[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ożywcza woń wypełniła komnatę i Aragorn odetchnął nią chciwie.Uwielbiał ten zapach - jakby powietrze po burzy mieszało się ze wspomnieniem porannej rosy.Z uśmiechem podsunął misę pod uśpioną twarz Faramira, świadom tego, ze każdy jego ruch śledzą rozgorączkowane oczy Boromira.Gdzieś z tyłu komnaty Joreth paplała coś z przejęciem o rękach króla, ale puścił jej słowa mimo uszu.Patrzył na Faramira.Ranny poruszył się, odetchnął głębiej.Nagle otworzył oczy, a jego wzrok, kompletnie przytomny i pełen miłości spoczął na Aragornie.- Wołałeś mnie, królu - powiedział cicho, lecz wyraźnie.- Jestem.Co mój król rozkaże?Za plecami Aragorna rozległ się zduszony jęk i Strażnik kątem oka ujrzał, jak nogi uginają się pod Boromirem i starszy syn Denethora ciężko osuwa się na stojące obok krzesło.- Abyś się dłużej nie błąkał w ciemnościach.Zbudź się, Faramirze - odparł Aragorn ciepło, patrząc w szare oczy, tak podobne do oczu Boromira.- Jesteś zmęczony.Odpocznij, posil się i bądź gotów, gdy po ciebie wrócę.- Będę gotów, miłościwy panie - rzekł Faramir z powagą.- Któż chciałby leżeć bezczynnie, gdy król powraca?Aragorn uścisnął jego dłoń.- Muszę iść do innych, którzy także mnie potrzebują - odparł, czując z każdą chwilą rosnącą sympatię do tego młodzieńca.- A tymczasem jest tu ktoś, kto jak sądzę, nie może się doczekać, żeby zamienić z tobą parę słów - to rzekłszy, wstał, by odsłonić mu widok.Faramir głośno zaczerpnął tchu.Jego oczy rozszerzyły się raptownie, w niedowierzaniu, a lewa ręka gorączkowo uniosła się ku bratu.Boromir bez słowa natychmiast znalazł się u jego boku, ujmując tę wyciągniętą dłoń w obie swoje.- Wróciłeś.Valarowie, wróciłeś.- powtarzał Faramir łamiącym się głosem.- Żyjesz.Aragorn z uśmiechem i ulgą odwrócił się do zebranych.Pippin i Beregond otwarcie ocierali łzy, a na twarzy Hobbita malowała się taka wdzięczność i szczęście, że dla samego tego widoku warto się było trudzić.Nie mówiąc już o Boromirze nachylonym nad bratem, szepczącym mu coś cicho.- A nie mówiłam! - Joreth nie milkła ani na chwilę.- Ręce króla mają moc uzdrawiania.Od dawna o tym wiedziałam.- Chory potrzebuje spokoju.- Aragorn podniósł nieco głos i znacząco pokazał zebranym drzwi.Braciom należała się chwila prywatności.Rozradowani gapie przywołani do porządku przez Gandalfa i Imrahila zaczęli się posłusznie wycofywać.Pociągnięcie za rękaw odwróciło jego uwagę od wychodzących.- Chodź teraz do Merry’ego, dobrze? - prosił Pippin gorączkowo.- Szybko, chodźchodźchodź, pójdziesz, prawda? On też jest nieprzytomny.Powiedz, że pójdziesz - powtarzał bez tchu.- Już idę.Prowadź, mości Tuku - i uśmiechnął się, bo hobbit zdecydowanie pociągnął go za rękaw, torując sobie przejście.- Przepraszam, przepraszam! - wołał Pippin przenikliwym głosem.- Droga dla rąk króla! Proszę się odsunąć.Z drogi, przepraszam, z drogi!!!Aragorn pokręcił głową z rozbawieniem.I to by było na tyle, jeśli chodzi o potajemny pobyt w Mieście - pomyślał z rezygnacją.Istotnie, nie minęło nawet godzina i całe Miasto mówiło tylko o jednym - że prawowity król powrócił i uzdrawia tych, którzy w bitwie odnieśli rany.*Dopiero kiedy ich dłonie się zetknęły i palce Boromira zacisnęły się wokół jego, mocno, niemal boleśnie, Faramir uwierzył, że to nie jest przywidzenie.Po tylu miesiącach wyczekiwania na jakąkolwiek wiadomość, po tych wszystkich okropnych wizjach i po wybuchu wojny stracił nadzieję, że kiedykolwiek ujrzy jeszcze brata.Chyba nie mógł sobie wymarzyć wspanialszego przebudzenia.Kiedy tracił przytomność na polu bitwy, otoczony zewsząd zgiełkiem, krzykiem i śmiercią był przekonany, że żegna się z tym światem.A tymczasem budził się w wygodnym łóżku, przywołany przez.króla, by odkryć, że jego ukochany brat powrócił.Usłyszał własny głos zacinający się ze wzruszenia, gdy bez ładu i składu próbował sklecić słowa powitania.Zabawne - w myślach wielokrotnie układał sobie, co powie Boromirowi, kiedy wreszcie się zobaczą, a teraz jak na ironię w tej najważniejszej chwili zawodził go język.- Witaj, braciszku - Boromir przysiadł przy nim.Jego głos też drżał.- Wróciłem.Wróciłem, tak jak ci obiecywałem.- to rzekłszy, szybko rzucił okiem za siebie, by przekonać się czy wszyscy wyszli.Faramir też zerknął na drzwi.Od dzieciństwa obaj nauczeni byli powściągać odruchy serca w obecności osób trzecich.Synom Namiestnika nie uchodziło bowiem publicznie okazywać emocji.Lecz kiedy tylko drzwi się zamknęły, Boromir natychmiast pochylił się i ujmując jego twarz w dłonie pocałował go w czoło.Faramir otoczył jego szyję ramieniem i gdy Boromir się prostował podciągnął się wraz z nim.Objęli się, Faramir wkładając w ten uścisk całą swoją siłę, Boromir ostrożnie, by nie urazić zranionego ramienia brata.- Wróciłeś.- powtórzył Faramir szeptem i przymknął oczy, bo od tej raptownej zmiany pozycji zakręciło mu się w głowie.- Dzięki niech będą Valarom!Zacisnął palce na tunice brata i zatopił się cały w tej cudownej chwili, pragnąc, by trwała jak najdłużej.Nie wiedział, ile tak siedzieli.Po pewnym czasie ramię zaczęło mu doskwierać, więc poruszył się ostrożnie, ale ku jego zaskoczeniu Boromir go nie puścił, tylko przywarł do niego tym mocniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]