[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętam, jak się cieszył, kiedy podrzucał mnie dogóry, i dotknięcie jego rąk, kiedy mnie łapał.Wiedziałam, że mnie nieupuści.- Zamknęła oczy, by przywołać wspomnienia.- I jego uśmiech.Był całym moim światem.- Przykro mi z powodu twojej matki.Nie była na to przygotowana i obawiała się, że zaraz zwymiotuje,znowu na jego pierś.Otworzyła oczy i zmarszczyła brwi.- Pozostańmy przy naszym ojcu.Kiwnął głową, a coś w jego oczach obudziło w niej od dawna uśpio-ne wspomnienie innych równie zielonych oczu i niskiego głosu, szep-czącego jej do ucha, że musi być bardzo cicho i trzymać się z całych siłjego ręki.Zaczęła iść wzdłuż barierki naokoło stawu, przesuwając dło-nią po jej ozdobnej poręczy, aż znów znalazła się obok Aleksego.Stałwyprostowany jak struna, z rękami w kieszeniach.Dala mu już dośćczasu.Więcej niż dość.Minuty uciekały szybko, za szybko.- Aleksy.Spojrzał na nią.Zajrzała mu w oczy i spróbowała się domyślić, jakimczłowiekiem jest ten jej arogancki brat.- Pomóż mi.- Lidio, sama nie wiesz, o co prosisz.- Wiem.- Jeśli ci pomogę, stracę pracę, zdajesz sobie z tego sprawę? A Kuo-mintang nie traktuje miło zdrajców.- Dlaczego to robisz? Dlaczego dla nich pracujesz?- Ponieważ nienawidzę komunistów i wszystkiego, co z nimi zwią-zane.Redukują człowieka do najniższego poziomu, niszczą wszystko,co piękne i twórcze i zatruwają umysły.Spójrz, jak zniszczona jest te-raz Rosja.Więc nie, nie mam ochoty ratować życia komuniście, nawetjeśli to twój przyjaciel.Robiłem co w mojej mocy, żeby pomóc CzangKaj-szekowi przepędzić z tego kraju komunistyczną zarazę i zbudowaćtu silny rząd.I będę to robił dalej.- Bardzo się mylisz, Aleksy.Wzruszył ramionami.- Musimy się pogodzić z tym, że inaczej patrzymy na pewne sprawy.RLTGłos Aleksego był znów stanowczy.Potrafił szybko dochodzić dosiebie.Wiedziała, że jej się nie udało.Wokół piersi poczuła lodowatąobręcz.Z trudem łapała oddech.Wytężyła umysł, próbując poszukaćChanga, ale czuła tylko niewyrazne bicie serca.Reszta była równieczarna jak broda Lwa Popkowa.Nagle chwyciła Aleksego za ramię,obróciła go twarzą do siebie i ujęła za ręce.Zacisnęła palce aż do kości.- Aleksy Sierowie Friisie - powiedziała z przejęciem.- Jestem twojąsiostrą, Lidią Iwanowa Friis.Nie możesz mi odmówić.RLT64Cały dzień Lidia czekała w szopie.Owinięta kołdrą.Alfred poszedłdo pracy do redakcji.Podziwiała go za to, że potrafił funkcjonować wmiarę normalnie, jakby ziemia nie rozstąpiła mu się pod nogami, jakbynie doświadczał teraz piekła rozpaczy.Ale równocześnie chciała, żebykrzyczał.%7łeby szalał.%7łeby włóczył się po ulicach we włosiennicy, zgłową posypaną popiołem, pokazując światu, że nie potrafi żyć bezWalentyny.Cóż, nic z tego.Był przecież Anglikiem.Ciemny garnitur.Czarna opaska na rękawie.To wystarczy.%7ładnych włosiennic.%7ładne-go popiołu na głowie.Lidia ubrała się w jedną z białych sukni matki.Była prosta, z rzędemczarnych guzików na przodzie i szerokim kołnierzem z białej koronki.Na niej wyglądała fatalnie, wiedziała o tym, ale się tym nie przejmowa-ła.Suknia łagodziła nieco ból.Siedziała w szopie, przyglądając się uważnie plamom krwi na drew-nianych ścianach i podłodze.Zastanawiała się, czy ich nie zmyć, alezdecydowała, że tęgo nie zrobi.To byłoby jak wymazanie Sun Yat-sena z pamięci.A tegcynie chciała.Położyła na podłodze koce i usiadłana nich, patrząc na niebo nad głową.Godziny mijały i nic się nie dzia-ło, tyle że robiło się coraz ciemniej.Ciągle cichutko wymawiała jegoimię:- Chang An Lo, Chang An Lo, Chang An Lo.Z jakichś przyczyn była pewna, że gdyby przestała, on by umarł.Poprostu.*RLTPoczuła gęsią skórkę na ciele i już wiedziała, że jest w pobliżu.Nie-bo w świetliku było czarne jak mogiła.Obok niej na podłodze paliła siępojedyncza świeca, której płomyk rozbłyskiwał i przygasał, sprawiając,że po ścianach tańczyły cienie.Mówiła sobie, że to wiatr wkrada się do szopy przez szpary w des-kach i pod drzwiami.Chciała w to wierzyć, ale słyszała wyraznie ichoddechy.Duchy.Zbierały się.*Był tutaj.Stał w drzwiach.Wiatr rozwiewał mu ciemne włosy, ota-czała go aura dzikości.Na ramiona miał zarzucony gruby zielony koczamiast płaszcza.Widziała pożądanie w jego oczach.- Chang Anie Lo - szepnęła i rzuciła się w jego ramiona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]