[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pani nie rozumie, Johanno.- O Boże, chyba rozumiem.Wymyśliłaś to wszystko, prawda? Nie było żadnegoMacBaina.a ty wcale nie jesteś przy nadziei.Clare zaczęła płakać.Pokręciła głową, usiłując zaprzeczyć oskarżeniu.Lęk widocznyw jej oczach sprawiał jednak, że próby podtrzymania kłamstwa wydawały się czystą kpiną.- Myli się pani.- Czyżby? - Za każdym razem, kiedy ktoś próbował ci zadawać pytania, udawałaśwycieńczoną.Clare nie pozwoliła jej mówić dalej.- Byłam wycieńczona - broniła się.Johanna wyczuwała jej panikę.Chciała pocieszyć dziewczynę.Nie zrobiła tegojednak.Przeciwnie, starała się odnieść do jej bólu całkiem bezlitośnie, była bowiemzdecydowana wywlec prawdę na światło dzienne.Tylko wtedy miała szansę pomóc Clare.- Wydałaś się, wiesz o tym.- Nie.- Powiedziałaś mi, że czujesz się jak w potrzasku i że zrobiłaś coś, co w końcuwyjdzie na jaw.Udawanie błogosławionego stanu wychodzi w końcu na jaw, prawda? Czynie pomyślałaś o tym? i Przecież widać, czy rośnie brzuch.Clare nie powściągała już szlochu.- Nie myślałam o tym - wyznała.Johanna usiadła wygodniej.{- I co my, na miłość boską, zrobimy z tym zamieszaniem?- My? To ja będę ponosić konsekwencje, kiedy ojciec dowie ] się, że skłamałam.- Po co wymyśliłaś taką historię?- Wpadłam w rozpacz - wyznała Clare.- Nie rozumie pani? Tam było okropnie.Codzień gorzej.- Dobrze rozumiem - powiedziała Johanna.- Ale.Clare przerwała.Skwapliwie przystąpiła do wyjaśnień, żeby Johanna jej nie potępiła.- Ojciec wysłał mnie do MacInnesów na próbę.Po sześciu miesiącach miałam zostaćżoną syna starszego klanu.Nie minęło , wiele czasu i zorientowałam się, jacy oni wszyscy sąokropni.Czy i pani wie, że MacInnes ma dwie córki starsze od wspaniałego synalka? Służącapowiedziała mi, że gdy dostawał wiadomość o urodzeniu się córki, szedł do żony i sprawiałjej tęgie lanie.Ta kobieta prawdopodobnie cieszyła się, gdy wreszcie umierała.Nie wiem, czynie marzyłabym o tym samym, gdybym została żoną potwora.- A syn jest wierną kopią ojca, prawda?Johanna już znała odpowiedz na to pytanie.Miała przed oczami żywy obraz RobertaMacInnesa stojącego nad Clare z dłońmi zaciśniętymi w pięści.- Jest gorszy od starego - powiedziała Clare głosem pełnym odrazy.- Nie mogłamznieść myśli o małżeństwie z kimś takim.Próbowałam rozmawiać z moim ojcem, ale niechciał mnie słuchać.Uciekłam do domu, pani rozumie, ale.Przez kilka minut Clare nie była w stanie ciągnąć opowieści.Zatykał ją przerazliwyszloch.Johannie też trudno było zachować opanowanie.Nie dość, że Clare rzucono w łapypotwora, to jeszcze zdradził ją własny ojciec.Johanna nie potrafiła sobie czegoś takiegowyobrazić, bo gdyby jej ojciec, biedny staruszek, żył jeszcze i wiedział, jak cierpi jego córka,zabiłby Raulfa.- Ojciec zawiózł cię z powrotem do MacInnesów, tak Clare?- Tak - szepnęła.- Nigdy w życiu nie czułam się taka opuszczona.i nigdy nie byłamw takiej rozpaczy.W kilka dni pózniej usłyszałam rozmowę żołnierzy MacInnesów.Widzieliludzi w tartanach MacBaina, przekraczających ich granicę.- I wtedy wymyśliłaś to kłamstwo? Clare pokręciła głową.- %7łołnierze nie wiedzieli, że ich słyszę.Kiedy szeptali miedzy sobą o twoim mężu, wich głosie brzmiał strach.Postanowiłam więc poszukać tych żołnierzy.Nie wiem, co by sięstało, gdybym ich znalazła.Nie miałam planu, milady.Chciałam tylko, żeby ktoś mi pomógł.- Tak - potwierdziła Johanna kojącym szeptem.Podała dziewczynie lnianą szmatkę dootarcia twarzy, potem wzięła ją za rękę.- Zrobiłabym to samo.- Naprawdę?- Tak.Przekonanie w jej głosie dodało Clare pewności siebie.Johanna czuła z nią wspólnotę.Wspomnienia koszmaru przeszłości łączyły je w oporze przeciwko okrucieństwom, którewyrządzają kobietom wystraszeni mężczyzni lubiący krzywdzić słabszych.- Już wcześniej bito mnie za nieposłuszeństwo.Wiedziałam, że będzie się topowtarzać bez końca.%7łołnierzy MacBainów nie odnalazłam, ale zanim skończyłamposzukiwania, zrobiło się ciemno.Spędziłam noc w opuszczonym szałasie żniwiarzy.Boże,ależ byłam przerażona.Bałam się wrócić do donżonu MacInnesów i bałam się nie wracać.Sami znalezli mnie następnego rana.- Clare zaciskała dłoń na ręce Johanny z taką siłą, żesiniała jej skóra.- Czułaś się całkiem bezradna, prawda?- Tak - odrzekła Clare.- Ale jeszcze nie miałam w głowie tego kłamstwa.Minęły trzymiesiące i któregoś dnia starszy MacInnesów oznajmił, że chce przyśpieszyć datę ślubu.Robert i ja mieliśmy się pobrać w następną sobotę.Głos Clare załamywał się od płaczu i napięcia.Johanna myślała o przyniesieniuszklanki wody, ale Clare nie puszczała jej ręki,- Nie wymyśliłam zawczasu żadnej wymówki - podjęła Clare.- Po prostu zebrałam sięna odwagę i przeciwstawiłam się Robertowi.Powiedziałam, że nigdy nie wezmę go za męża.Wpadł we wściekłość, a jest zaborczy i zazdrosny.Wiedziałam, że nie będzie mnie chciał,jeśli dowie się, że z własnej woli oddałam się innemu.Przypomniałam sobie żołnierzyMacBainów, którzy przekroczyli granicę, i to, że MacInnesowie boją się twojego męża.Wtedy skłamałam.Wiedziałam, że postępuję zle, i bardzo przepraszam, że panią teżoszukałam.Pani była dla mnie taka dobra, Johanno.Hilda powiedziała mi, co pani zrobiłaRobertowi.%7łałuję, że ta strzała nie trafiła go w jego podłe serce.Boże, jak ja go nienawidzę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]