[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uroniła zaledwie kilka łez.Więcej nie mogła - była zbytpokiereszowana, żeby płakać.Po jakimś czasie, gdy Pete nadal siedziała w łaziencei patrzyła, jak cienie przesuwają się po podłodze, wpadając do środka przez okno ze szkła falistego, Jack zapukałdo drzwi.- Wróciłem z baru za rogiem - oznajmił.Pchnął drzwi i wszedł, trzymając w ręce tekturowy kubek i świeżo zapalonego papierosa.- Jack, przecież ty nienawidzisz kawy.Sam powiedziałeś mi to tej nocy, kiedy się poznaliśmy.- Muszę otrzezwieć - odparł Jack, pociągając łyk kawyi krzywiąc się, jakby ktoś wyrywał mu paznokcie u nóg.- Mamy robotę.- Rytuał wezwania - powiedziała Pete.- Rytuał wezwania - powtórzył Jack - ale najpierw opowiesz mi, w jaki sposób wyniosłaś Focusa z domu Grin-chleya.Mam nadzieję, że on tu nie wpadnie i nie przetrąci mi kolan.Pete wstał i wytarła twarz z resztek wilgoci.- Poszłam tam, wdałam się w małą awanturę z jego re-animatorem, a potem zdobyłam Focusa i wydostałam sięz tej jego pieprzonej piwnicy.Jack zachmurzył się.- 219 -- Reanimatorem?- Nigdy nie uwierzysz, co tam widziałam, Jack.- Pe-te pomyślała o klatkach, rękach i golemie leżącym na stole operacyjnym.Zadrżała.- Wciąż mam ochotę na gorący prysznic.- Nie krępuj się, skarbie.Pete zamachnęła się, żeby go spoliczkować, ale nie postarała się wystarczająco i Jack zrobił unik.- A teraz poważnie.Grinchley ożywia zwłoki?- Nie on.Jego kamerdyner - wyjaśniła Pete.Jack wypuścił gwałtownie powietrze.- Naprawdę? Nie miałem z nimi do czynienia od erykamienia łupanego.- Perkins wyglądał właśnie jak z epoki kamienia łupanego.- To bez wątpienia niezwykłe - stwierdził Jack.- Nekro-mancja1 i użycie ludzkich ciał w rzemiośle są na wymarciu.Nikt już ich nie praktykuje.Nie ma takiej potrzeby, skoroz łatwością można przyzwać piekielne sługi i narzucić imswoją wolę.- Grinchley zapoznał mnie także z tym.- Pete wyciągnęła z kieszeni wysuszone Sidła Wisielca.- Pomyślałam,że mogą ci się przydać.Jack gwizdnął z uznaniem.- Dobra robota, Pete.To potężny magiczny rekwizyt.Zatrzymaj go.- Nie sądzę, żeby kiedykolwiek miał mi być potrzebny.Przynajmniej mam taką nadzieję.Może mógłbyś nimprzełamywać lody na imprezach czy coś w tym rodzaju.1Nekromancja - magiczne zabiegi wywoływania duchów zmarłych w celu uzyskania od nich wiedzy na temat przyszłych zdarzeń; wykonywane zwykle w ściśle określonych porach nad grobami zmarłych, Nowy Leksykon PWN, 1998 r.(przyp.red.)- 220 -Jack napił się kawy i uśmiechnął.- Zdobyłaś go uczciwie w magicznej walce.Jest twój.Wtedy, gdy organizowałem imprezy, zazwyczaj wzywałemkilka poltergeistów albo pomniejszych demonów.Dodawały trochę blasku.A propos blasku, przydałaby mi siępomoc, o ile nie jesteś zbyt wykończona.- Pokaż mi, co mam robić - powiedziała Pete, zamykając za sobą drzwi łazienki.- Chodz do kuchni i zjedz trochę tych przereklamowanych i zdecydowanie za drogich ciastek.Wszystko ci wyjaśnię - odparł Jack.Po tym jak Pete zrobiła sobie kubek espresso, Jack usiadłna krześle naprzeciwko niej i podał jej czarny, jedwabnyworeczek.- Ja też mam coś dla ciebie.Pete wyjęła niewielki wisiorek w kształcie półksiężyca naprostym srebrnym łańcuszku.Był chłodny w dotyku, a kiedy go trzymała, odgłosy magii, które wciąż miała w głowie,momentalnie ucichły.- To talizman śniących - wyjaśnił Jack.- Ochroni cię odzachodu do wschodu słońca.Pete podziwiała, w jaki sposób półksiężyc przyciągał i odbijał światło.- Na pewno?- W każdym razie, tak głosi teoria - przyznał Jack.-W rzeczywistości wszystko zależy od ciebie.- Co masz na myśli? - Pete założyła wisiorek na szyjęi poczuła srebrny pocałunek na obojczyku.Miała wrażenie, jakby zanurzała rękę w chłodnej wodzie, na dnie której leżały kamienie, a nad nią świecił księżyc.- Chcesz przestać śnić? - spytał Jack.- 221 -- Ten konkretny sen tak - odparta zdecydowanie Pete.- Obeszłabym się także bez nawiedzenia.- Obawiam się, że tak długo jak będziesz przebywaćw pobliżu mnie, będzie ci towarzyszyć określona aura.Jednak dzięki wisiorkowi te zbiry tak łatwo nie przedostanąsię do twojego umysłu.- Dzięki.- Pete uśmiechnęła się.Jack sprawiał wrażenie zadowolonego z siebie, jakby udało mu się wybraćprezent urodzinowy w dobrym rozmiarze.- Dziecinada.Nie ma o czym mówić.- Jack zgasił par-liamenta w resztkach kawy.Trochę trzęsły mu się ręce, mimo to wziął długopis i zaczął gryzmolić coś na skrawku papieru.- Oto, co wiąże się z przywołaniem demona.Odciebie potrzebuję.222TRZYDZIEZCIilka godzin pózniej Pete podążała za Jackiem alejkąsklepu dla majsterkowiczów, gromadząc niezbędneKzapasy z działu ze sprzętem technicznym.- %7łartujesz sobie, prawda? - spytała.- Tutaj kupujeszwyposażenie niezbędne do przeprowadzenia magicznychrytuałów?- Do niektórych - odparł Jack.- Magia nie oznacza tylko wyłupywania oczu jaszczurkom i obdzierania czarnychkotów ze skóry.Pete zatrzymała wózek.- Nie zamierzam zabijać żadnego kota.- Wyluzuj, Pete.Demon, na którym nam zależy, nie przyjmuje ofiar ze zwierząt.Byłoby to dla niego niezwykle ob-razliwe.- Z pewnością wykorzystam tę wiedzę w codziennym życiu - zauważyła Pete i ruszyła za Jackiem, który zdjął z półki rolkę miedzianego kabla.- 2 2 3 -- Na pewno, musisz tylko trzymać się mnie.- Jack uśmiechnął się krzywo, wziął z półki paczkę długich gwozdzi i wsadził do kieszeni dżinsów.Pete chrząknęła znacząco.Jack popatrzył na nią z rozdrażnieniem, unosząc jednąbrew.Wskazała mu wózek.- Do środka.- Kosztują piętnaście funciaków! - zaprotestował Jack.- Paczka cholernych gwozdzi!- Jestem pewna, że laskom w Fiver's zaimponowałybypodobne wyczyny, ale jeśli nas przyskrzynią, nie namierzymy na czas tego ducha czy bestii.Bądz tak łaskaw, wrzućte pieprzone gwozdzie do kosza i dorośnij w końcu.Jack wymownie popatrzył na Pete, ale cisnął gwozdziedo wózka i odszedł, niezainteresowany płaceniem za zakupy.* * *- Dokąd teraz? - spytała Pete.Szli przez King's Road, mijając turystów z aparatami fotograficznymi i pryszczatych nastolatków w obcisłych, czarnych dżinsach, z iro-kezami na głowach, które miały nawiązywać do złotej erypunka.- Zostało nam jeszcze kilka dziwactw do kupienia i będziemy gotowi - odpowiedział Jack, schodząc w dół do anonimowego sklepu z zaciemnionymi drzwiami.Pete zatrzymała się przed wejściem.- Jack, to jest jakiś podejrzany porno-sklep.- Między innymi - zgodził się Jack.Kiedy otworzył drzwi,rozległ się obsceniczny dzwonek.- Niech cię szlag - wymamrotała Pete, wchodząc za nim.- Kiedy kupowałem talizman dla ciebie, zaopatrzyłem sięwe wszystkie niezbędne akcesoria magiczne - wyjaśnił Jack.- Muszę tylko spytać znajomego o jeszcze jedną rzecz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]