[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I oczywiś-cie rozumiem dokończył z uśmiechem.Jej też nie było lekko się zdecydować, ale zrobiła todla brata.Teraz pluła sobie w brodę, bo Ben znów miałswoją chandrę i nie chciał nikogo widzieć.Równiedobrze mogła jechać z Grantem, niepotrzebnie została.Schła z tęsknoty, a Grant miał wrócić dopiero w przy-szłym tygodniu.To jeszcze tyle czasu.Zaprzątniętamyślami popatrzyła przez okno sypialni.Coś przyciągnę-ło jej wzrok.Zmarszczyła brwi, przyjrzała się dokładniej.Dziewczyna, trzymająca się ogrodzenia po drugiejstronie, nie wyglądała dobrze.Jeszcze chwila, a osuniesię na ziemię, szybko oceniła Ruth.Pośpiesznie zbiegłapo schodach, ruszyła do drzwi. Dzień dobry, zobaczyłam panią przez okno wyja-śniła, podchodząc do chwiejącej się Chrissie. Dobrzesię pani czuje? Może wejdzie pani do mnie na chwilęodpocząć?Nie słyszała kroków nadchodzącej Ruth i nie zdążyłaotrzeć łez z twarzy.Podziękowała za uprzejme za-proszenie, lecz Ruth przejęła inicjatywę.Mocno ujęła jąpod rękę i grzecznie, ale stanowczo, poprowadziła dodomu.Nie miała siły protestować.Posłusznie podeszła dodrzwi, weszła do środka.Zawsze była niezależna, wręczuparta, jak z czułością mówiła czasem mama.Samadecydowała o tym, co będzie, a czego nie będzie robić.Ale teraz, co ją samą zdziwiło, była zadowolona z faktu,że ktoś inny nią pokieruje, postanowi za nią.Dom Ruth był niedaleko domu Guya i bardzo do niegopodobny.Salon, do którego poprowadziła ją gospodyni,znajdował się zaraz za holem.Był wyjątkowo przytulny.Pamiętające dawne czasy meble w zgodnej harmoniiegzystowały z nowszymi przedmiotami.Kolekcja foto-grafii i rodzinnych pamiątek dodawała wnętrzu przytul-nego ciepła.Chrissie obrzuciła je ciekawym spojrze-niem.Na jednym ze zdjęć rozpoznała Jenny i Jona.Staliobok siebie, roześmiani. To ?oj bratanek, Jon, i jego żona z uśmiechempowiedziała Ruth, widząc spiętą minę dziewczyny. Pani też jest z Crightonów? niepewnym głosemzapytała Chrissie. Byłam, ale już nie jestem odrzekła. Zna paniJona i Jenny?Chrissie zagryzła usta. Poniekąd.Jon prowadzi sprawy zmarłego bratamojej mamy, Charlesa Platta powiedziała, podnoszącgłowę i patrząc jej prosto w oczy. Nazywamsię Chrissie Oldham oświadczyła i dodała z na-ciskiem: Charlie Platt był moim wujkiem.Wiem,że nie cieszył się w Haslewich dobrą opinią i jeślipani.Ruth nie dała jej skończyć. W każdej rodzinie zdarza się ktoś, kto do niej niepasuje powiedziała miękko, domyślając się skrupu-łów dziewczyny. Ale czy możemy coś na to pora-dzić? Tak już po prostu jest stwierdziła i bezwiedniepowtórzyła słowa Jona: Każda rodzina ma swojączarną owcę.W mojej też znajdzie się niejedna roze-śmiała się lekko, jednocześnie dyskretnie przyglądającsię rozmówczyni.Niemożliwe, by była w takim fatalnym stanie tylkodlatego, że z powodu Charlesa czuła się zle widzianaw Haslewich.Raczej nie należała do histeryczek.W ta-kim razie, co się z nią dzieje? Ruth zaniepokoiła się nie nażarty.Podjęła szybką decyzję. Napijemy się herbaty, już idę nastawić wodę.A potem wszystko mi pani opowie zarządziła grzecz-nie, acz stanowczo.Minęły lata, od chwili gdy ktoś, tym bardziej zupełnieobcy, zwracał się do niej takim nie znoszącym sprzeciwutonem.W końcu jest dorosłą kobietą, odpowiada zasiebie.Przynajmniej tak dotąd było.Wydarzenia ostat-nich kilku tygodni boleśnie dowiodły, że wcale nie jesttaka odpowiedzialna i samodzielna, jak to sobie wyob-rażała, że jednak nie umie sobie radzić z własnymiemocjami.Ciągle łudziła się myślą, że może Guy zmienizdanie, że zechce do niej wrócić, że cofnie rzucone jejw twarz oskarżenia i wyciągnie rękę na zgodę.Marzenie,będące niczym więcej niż pobożnym życzeniem, sen,który się nigdy nie spełni.Na samą myśl o tym poczułałzy w oczach.Dobrze, że Ruth zniknęła w kuchni. No, już jestem. Dziesięć minut pózniej Ruthpostawiła przed nią filiżankę z aromatycznie pachnącąherbatą. Na czym to skończyłyśmy? Ach, już wiem.Powiedziała mi pani, że Charles Platt był pani wujkiem.To nie był człowiek kryształowego charakteru, niestety powiedziała pogodnie. Ale domyślam się, że o tymjuż zdążyła się pani dowiedzieć.Znałam jego matkęi babcię, znałam również i pani mamę, nim na stałewyjechała z Haslewich.To stało się już dość dawno,prawda? Tak potwierdziła. A w tej chwili rodzice sąsłużbowo za granicą i dlatego ja. Występuje pani w ich imieniu usłużnie dopo-wiedziała Ruth
[ Pobierz całość w formacie PDF ]