[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zabrałeś mi żonę! Jedyną kobietę, którą kochałem!- Ty sam ją sobie odebrałeś, Jackson - mówi Devon.Szaleniec unosi jaskrawo pomalowaną górną wargę.- Miałem nadzieję, że będziesz rozsądniejszy, chłopcze - mówi.- Widzę jednak, że jesteśrównie nieprzejednany jak mój brat!- Oddaj mi Amandę - mówi Randolph, usiłując zachować spokój.- Daj mi ją, a wtedypodyskutujemy o otwarciu Otchłani.- O ho, ho! - śmieje się Szaleniec.- Nie puszczę tak łatwo tej młodej damy!Devon widzi, że Randolph słabnie.Im głośniej płacze Amanda i im bardziej jest przerażona,tym mniej stanowczo jej ojciec broni Otchłani.- Nie poddawaj się, Randolphie! - woła Devon.- Jeśli nie ustąpi - grucha z uśmiechem Szaleniec - wtedy naprawdę przestraszę moją małąbratanicę.Po tych słowach słychać łopot błoniastych skrzydeł.Nad ich głowami pojawia się demonpodobny do tego, którego Devon pokonał w ogrodzie.Z piskiem rozkłada ogromne skrzydła inastawia szpony.Przysiada na biblioteczce, wbijając czerwone ślepia w dziewczynkę.Amandą wydaje mrożący krew w żyłach okrzyk przerażenia.- Dobrze! - woła jej ojciec.- Możesz otworzyć Otchłań! Rób, co chcesz! Tylko oddaj micórkę!- Nie! - krzyczy Devon.- Pomyśl, co on zrobi z taką mocą!Randolph rzuca się naprzód, wyciągając ręce.- Nie dbam o to! Tylko oddaj mi Amandę!Oczy Szaleńca rozszerzają się z pożądania, gdy rygiel na drzwiach Otchłani zaczyna sięodsuwać.- Nie! - woła ponownie Devon.Portal otwiera się z trzaskiem.- Jest moja! - wrzeszczy radośnie Jackson.- Jest moja!Wypuszcza dziewczynkę i skacze ku swej zdobyczy.Randolph chwyta Amandę.Wszystkoto dzieje się w mgnieniu oka, lecz Devon okazuje się szybszy od Szaleńca.Dopada portalu przedJacksonem.I rzuca się w Otchłań!Już tu byłem.Mogę zrobić to ponownie.Jest ciemno i strasznie gorąco, a smród aż dusi.Niemuszę wchodzić głęboko.Tylko tyle, żeby zablokować drogę demonom i nie pozwolić Jacksonowi ich wypuścić.Ustawia się w samym portalu, własnym ciałem barykadując przejście.- Zejdz mi z drogi, głupi chłopcze! - rozkazuje Szaleniec.- Zmiesz bronić mi dostępu domojej prawowitej własności?Devon czuje gromadzące się za jego plecami demony.Ich brudne pazury i okryte łuskamiłapska czepiają się jego pleców, łapią za łydki, wbijają w ramiona.- Najpierw będziesz musiał mnie zabić! - krzyczy Devon.- Moi słudzy zrobią to za mnie - ze śmiechem odpowiada Jackson, gdy jakiś stwór kąsaDevona w ramię.Chłopiec do krwi gryzie się w język, powstrzymując krzyk bólu.Zatem tak to się skończy, myśli Devon.Tak umrę.Randolph pokona Jacksona, ale ja zginę,tu w Otchłani.Coś śliskiego i wilgotnego przyciska mu się do ucha.Odsuń się, panie.Możesz się do nas przyłączyć.Czy to nie lepsze niż być powoli pożartymżywcem?Inny stwór wgryza mu się w udo.Tym razem Devon nie może powstrzymać krzyku.- Widzisz? - rozlega się głos Szaleńca z drugiej strony portalu.- Już zacząłeś umierać!Umrzesz tu, mój chłopcze, i nikt.Czarnoksiężnik urywa w połowie zdania.Devon słyszy odgłosy walki przed drzwiamiOtchłani.Widocznie zapewniwszy bezpieczeństwo Amandzie, Randolph znów ruszył do walki.Wiedział, że będę działał.Wiedział, że to zrobię.Ufał mi - dlatego ustąpił, żeby uratować córkę!Zaufał mi!A ja go nie zawiodłem!Zęby innego stwora wbijają się w jego pośladek.Devon rozumie, że powinien wynieść sięstąd - i to szybko!Jednak nie jest to takie łatwe.Demony trzymają go i nie puszczają.Zabierz nas ze sobą, panie!Nie zostawiaj nas!Z całej siły strząsa je z siebie.- Wracajcie do swej Otchłani! - krzyczy i skacze naprzód, wyrywając się trzymającym go wprzejściu demonom.Pada jak długi na podłogę komnaty.Montaigne błyskawicznie zatrzaskuje drzwi i zasuwa rygiel.- Zamknij portal! - woła do Devona, a ten machnięciem ręki ponownie zamyka Otchłańprzed Szaleńcem.Kiedy jednak obaj odwracają się, widzą, że Jackson zdobywa przewagę nad Randolphem.Amanda znikła, wróciła do równoległego świata, i demona też nie ma.Z pewnością Randolph odesłał go do piekła - lecz teraz obaj czarodzieje walczą na podłodze.Szaleniec siedzi na bracie iobiema rękami ściska go za gardło.- Umrzesz za to, że chciałeś zająć należne mi miejsce - mówi Jackson.- Giń!Twarz Randolpha sinieje.Pojedynek tych dwóch, równie potężnych czarodziei, zaraz sięrozstrzygnie.Tylko jeden z nich wyjdzie z niego z życiem.- Ja jestem panem Kruczego Dworu! - krzyczy Jackson.Ma twarz wykrzywioną zwściekłości, gdy podnosi oczy, żeby na nich spojrzeć.Jego kostium klauna znikł.Znów jestApostatą i wydaje się, że zwyciężył.Jego brat znieruchomiał.Przestał walczyć.- Ja jestem panem iwładcą! - ogłasza Jackson.- Nikt inny!- Nie, dopóki ja mam coś do powiedzenia!Devon odwraca się.Nagle tuż za plecami Szaleńca pojawia się Miranda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed