[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapukałam do drzwi.Nie odpowiedział.Zajrzałam dośrodka.Nie było go tam.Zaniepokoiłam się, nie miałam pojęcia, gdzie jest Matt.Zanimjednak zarządziłam przeszukanie całejposiadłości, wpadłam do siebie po sweter i zobaczyłam karteczkęprzypiętą do drzwi. Poszedłem do Willi na lunch.Do zobaczenia pózniej - Matt".Zwietnie.Zerwałam ją z drzwi i weszłam do pokoju.Naprawdęchciałam z nim pogadać, zwłaszcza teraz, gdy otaczał mnietotalny chaos, a on siedzi u Willi.W ogóle tego nie pojmowałam.Nie mieściło mi się w głowie, co mogą razem robić.Właściwiepowinni się nienawidzić.Opadłam na łóżko i niemal od razu zasnęłam.Nie spodziewałamsię nawet, że jestem aż tak zmęczona, ale najwyrazniej szkoleniepochłaniało wszystkie siły.Syndrom sztokholmskiPo napaści Vittry podczas mojego balu przywykłam do naradobronnych.Spotykaliśmy się w sali wojennej, w południowym skrzydle.Zciany nikły pod licznymi mapami, upstrzonymi czerwonymi izielonymi plamkami, które oznaczały miejsca, w którychmieszkały inne plemiona trolli.Pod jedną ze ścian stał ogromny mahoniowy stół, za nim - tablica.Tam ustawiły się Elora i Aurora, matka Tove.Z niewiadomychpowodów zawsze razem prowadziły te narady.Aurora niewierzyła, że Elora jest w stanie dowodzić królestwem, niepojmowałam jednak, dlaczego Elora pozwala jej choćbyczęściowo przejąć kontrolę.Resztę sali wypełniały krzesła, niepasujące do siebie, bozniesiono je z innych pomieszczeń.Ponieważ nasze matkiprzewodziły naradom, Tove i ja zawsze zjawialiśmy się jakopierwsi.I dobrze; dzięki temu zajmowaliśmy dyskretne miejsca ztyłu.Wśród dwudziestu osób zazwyczaj uczestniczących w tychnaradach był Garrett Strom, ojciec Willii być może kochanek mojej matki; kanclerz - blady, otyłymężczyzna, który patrzył na mnie takim wzrokiem, żeokrywałam się gęsią skórką, Noah Kroner, milczący ojciec Tove,i kilku innych markizów, markizy i tropiciele.Jednak dzisiaj w sali było więcej osób niż zazwyczaj, schodzilisię ludzie, których nigdy nie widziałam, w tym wielu tropicieli.Ci jednak nie siadali - byłoby to nieuprzejme ze względu naograniczoną liczbę krzeseł.Duncan stał za moimi plecami, choćtrzykrotnie mu powtórzyłam, że ma usiąść.Willa wpadła na kilka minut przed zaplanowanym początkiemnarady, przepychała się przez tłum.Z brzękiem bransoletekwyminęła tropicieli i usiadła koło mnie.- Przepraszam za spóznienie.- Willa wygładziła spódnicę ipoprawiła ją na kolanach, odgarnęła włosy z oczu i uśmiechnęłasię do nas.- Coś mnie ominęło?- Na razie jeszcze nic się nie wydarzyło - odparłam.- Sporo ludzi, co? - Willa rozejrzała się po sali.Jej ojciec spojrzałw naszą stronę.Pomachała mu.- Fakt.Krzesło naprzeciwko mnie było puste i Tove poruszał nim siłąumysłu.Tłum go przytłaczał, dokuczał mu hałas w głowie.Kiedyzmęczył się poruszaniem przedmiotów, słyszał słabiej i białyszum nie doskwierał mu tak bardzo.- To naprawdę poważna sprawa? - Willa zniżyła głos.-Słyszałam, że znasz tego tropiciela Yittry.- Nie znam go - zaprzeczyłam.- Widziałam go, kiedy u nichbyłam.To nic takiego.- Pokonałeś go.- Willa patrzyła na Duncana.Zwracała się bezpośrednio do niego, nie pytała mnie, czy mójtropiciel coś zrobił.Traktowała go przyzwoicie i to mnieszokowało.- Nie do końca.- Duncan nadął się dumnie, ale zaraz sobieprzypomniał, że stanęłam w obronie Lokiego.Zawstydził się iopuścił wzrok.- Widziałem, jak powalił strażnika i wezwałemposiłki, to wszystko.- Jak to się stało, że nie pokonał ciebie? - zapytałam.Od wczoraj właściwie nie mieliśmy okazji porozmawiać.Byłamciekawa, jak udało mu się pojmać Lokiego, który przecieżpozbawiał innych przytomności jednym spojrzeniem.- Nie spodziewał się oporu.- Duncan znowu się napuszył.Pozwoliłam mu na to.- Zmyliły go pozory, kiedy mnie zobaczył,a potem dopadli go inni strażnicy.- Co robił, kiedy go nakryłeś? - dopytywała się Willa.- Nie wiem.- Duncan pokręcił głową.- Chyba zaglądał przezokno.- Podglądacz? - Uniosłam brew.- Pewnie chciał popatrzeć na Wendy - rzucił nonszalancko Tove.Krzesło przede mną przysunęło się tak blisko, że małobrakowało, a uderzyłoby mnie w kolana.- Przepraszam.- Ostrożnie.- Na wszelki wypadek przesunęłam nogi.Objęłam kolana rękami.Elora łypnęła groznie.Usłyszałam jejgłos w głowie: Królewna tak nie sia-da.Miałam na sobie spodnie, więc zignorowałam ją i spojrzałamna Tove.- Jak myślisz, dlaczego chciał mnie zobaczyć? -zapytałam.- Pragnie cię - odparł zwyczajnie.- Jesteś królewną - zauważyła Willa, jakbym mogła o tymzapomnieć.- A skoro o tym mowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]