[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postąpiła krok do tyłu i przyglądała mu się długo i krytycznie.Obeszła go dookoła, wpatrując się w przyciemnione świeżo włosy,uformowaną twarz i nowy kolor oczu.Upodobniła go, ale niezbytdobrze. - Uważam, że wygląda jak skóra zdarta z tamtego - zapewnił jąPolowski.- Czym się teraz martwisz?- Martwię się, bo nagle zrozumiałam, że to czyste wariactwo.Odwołajmy to.- Pracowałaś nad nim przez całe popołudnie.Zrobiłaś mu nawetpiegi na nosie.Co jeszcze chcesz poprawić?- Nie wiem.Jakoś mi się to wszystko nie podoba! Olliepotrząsnął głową.- Kobieca intuicja.Powinno się brać ją pod uwagę.- A oto moja intuicja - odparł Sam.- Uważam, że się uda.Tojedyna szansa, aby zakończyć sprawę.Cathy zwróciła się do Victora.- To twoje życie będzie zagrożone, i to twoja decyzja.- Chciałapoprosić go, by tego nie robił, by został z nią.Ale widziała w jegooczach, że już się zdecydował.- Cathy, uda się.Uwierz mi - zapewnił ją.- Wierzę tylko, że cię zabiją, i nie chcę znalezć się w pobliżu,żeby to oglądać.Odwróciła się i wyszła.Stanęła na parkingu motelu Rockabye iotuliła się ramionami.Usłyszała odgłos zamykanych drzwi, a potemzbliżające się kroki.- Nie musisz tu zostawać - powiedział.- Ta plaża w Meksykuczeka.Możesz tam polecieć dziś wieczorem, żeby znalezć się dalekood tego zamętu.- Chcesz, żebym pojechała?- Tak - odrzekł po namyśle.Wzruszyła ramionami, udającnonszalancję.- W porządku.Myślę, że masz rację.- Ocaliłaś mi życie, więc powinienem zapewnić cibezpieczeństwo.Jestem gotów dostać się do Virateku.Gotów zrobićdużo głupstw.Ale nie jestem gotów patrzeć na to, jak stanie ci się cośzłego.- Przyciągnął ją do siebie.- Cathy, Cathy.Nie jestem wariatem.Nie chcę umierać.Ale nie widzę innego sposobu.Wtuliła się twarzą w jego pierś i poczuła bicie serca, równe iregularne.Bała się myśleć, że może ono zamilknąć, że nie przygarnąjuż jej te ramiona.Był na tyle odważny, aby przeprowadzić tenszaleńczy plan; czy ona nie może wykrzesać w sobie takiej samejodwagi? Zaszliśmy razem tak daleko.Jak mogę nawet pomyśleć otym, żeby cię zostawić? Teraz, kiedy wiem, że cię kocham?Drzwi otworzyły się i na parking padł snop światła.- Gersh? - zawołał Ollie.- Już pózno.Musimy jechać.- Chcesz, żeby Ollie zawiózł cię na lotnisko?- Nie.Jadę z wami.- Jesteś pewna?- Ostatnio nie jestem już niczego pewna.Ale jakoś towytrzymam.- Spróbowała się uśmiechnąć.- A poza tym mogę byćpotrzebna na planie.Jeśli twarz ci odpadnie.- Potrzebuję cię nie tylko do tego.- Gersh?Victor wziął Cathy za rękę.- Idziemy - odparł.- Oboje.- Zbliżam się do bramy głównej.Jeden strażnik w budce.Pozatym nikogo.Słyszysz mnie?- Głośno i wyraznie - odezwał się głos Polowskiego.- Okej.Idę.%7łycz mi szczęścia.- Będziemy na odbiorze.Połamania.Skulili się we czwórkę w furgonetce zaparkowanej o kilkasetmetrów od głównej bramy Virateku.Wystarczająco blisko, by słyszećkomunikaty Victora, ale zbyt daleko, by mu pomóc.Mając połączenie,mogli śledzić jego drogę.Mogli również zostać świadkami jegośmierci.W ciszy czekali na pierwszą przeszkodę.-.wieczór - rzekł Victor, zatrzymując się.Strażnik wyjrzał zbudki przez okienko.Dwadzieścia parę lat, czapka prosto, zapięty poszyję.Pete Zahn, służbista pierwszej kategorii.Jeżeli ktoś możezniweczyć całą akcję, to na pewno on.Victor podjął odważny wysiłek,by się uśmiechnąć, i modlił się, żeby maska nie popękała.Wymianaspojrzeń trwała całą wieczność.Potem, ku wielkiej uldze Victora,chłopak się uśmiechnął.- Będzie pan pracował do pózna, doktorze Black?- Zapomniałem czegoś w laboratorium.- Musi być coś ważnego, że przyjeżdża pan o północy.- To te rządowe kontrakty.Czas nas goni.- Racja.- Strażnik machnął ręką.- Powodzenia.Z bijącym sercem Victor przejechał bramę.Dopiero na pustymparkingu wydał z siebie westchnienie ulgi. - Pierwsza przeszkoda - powiedział do mikrofonu.- Dalej,chłopaki, rozmawiajcie ze mną.- Jesteśmy - odezwał się Polowski.- Wchodzę do budynku.Nie wiem, czy sygnał przedostanie sięprzez mury.Więc jeżeli przestaniecie mnie słyszeć.- Będziemy na nasłuchu.- Mam wiadomość dla Cathy.Daj mi ją.Nastąpiła przerwa, apotem usłyszał:- Jestem, Victorze.- Chcę ci tylko jedno powiedzieć.Wrócę.Obiecuję.Słyszyszmnie?Nie był pewien, czy to osłabł sygnał, czy w jej głosie słychać byłołzy.- Słyszę.- Wchodzę.Nie odjeżdżajcie beze mnie.Tylko minutę zabrało Zahnowi sprawdzenie numerurejestracyjnego samochodu Blacka.W budce był spis, do którego Petesięgał rzadko, bo znał na pamięć numery samochodów należących doszefostwa.To była dla niego gimnastyka umysłu, sprawdzian dla jegosprytu.A numer na samochodzie doktora Blacka nie był prawidłowy.Znalazł spis.Samochód się zgadza, szary lincoln z 1991, sedan.Był prawie pewien, że to doktor Black był kierowcą.Ale numer byłinny.Pomyślał przez chwilę, próbując znalezć jakieś wytłumaczenie.Black mógł jechać innym autem albo robił mu kawał, wystawiając gona próbę.A może to wcale nie był Archibald Black.Pete sięgnął po telefon.Jedyny sposób, żeby sprawę wyjaśnić, tozadzwonić do Blacka do domu.Już po północy, ale musi to zrobić.Jeżeli Black nie odpowie, to znaczy, że to on siedział w lincolnie.Ajeżeli odbierze telefon, to znaczy, że dzieje się coś niedobrego.Dwa dzwonki.- Halo? - odezwał się półprzytomny głos.- Tu Pete Zahn, nocny strażnik w Virateku.Czy mówię zdoktorem Blackiem?- Tak.- Czy to doktor Archibald Black?- Jest pózno! O co chodzi?- Panie doktorze, nie wiem, jak mam to panu powiedzieć, ale.-Pete odkaszlnął.- Pański sobowtór właśnie przejechał przez bramę. - Przeszedłem przez główne wejście.Idę przez hol do stanowiskaochrony.- Victor nie oczekiwał odpowiedzi i żadnej też nie usłyszał.Budynek był betonowym szkaradzieństwem, zaprojektowanym, abyprzetrwać przez całą wieczność.Sygnał radiowy nie przenika przez temury.Teraz był naprawdę sam.Podszedł do zamkniętych drzwi z napisem Tylko dlaupoważnionego personelu".Z sufitu patrzyła skierowana prosto naniego kamera.Zignorował ją demonstracyjnie i przeniósł uwagę naklawiaturę zamka zamontowanego na ścianie.Kod, który pozostawiłmu Jerry, otworzył główne wejście; czy druga kombinacja otworzykolejne drzwi? Ręce mu się spociły, kiedy wbijał siedem cyfr.Wpadłw panikę, kiedy rozległ się pulsujący sygnał, a na ekraniku pokazałasię informacja: Kod bezpieczeństwa nieprawidłowy.Brak dostępu".Pod maską poczuł kropelki, a potem strużki potu.Możeprzestawił kolejność cyfr? Wiedział, że ktoś go obserwuje przezkamerę, i zastanawiał się, dlaczego ten człowiek tak długo nie reaguje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]