie wiadomo, kto pierwszy we wsi rzuci! pomysł, by pojechać do pastora i poprosić oudzielenie ślubu z umarłym.Być może była to matka Hildy, którą przeraziła wizja narodzinwnuczka lub wnuczki z panieńskim nazwiskiem? A może sama Hilda? Dość, że pastor niezgodzi! się, zabierając tym samym rodzinie ostatnią nadzieję.wtedy przyszedł do nich sąsiadz końca wsi, Bacławski, do którego już dotarły smutne wieści śmierci Ericha.Rozmawiałchwilę z matką Hildy, która, pożegnawszy go, zawołała córkę i powiedziała:- Podobno jest takie prawo, że gdy pastor nie może z jakiegoś powodu udzielić ślubu,może to zrobić nauczyciel.Ten Bacławski dobrze zna takiego jednego, może się zgodzi.Zapłacimy mu i poprosimy, by udzielił ci ślubu.Trzeba po niego pojechać.pojechały zBacławskim.Choć wydało się to wszystkim nieprawdopodobne, ten nauczyciel zgodził się i udzieliłślubu Hildzie i Erichowi! Podpisał stosowne dokumenty, przyjął zapłatę i odjechał, a w domuSobottków rozpoczęły się przygotowania do pogrzebu.Ludzie ze wsi siedzieli w oknach i stali przy płotach, w milczeniu patrząc, jak pannamłoda idzie w żałobnym kondukcie przez drogę i pole na wiejski cmentarz.Wybujały piołuntowarzyszył ich krokom, a zniewolone niebem skowronki grały w chmurach swój letnikoncert.Hilda nie miała ślubnej sukni, a w sercu tej radości, którą czuje panna młoda.Nieuścisnęła ciepłej dłoni swojego męża, a jedynie dotknęła w pożegnalnym geście jego zimnejtrumny.Ten gest miał być jej małżeńską przysięgą, nocą poślubną małżeńską codziennością.Jej dziecko nie będzie już panieńskie, a ona jest teraz oficjalnie wdową, choć tak naprawdęnigdy nie była mężatką.W uszach Hildy długo jeszcze brzmiały słowa babki spod lasu. Nie będziesz ty miałaszczęścia w miłości, jeśli go poślubisz.Ani ty, aniKwiat Diabelskiej jóry twoja córka, ani wnuczka.Nie waż się brać tego ślubu!.Oddalała te słowa od siebie, bo wizja panieńskiego dziecka była jednak bardziej przerażająca.Tłumaczyła, że musiała tak postąpić, kiedy wyznawała po latach Rosemarie całą prawdę.%7łebrała ojej zrozumienie, ale Rosemarie milczała.Nie wiedziała, czy płakać, czy roześmiaćsię, ale czuła, że życie z niej zakpiło, że tkwi teraz w jakimś absurdzie, który nie mógł sięzdarzyć.Ojciec, niemiecki żołnierz, przywieziony w drewnianej trumnie, i młoda kobieta wciążyrazem na ślubnym kobiercu?Jej matka przysięgała miłość nieboszczykowi? Czym byłata miłość? Wiernością po grób? Myśleniem o nim jak o żywym? Co mu obiecała? %7łe będziepielęgnować jego mogiłę? %7łe będzie czyścić kamienne litery z kurzu i piasku? Tych pytańRosemarie nigdy swojej matce nie zadała.Wspominała bezsenne noce i dnie, wróżbę zielarki,lata pełne samotności.Historia złowróżbnego ślubu zdarzyła się naprawdę. Na zdjęciu nagrobek ErichaSobottki, z widocznym Krzyżem %7łelaznym, l^a potrzeby powieści zmieniłam tylko datęśmierci.Decyzję matki zrozumiała dopiero po wielu latach, gdy sama była już dojrzałą kobietąi urodziła Ingę.Teraz opowiadała tę historię własnej córce - z nadzieją, że ta przyjmie jąłagodniej, zdystansowana do tego wydarzenia upływem czasu.Inga słuchała uważnie, a przed jej oczami przebiegały obrazy tamtych wydarzeń.Zastygła na moment w swoich myślach, niezdolna do poruszenia się.Stary zegar cicho tykał,wywoływany mechanicznymi sekundami czas powoli kapał, rodził kolejne sekundy, którecałą wieczność świata czekały, by się teraz właśnie pojawić, zaistnieć, i nagle mijały, pękałyjak bańki mydlane, by nigdy już się nie powtórzyć.Z zamyślenia wyrwały Ingę słowa matki kończące opowieść:- Po latach natrafiłam w gazecie na notatkę prasową.Mam ją tu jeszcze wdokumentach, przeczytam ci.To dowód na to, że nasza rodzina nie jest jedyna.- Wyszukaław teczce krótki wycinek z prasy.Trzydziestoletnia Sandra Brown chce poślubić nieżyjącego przyjaciela SebastienaZafeza, który zginął sierpnia roku w Afganistanie.Kobieta złożyła już prośbę w tej sprawie wkancelarii Nicolasa Sarkozy ego.Zgodnie z francuskim prawem zgodę na tzw.małżeństwopost mortem musi wyrazić prezydent, a podpisują ją premier i minister sprawiedliwości.Osoba występująca z wnioskiem musi dostarczyć dowody, np.zeznania świadków, żenieżyjący chciał zawrzeć z nią małżeństwo.Sandra Brown podkreśla, że jej niedoszłynarzeczony, z którym ma syna, oświadczył się jej miesiąc przed śmiercią.Od początku rokuzezwolono na małżeństw ze zmarłymi, rok temu było ich.- Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie dobry czas, by porozmawiać o tym z tobą.Niesądziłam, że czas ten wywołają układane w szufladzie serwetki.Jak wiele w życiu zależy odrzeczy niewielkich.- zawiesiła głos matka.Inga odczuwała coś w rodzaju zdziwienia przemieszanego z rozbawieniem.Owszem,historia małżeństwa babki Hildy z umarłym Erichem zaciekawiła ją, jednak coś jej w tymwszystkim nie pasowało.Te mazurskie wierzenia, o których wspomniała matka, zaklęcia,wróżby.Nie dała im wiary.- Nie sądzę, by ten ligustr i ślub z nieboszczykiem miały jakiś związek z naszymimiłosnymi niepowodzeniami, z samotnością i naszym życiem w ogóle - powiedziałastanowczo, jakby ogłaszając wyrok.Wstała, podeszła do okna.Patrzyła na przemykające cicho auta, które wedługustalonego porządku zatrzymywały się pod kościołem.Wysiadali z nich ludzie i szybkowchodzili do środka na wieczorne nabożeństwo.- Teraz są inne czasy, mamo - zaczęła po chwili.- Dawniej ludzie może i w towierzyli, ale dziś nie ma miejsca na bajki, można je tylko pisać.W miłości albo się wiedzie,albo nie.I już.I nie ma znaczenia jakiś kwiat zerwany o odpowiedniej porze czy zaklęciestarej babki od ziół.Rosemarie pokiwała głową.- Pewnie masz rację, świat jest inny, pogalopował naprzód, aleja dorastałam w innym,bez telewizora i telefonów, ty zresztą też, gdy jeszcze byłaś dzieckiem.To natura przynosiłanam informacje o świecie i z niej odczytywaliśmy znaki.Ingo, magia codzienności istnieje.%7łycie to nie jest tylko to, czego możesz dotknąć, ale również to, co możesz odczuć.Nietraktuj życia naskórkowo.Dziwi mnie to, że nie masz czasem ochoty poznać czegoś, co jestgłębiej, co stanowi o twoim jestestwie.Czuła, że czar prysł i że Inga stała się na powrót nowoczesną czterdziestoletniąNiemką, której współczesność kojarzyła się z cywilizacją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]