[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak.Ona sama ostrzeże ojca.I nie ma co marzyć, że uda jej się zadzwonić z telefonu wapartamencie.Zane do tego nie dopuści.Dlatego trzeba za wszelkącenę wymknąć się z hotelu.Zsunęła się z łóżka.Zane nie zatrzymywał jej, choć przyglądał jejsię uważnie, jakby bał się, że ona zemdleje albo znowu zwymiotuje.Albo uderzy go w twarz.Zważywszy na jej ciążę, każde z tych134zachowań byłoby uzasadnione.Ale na każde z nich szkoda terazczasu.Zaciągnęła szczelnie poły wielkiego szlafroka, tak jak kiedyśotulała się w jego czarną koszulę.- Powiedz mi, a co dokładnie robi twój brat?- Jeśli naprawdęzamierzała ojcu pomóc, musi zdobyć jak najwięcej informacji.Niewiedziała, czy robi dobrze, ale teraz nie chciała się nad tymzastanawiać.Z konsekwencjami zmierzy się pózniej.Zdawała sobiesprawę, że nie działa rozsądnie, że idzie tylko za głosem serca.Istawia na zaufanie.A czy może być inaczej? Ona znała ojcanajlepiej, wiedziała, że nie wolno jej przestać wierzyć w jegouczciwość i poczucie honoru.I niezależnie od tego, jakby się nie różnił od swego zięcia, którymwzgardził, łączyło ich jedno.Poczucie honoru.Wpisane na stałe dokodeksu postępowania.Zane wstał z łóżka i wreszcie odpowiedział na jej pytanie.- Co mój brat robi? Myślę, że tego nie musisz wiedzieć.Po raz pierwszy poczuła, że wzbiera w niej gniew.Odwróciła siębez słowa, wróciła do łazienki i regularnym kopniakiem zatrzasnęłaza sobą drzwi.W łazience było już jak w saunie.Barrie zakręciłaprysznic, włączyła wentylator i przystąpiła do oględzin sukienki.Wszystkie zagniecenia znikły.Zrzuciła szlafrok.Bieliznę, naszczęście, przyniosła wcześniej do łazienki.Ubrała siębłyskawicznie.Wilgotny jedwab sukienki przylegał do ciała,obciągnęła tu i tam, ale to przecież nieważne.Szkoda czasu.Przetarła ręcznikiem zaparowane lustro, przejechała szczotką powłosach i zrobiła lekki makijaż.Musi przecież wyglądać jaknajbardziej normalnie.O, Boże! Ten wentylator jest głośny i ona może nie słyszeć, kiedywjadą do pokoju z tym śniadaniem.Poza tym trzeba przypomniećsobie, gdzie leży torebka, no i dotrzeć do niej tak, aby Zane tego niespostrzegł.Zane miał słuch nadzwyczajny, teraz też na pewnonasłuchuje, co ona tu robi.Ale ta jego czujność ma wielki plus.Kiedy kelner wjedzie ze śniadaniem, Zane będzie obserwował każdyjego ruch.I to jest ten jedyny moment, kiedy będzie mogławymknąć się niepostrzeżenie z apartamentu.Ale czasu ma niewiele.135Kiedy kelner sobie pójdzie, Zane zaraz zacznie ją wołać, a potemzapuka do drzwi łazienki.Nie ma sensu czekać na windę.Lepiej zbiec schodami.No tak, alena dole może już czekać Zane, który właśnie skorzystał z windy.Uchyliła drzwi, cichutko, łudząc się, że Zane nie usłyszy.Niestety.- A co ty tam robisz?Wyglądało na to, że Zane stoi w podwójnych drzwiach, łączącychsypialnię z salonikiem.- Makijaż - warknęła i nie mijając się z prawdą, otarła pot z czołai od nowa zaczęła się pudrować.Gniew minął, ale pomyślała, że lepiej, jeśli on będzie myślał, żeona jest wściekła.Do kobiety w ciąży i do tego wściekłej należypodchodzić bardzo ostrożnie.Usłyszała ciche stukanie, niewątpliwie do drzwi, wiodących zsaloniku na korytarz.- Zniadanie dla państwa! - zawołał ktoś, wyraznie z hiszpańskimakcentem.Barrie błyskawicznie znów odkręciła wodę, żeby zagłuszała jejruchy.Przez szparę w drzwiach widziała sypialnię, otwarte drzwi dosaloniku, a w saloniku Zane'a podchodzącego do drzwiprowadzących na korytarz.Pod ramieniem Zane'a zauważyłaznajomy futerał.No tak, szanowny małżonek zamierza się skupićteraz wyłącznie na kelnerze.Wysunęła się z łazienki, nie podejmując ryzyka, aby zamknąćdrzwi za sobą.Potem szybciutko przemknęła pod ścianą sypialni,żeby zniknąć z pola widzenia Zane'a.Cud prawdziwy - na krzesełku,tuż obok, leżała torebka.Chwyciła ją z ulgą, wsunęła stopy wpantofle i znieruchomiała, wsłuchując się w odgłosy dobiegające zsaloniku.Wózek zaturkotał, czyli kelner wjechał ze śniadaniem.Na pewnowidok dwumetrowego faceta z pistoletem pod pachą podziałał naniego deprymująco.Głos kelnera był wyraznie zdenerwowany, a tona pewno jeszcze bardziej wzmogło czujność Zane'a, który terazniewątpliwie jak jastrząb śledził każdy ruch nieszczęśnika.A więc nadeszła pora na wykonanie zadania.Barrie udało siębezszelestnie podejść do niedomkniętych, podwójnych drzwi.136Ostrożnie spojrzała przez szparę i poczuła, jak jej kolana miękną, ztej wielkiej ulgi.Zane stał plecami do drzwi i obserwował kelnera.Czyli wybieg z wodą, lejącą się do umywalki, okazał się bardzoskuteczny.Zane, śledząc Barrie, zadowalał się tylko słuchem, wzrokzarezerwował dla kelnera.Barrie nabrała głęboko powietrza i przystąpiła do operacjinajtrudniejszej.Cichusieńko, na palcach, przekroczyła przestrzeńwidoczną z saloniku przez szparę w drzwiach.Jej serce dygotało zestrachu, bała się, że w którymś momencie poczuje na ramieniuciężką dłoń.A jednak wszystko poszło dobrze i udało jej się dotrzećdo drzwi sypialni, wychodzących na korytarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]