[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A wówczas ja powiedziałam: Ruth, takie same dążenia i modlitwy,jak te, które poświęcasz własnemudziecku, winnaś również poświęcaćpielęgnowaniu dobra w Maryi Elizabeth, skoro powierzono je twejpieczy.A ona odparła, zupełniewyraznie, chociaż ponownie ukryłaprzede mną twarz: Będę do tego dążyłai o to się modliła.Nie miałbyś żadnychobaw, Thurstanie, gdybyś był słyszałi widział ją ubiegłej nocy. Nie mam obaw odparłzdecydowanie. Wprowadzmy ten planw życie. Po chwili zaś dodał Ale radjestem, że poczyniono tak dalekieustalenia, zanim o wszystkimusłyszałem.Me niezdecydowanieodnośnie do tego, co słuszne i niesłuszne niepewność, co do tego, jak dalecewinniśmy ważyć konsekwencje& lękamsię, że przybierają na sile. Wyglądasz na zmęczonego,kochany.W takich razach powinieneśprędzej winić swoje ciało, aniżeliumysł. Bardzo to niebezpieczna doktryna.Zwój przeznaczenia został zwiniętyi nie mogli przewidzieć przyszłości;a jednak, gdyby było im dane ją ujrzeć,to jakkolwiek z początku cofnęliby sięlękliwie, pózniej, rozważywszywszystko, uśmiechnęliby sięi dziękowali Bogu.ROZDZIAA XIXPięć lat pózniejSpokojne dni rozrastały się dotygodni i miesięcy, a nawet lat, a bieguich nie zakłócało żadne wydarzenie,które mogłoby zbudzić ów niewielkikrąg do świadomości upływu czasu.Ktoś, kto znał tych ludzi wówczas, kiedyRuth została guwernantką w rodziniepana Bradshawa, po czym wyjechał, abypowrócić w czasie, o którym terazzamierzam opowiedzieć, zauważyłbypewne zmiany, jakie niepostrzeżeniedotknęły każde z nich; lecz uznałbyrównież, iż życie, które przyniosło takniewiele zamieszania i zmiennych koleilosu, było z pewnością spokojnei niezmącone, i toczyło się w zgodziez dawnym, cichym rytmem miasta,w którym upływała ich egzystencja.Zmiany, jakie by zauważył,spowodowane były naturalnym upływemczasu.Domostwo Bensonówrozświetlała żywo obecność małegoLeonarda, obecnie już nobliwegochłopca w wieku lat sześciu, dużegoi okazałego zarówno pod względemdługości kończyn, jak i postury, o twarzynacechowanej urodą i inteligencją.Istotnie, wielu mogłoby go uważać zazbyt na swój wiek inteligentnego; a żemieszkał pośród dorosłych, myślącychludzi, toteż często przybierał obcywiększości dzieci wyraz zadumy nadtajemnicami, które czekają młodychu progu życia, lecz które bledną, kiedy tow miarę upływu lat coraz częściej mamystyczność z tym, co praktycznei namacalne bledną i znikają, ażwreszcie, jak się wydaje, potrzebawzruszeń wywołanych ogromną jakąśzawieruchą duszy, zanim ponowniezdamy sobie sprawę z istnienia rzeczyduchowych.Lecz niekiedy Leonard zdawał sięprzytłoczony i oszołomiony, wsłuchującsię z przejęciem, i z poważnym,zdumionym spojrzeniem, w toczącą sięwokół rozmowę; innymi znów razypromieniała zeń jasna, pierwotnaenergia życiowa i żadne trzymiesięcznekocię, żadne zrebię, które naglepodrywa kopyta u boku statecznej matki,by rzucić się w cwał po pastwiskuw czystej, szalonej uciesze, w ogóleżadne młode stworzenie nie umiałobyokazać większej wesołości i radościserca. Psotom nie ma końca zwykławówczas mawiać o nim Sally; lecz niebyły to psoty umyślne; i sama Sallybyłaby pierwsza zganiła każdego, ktoużyłby tych samych słów w odniesieniudo jej kochaneczka.I rzeczywiście,pewnego razu już niemal miaławystosować takie ostrzeżenie, ponieważzdawało jej się, że chłopcu dzieje siękrzywda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]