[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak moja matka i Henrietta.Znak zapytania goni znak zapytania.Symbol goni symbol.Stukamw podkowę leżącą przy mnie na trawie.Jestem wdzięczna matce za to, że zabierała mnie napchle targi, jestem wdzięczna swojej Alma Mater za zapoznanie mnie z literaturą WielkichRównin.Jestem wdzięczna swoim słabościom charakteru za to, że umożliwiły mi studiowanieWilli Cather.Jestem wdzięczna lesbijskiemu związkowi mojej matki za to, że zmusił mnie doszacunku dla alternatywnych stylów życia i, w konsekwencji, być może podświadomego zain-teresowania samą Willą Cather.Jestem wdzięczna nocnikowi, który zapoczątkował nowy etapw moim życiu.Clyde'owi, który skończył stary.Toddowi, którego ciekawość mnie tu przywio-dła.Nedowi.Nedowi.Urywam.Co z Nedem? Jego imię wyskoczyło w tym męskim trio równie auto-matycznie jak oddech.Ale Ned nie mieści się w tym akurat równaniu.Jest historią.Zapomnia-łam już o nim.Przyciskam do serca łuskarkę do kukurydzy.Gładzę palcami jej poczerniałe,mocno zużyte powierzchnie.Kręcę korbką, patrzę, jak małe koło wiruje.Czy kiedykolwiek ist-niał piękniejszy przedmiot? I cenniejszy? Gdybym mogła schować go we wnętrzu własnegobiustonosza, zrobiłabym to bez zwlekania.Gdybym mogła przetransportować go helikopteremprosto do sejfu Mary Agnes, nie wahałabym się.Gdybym mogła wynająć opancerzoną fur-gonetkę od Brinksa, zrobiłabym to.Ponownie rozglądam się dokoła.Składam pocałunek na ini-cjałach WC-EL.Wkładam łuskarkę z powrotem do pudełka między jej mniej wartościowychtowarzyszy.Dorzucam jeszcze podkowę.Zawiązuję torbę i wsadzam ją pod kolana.- Abby?Podnoszę głowę.Todd idzie w moją stronę z tacą w rękach.Smażone pączki, lemoniada,hot dogi, plasterki cebuli, różowa chmura waty cukrowej.Tandetne jedzenie dla łowców tande-ty.Uśmiecham się.Macham mu ręką.Umieram z głodu.Jest już po szóstej, kiedy wreszcie opuszczamy farmę.Todd zrobił wywiady z jeszczekilkoma handlarzami.Kupił jeszcze trzy noże i jedną starą wiatrówkę. Zabawki dla chłopców"- wyjaśnia z tak nieposkromioną radością, że wydaje mi się, iż tym wszystkim miłującym po-kój, oświeconym mężczyznom - z ich mantrą: faceci-mogą-gotować-dziewczęta-wbijać-gwozdzie - wśród których dorastałam, brakuje kluczowego chromosomu.W ciągu ośmiu go-dzin, które tu spędziliśmy, wygłosiłam na temat kolekcjonowania, zbierania, weryfikowaniaautentyczności, targowania się traktat mogący się równać doktorskiej dysertacji.Todd zapisałjuż dwa notesy moimi tylko słowami.To zadziwiające, jaki człowiek robi się elokwentny, kie-SRdy każde jego słowo jest notowane - jeśli nawet nie dla przyszłych pokoleń, to przynajmniej dlagazety codziennej o przytłaczająco dużym nakładzie i wersji elektronicznej, którą mogą czytaćludzie na całym świecie.Gdy tylko potykam się, łapię na jakimś niefortunnym określeniu albogłupkowatej uwadze, przerywam.- Nie napiszesz tego? - upewniam się.- Nie, jeśli nie chcesz - potwierdza.- Ale pamiętaj, to wszystko jest świetną reklamą dlatwojego stoiska.Gdyby tylko ojciec mógł mnie teraz widzieć.Oto ja, kobieta przezwyciężająca własnąnieśmiałość i umiłowanie prywatności dla dobra swojego stoiska.Kobieta licząca na nagrodę,której szyków nie pokrzyżują żadne złe przeczucia, perspektywa składania zeznań oraz zdradaeks-ukochanego, teraz zakichanego.Więcej nawet, kobieta, która nigdy, ze swej strony, niezdradzi tego kochanka w podobny sposób, niezależnie od tego, jak bardzo zasługuje on napuszczenie farby, której sam już tyle narozlewał.Czy ja mogłabym kiedykolwiek zawieść czy-jeś zaufanie? Czy kiedykolwiek mogłabym ujawnić tajemnice tych, których kocham? Nie! Oj-ciec powinien przyjrzeć się dobrze swojej córce o żelaznym kręgosłupie.Jestem kobietą odpo-wiedzialną.Kobietą, która kontroluje to, co mówi.Nie wspominając już o kobiecie, która nigdy nie zawiodłaby dziennikarza.To dla ToddaTuckera wędrowałam od stołu do stołu, odwalając kawał dobrej roboty, ale nie odczuwając jużśladu dreszczyku na widok któregokolwiek z pozostałych zardzewiałych artefaktów czy bły-skotek z pietyzmem porozkładanych na wyprasowanych ścierkach i lakierowanych blatach.Au-skarka do kukurydzy - faworytka, najlepsza na wybiegu, ulubienica - cieszy się moją absolutnąwiernością.Todd zamyka nasze zdobycze w bagażniku swojego volkswagena.Opadamy na przedniesiedzenia.Rzuca kapelusz na tył.Ociera czoło ramieniem.- Uff! - wzdycha.- Podziwiam cię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]