[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przytył trochę i mniej utykał, ale nigdy nie wspominał opowrocie do pracy.Anna coraz bardziej się niecierpliwiła, że tak chętnie godzisię, by ona go utrzymywała.Niewielkie odszkodowanie, jakie otrzymał zauszczerbek na zdrowiu, ledwo wystarczało na utrzymanie domu i wyżywienie.Zalegali już z opłatami za leczenie Ewy.A co będzie, jak Filip przestaniedostawać pieniądze? Zdarzało się, że Anna nie mogła spać ze zgryzoty.Zwolniliją z fabryki, więc wróciła na pół etatu do Magnina.Może powinna wziąć więcejgodzin? Ale kto by się wówczas zajął prowadzeniem domu? W końcu nie mogła dłużejtłumić swoich obaw.Pewnego wieczoru przy kolacji poruszyła nieśmiało ten temat.- Filip, kochanie, nie chcę cię do niczego zmuszać, ale czy myślałeś może opodjęciu pracy? Filip zacisnął rękę na kieliszku tak mocno, że odłamał nóżkę,rozlewając czerwony płyn na obrusie.Odsunął krzesło i wybiegł z pokoju.Usiadłw sypialni trzęsąc się konwulsyjnie.Każdą cząstką swojego jestestwa próbowałukryć panikę, w jaką wpadał w zamkniętych pomieszczeniach, zwłaszcza w windach;przerażenie jego ogarniało go przy każdym nieoczekiwanym ostrym dzwięku.Wiedział doskonale, w jakiej są ciężkiej sytuacji finansowej.Nikt nie musiał mumówić, że on powinien utrzymywać żonę i starzejących się rodziców.Z każdymdniem odczuwał dotkliwiej, że nie spełnia swojej męskiej roli, ale nie mógłzdobyć się na to, by wychodzić z domu.Kiedy Anna pobiegła za nim do pokoju, nieśmiał na nią spojrzeć.- Filip, kochanie, przykro mi, że poruszyłam tę sprawę -wyszeptała siedząc obok i trzymając go za rękę.- Anno, podejmę pracę -powiedział Filip łamiącym się głosem.- Ale musisz dać mi jeszcze trochę czasu.Musisz.Kocham cię.Chciał jej obiecać, że wkrótce zacznie szukać pracy, żezmusi się do wyjścia z domu.Ale słowa te nie przeszły mu przez gardło.Właściwie niczego nie ustalili, pomyślała Anna tej nocy, niespokojnieprzewracając się z boku na bok.Następnego dnia nie szła do pracy i kiedy Simonskłonił Filipa, by poszedł na zakupy, podjęła decyzję.W spisie telefonów YellowPages odszukała zespół adwokacki: Newman, Ross, Simons i Newman.Nerwowowykręciła numer.Nigdy jeszcze nie dzwoniła do Kenna do Pracy.- Proszę z panemNewmanem - powiedziała, starając się przybrać oficjalny ton.- Dzwoni AnnaCoulter.- Anno! Jak się masz? W czym mogę ci pomóc? Poczuła się pewniej słyszącznajomy głos Kenna.Wzięła głębszy oddech.- Kenny, muszę z tobą pomówić.Niemiałbyś nic przeciwko temu, żebyśmy się spotkali przy twoim biurze? - Ależ skąd?- odparł Kenny.- Ale mam lepszy pomysł.Zapraszam cię na lunch, co ty na to? -Nie chcę ci zabierać czasu.- Nie żartuj Anno, głuptasie.Zawsze mam dla ciebieczas.Anna w duchu dziękowała mu, że nie okazał zdziwienia i że nie zadawałżadnych pytań.Godzinę pózniej poprawiła makijaż i pożegnała się z Filipem.-Kochanie, wychodzę do miasta na godzinę - jeśli nie masz nic przeciwko temu.-Dlaczego miałbym mieć coś przeciwko temu? Rób, co uważasz za stosowne - odparłobojętnym tonem.Poczucie winy uczyniło ją nadwrażliwą, wyszła więc zanim twarzzdołała ją zdradzić.Ale robi to przecież dla jego dobra! Kenny zaproponował"Ernie", luksusową restaurację w starym stylu, znaną z doskonałej kuchni.Annanigdy jeszcze tu nie była i teraz, kiedy ma~itre d'hotel prowadził ją do stołu,odczuwała boleśnie, że ma na sobie stary, wyblakły kostium.Kenny już na niączekał.- To miło spożywać lunch w towarzystwie tak pięknej kobiety.Zwyklejadam z nudnymi biznesmenami.Kenny odczuwał pewne obawy, gdyż domyślał się zczym zwróci się do niego Anna.On też zastanawiał się, kiedy Filip dojdzie dosiebie i zacznie zachowywać się jak głowa rodziny.Przyglądając się Anniedostrzegł, że jest bardzo zakłopotana.Była taką uroczą istotą ze swymiogromnymi, fiołkowymi oczami i jasną cerą.Szczęściarz z tego Filipa, pomyślałzirytowany.Dlaczego nie wezmie się w garść? Inni też cierpieli na wojnie.-Napijmy się - Anno - powiedział, zanim zaczęła mówić.Czekając na sherryrozejrzała się po sali.Obite aksamitem ściany, świeczniki.Obrusy onieskazitelnej bieli.Musi tu być bardzo drogo.Ale najwidoczniej Kenny możesobie na to pozwolić.Ta myśl umocniła jej postanowienie.Otworzyła usta, byzacząć mówić, lecz Kenny znów ją uprzedził.- Zamówmy coś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]