[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciężko westchnął biedny księżyna na widok ośnieżonych dachów i białej wieżykościoła swojej parafii.A nuż przed plebanią stoi stolarz z rachunkiem? Zaledwie jednakzrobił kilka kroków na ulicy wioski, gdy oto jakaś nieznajoma pani, ubrana z miejska,podeszła do niego i zapytała: Czy to ksiądz jest proboszczem w Ars? Tak, to ja odrzekł ksiądz Vianney.Ku wielkiemu zdumieniu księdza nieznajoma pani wyjęła ztorebki kopertę, mówiąc: Niech to ksiądz przyjmie na jakiś dobry cel.Zaledwie biednyksiężyna zdołał wyjąkad kilka słów podziękowania, gdy dama wsiadła do czekającego naskraju drogi powozu i odjechała.Gdy otworzył kopertę, stwierdził, że znajdowało się wniej sześd stufrankowych banknotów. O Boże! Jak szybko przyszła pomoc?. jęknął.Inie zwlekając ani chwili pobiegł do kościoła, by podziękowad za nią PoprzednikowiChrystusa.102Stolarz był bardzo zadowolony, kiedy ksiądz proboszcz odliczył mu całą należnośdza pracę. Ależ, księże proboszczu, nic się nie spieszyło.Doskonale wiedziałem, żemogę na księdzu polegad. A jednak, jak mi się zdaje, przedtem słyszałem inną śpiewkę odrzekł z uśmiechem proboszcz. Ale niech pan nie zaniesie tego wszystkiego dokarczmy. Nie ma obawy.Mam w domu siedem gąb do nakarmienia. Tym bardziejjest mi przykro, że nie mogłem wcześniej panu zapłacid.Tymczasem nowe plany dojrzewały w głowie proboszcza z Ars.Dotychczas wioskanie posiadała szkoły we właściwym tego słowa znaczeniu.Tylko podczas zimowychmiesięcy przebywał tu jakiś nauczyciel, który wspólnie dziewczynki i chłopców poduczałnieco czytad, pisad i rachowad.Tak bardzo troskliwemu duszpasterzowi nie podobała sięszczególnie ta wspólna nauka.Ponadto dziewczynki potrzebowały innych wiadomości zewzględu na to, że miały kiedyś zostad dobrymi gospodyniami. Muszę założyd szkołę dla dziewcząt postanowił proboszcz, i zaraz zabrał siędo poszukiwania odpowiednie go pomieszczenia.Znalazł je w bezpośrednim sąsiedztwiekościoła.Nie miał tylko potrzebnych pieniędzy na zakup domu. Kasiu zwrócił się pewnego wiosennego poranka 1824 roku do młodejLassagneówny musisz się znowu razem ze mną modlid, bo mam nowy projekt.Młodadziewczyna obiecała swoją pomoc w modlitwie, lecz z iście kobiecą ciekawością zaczęławypytywad, na czym ten projekt polega. Chcę kupid dom, żeby założyd w nim szkołę dla dziewcząt.Ty będziesz w niejpierwszą nauczycielką. Ja nauczycielką? zawołała zdziwiona Kasia.I za niosła sięśmiechem aż do łez. Co w tym śmiesznego? zapytał proboszcz, marszcząc brwi. Ależ ja ledwie, jako tako umiem pisad.Niewiele zdołaliśmy się nauczyd podczaszimy z nauczycielem. Nauczysz się, czego trzeba.Po Wielkanocy pójdziesz do sióstrjózefitek do Fareins.Te dobre zakonnice nauczą cię wszystkiego, co jest konieczne doprowadzenia szkoły.Gdy zdobędziesz odpowiednie wiadomości, wrócisz i będziesznauczycielką.Nie mogę ci obiecad pensji, ale nad koniecznymi wydatkami będę czuwał. Jesteśmy biedni i tatuś nie będzie mógł płacid za naukę. Biorę to na siebie.Ale, czy przypadkiem nie znasz jeszcze jednej dziewczyny, która by przystała na mójprojekt? Jest przecież Benedykta Lardet odrzekła bez wahania Kasia. Rzeczywiście.Masz słusznośd.Porozmawiam z nią.Ostatecznie obydwiedziewczyny udały się do Fareins, gdzie siostry józefitki zajęły się ich wykształceniem.Ksiądz proboszcz zaś rozpoczął kwestę.Hrabia des Garets przekazał mu znaczną sumę.Wójt, Fleury Treve, Michał Cinier i inni parafianie dołożyli swoją częśd.Jaricot oraz paruinnych dobrodziejów z Lyonu też odpowiedziało na jego prośbę.I tak doszło do zebraniawiększej części kwoty, potrzebnej do zakupienia domu.Pomimo to, trzeba było jeszczesporo pieniędzy.Pewnego ciepłego pazdziernikowego dnia ksiądz proboszcz ujrzał przybywającegobrata Franciszka. Przynoszę ci twoją częśd rzekł, wyjmując z kieszeni sakiewkę.103Zbiory w tym roku były dobre, a ponadto mogliśmy korzystnie sprzedad wino z 1822roku.Dlatego, jeżeli ci to odpowiada, mogę ci z góry wypłacid za dwa lata. Sądzę, żemi to będzie na rękę odrzekł ksiądz Vianney rozpromieniony. Pomyślałby jeszcze,kto, że i ty biedę klepiesz wtrącił z niedowierzaniem Franciszek. A cóż ty myślisz?Biedny wiejski proboszczyna zawsze potrzebuje pieniędzy.I Franciszek wyłożył na stółdziewiędset franków. , Ale bądz oszczędny dodał ze śmiechem, bo przez następne dwa lata nicnie dostaniesz. Oczywiście, proboszcz zapewnił, że oszczędnie będzie gospodarowałpieniędzmi.Ale skoro tylko brat odszedł, natychmiast pobiegł do starego Lacóte'a,którego własnością był dom przy kościele, i wyłożył mu na stół należnośd.W dzieo świętego Marcina ksiądz Vianney mógł otworzyd swoją szkołę.KatarzynaLassagne i Benedykta Lardet, po powrocie z Fareins, zamieszkały w nowo otwartymdomu.Przyłączyła się do nich Joanna-Maria Chanay, młoda dziewczyna z Jassans, któramiała uczyd dziewczynki robót ręcznych i czuwad nad stroną materialną pozostałychdwóch nauczycielek.Oby tylko było co do garnka włożyd! Ale kuchnia i spiżarnia świeciły pustkami.Ipewnie wszystkie trzy dziewczyny byłyby pomarły z głodu, gdyby nie zlitowały się nadnimi matki oraz inne miłosierne osoby.Ludzie z Ars chętnie posyłali swoje córki do nowej szkoły.Były też uczennice zsąsiednich wiosek.Wkrótce trzeba było urządzid sypialnię dla szesnastu dziewcząt, po-chodzących z dalszych okolic i stąd zmuszonych do zamieszkania na miejscu.Było to zródłem wydatków dla nieszczęsnej kucharki.Ksiądz proboszcz, bowiemnie chciał od swoich podopiecznych żądad opłaty za naukę ani za utrzymanie.Poprzestawał na tym, co rodzice albo dobrodzieje dawali mu dobrowolnie. Nazwałem ten dom Domem Opatrzności.A więc Pan Bóg będzie się troszczył orzeczy konieczne.I rzeczywiście żadna dziewczyna nie cierpiała głodu.Jednakże częstowszystkie trzy nauczycielki musiały sobie łamad głowy, żeby wymyślid, co jutro podadwychowankom.Codziennie około południa dobry ksiądz proboszcz przychodził odwiedzad szkółkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]