[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doran znów go zdzielił.Brooks jakoś się wywinął, poderwał i zaczął biec do kuchni.A Doran za nim. Przyznaj się! krzyczał. Powiedz, że to zrobiłeś.Powiedz to! Aż się zapluł.Całytrząsł się z wściekłości. Nie.Doran strzelił.Kula utkwiła w ścianie tuż za Brooksem, który krzyknął i się pochylił. Przyznaj się wycedził Doran już spokojnie, jakby strzał pozwolił mu się opanować.Brooks kulił się ze strachu.Oparł się o ścianę, z uniesionymi rękami, jakby chciał siębronić, gdyby Doran znów strzelił. Zrobiłem to wyszeptał tak cicho, że nie miałem pewności, czy w ogóle sięodezwał, choć widziałem, jak porusza ustami. To znaczy co? Zrobiłem to powiedział już głośniej. Zabiłem tę dziewczynę.Monice Heath.Doran odezwał się dopiero po minucie: Dlaczego?Brooks pochylił głowę.Mahoniowe włosy spadły mu na czoło. Nie zrobiłem tego umyślnie.To znaczy, nie chciałem.zaczęła się ze mną szarpać.Trochę się zabawialiśmy.Byliśmy na pomoście.Sięgnąłem jej pod sukienkę i ściągnąłemmajtki, a ona zaczęła mnie odpychać.Mówiła coraz głośniej.Właściwie to krzyczała.A przeddomem było tyle ludzi, ojciec, goście.Doran stał z uniesioną bronią, wciąż mierząc w Brooksa; wyglądał, jakby nieoddychał.Przypominał mi postać z jakiegoś wojennego pomnika, który gdzieś widziałem,zastygły w czasie symbol bliskiej przemocy.Ciszę przerwał Brooks: Nie chciałem jej zabić, chciałem tylko, żeby się zamknęła.Próbowała uciec.chwyciłem ścierkę, zaszedłem ją od tyłu i uciszyłem.Nie chciałem jej zabić.Znów przerwał. Posłałeś mnie do mamra.Odsiedziałem za ciebie pięć lat.Pięć lat dlatego, że niechciałeś, żeby dziewczyna, która nie miała ochoty się z tobą przespać, narobiła ci wstydu.Brooks milczał. Dlaczego ja? drążył Doran. Nie wiem.Nie ja cię wybrałem. Dlaczego ja?Słysząc znów to pytanie, Brooks zastygł z otwartymi ustami, a potem powiedział: Bo po prostu byłeś.To nic osobistego.Po prostu byłeś pod ręką. Po prostu byłem.Byłem pod ręką i to nic osobistego powtórzył jak echo Doran.Zwietnie.To mi wiele wyjaśnia.To znaczy, że pięć lat odsiadki to nic osobistego. Chcesz pieniędzy? zapytał Brooks. Chcecie wszyscy? Dobra.Ile? %7ładenproblem.Podajcie sumę, a ja wypiszę czek.Kiedy Brooks to mówił, podszedłem bliżej Dorana, bo byłem niemal pewien, że zarazstrzeli, że nie zniesie jego arogancji, tego, że próbował go zjednać pieniędzmi, kontrolowaćsytuację tak samo, jak kontrolował sprawę morderstwa Moniki Heath.Ale Doran nie strzelił.Uśmiechnął się. Pieniądze. Wymówił to słowo powoli, jakby je smakował. Możesz mi dać trochęswoich pieniędzy?Brooks przytaknął.Z nosa wciąż leciała mu krew, plamiąc błękitny szlafrok. Mogę ci dać pieniądze, o jakich nawet nie marzyłeś.Więcej niż możesz sobiewyobrazić.Doran spojrzał na Gaglionciego, wciąż leżącego na podłodze, a potem na mnie.Cowyrażał jego wzrok? Nie wiedziałem.Był jakiś pusty, nieobecny. Ile pieniędzy możesz mi dać teraz?Brooks zmarszczył brwi. W gotówce?Doran jakby się namyślał.Potem pokręcił głową. Czekiem.Chyba wolę czek. W porządku.Czek.Dobrze.Mogę ci wypisać czek.Jako zaliczkę, tak? A potemzorganizujemy więcej. Jasne odparł Doran. Jako zaliczkę.Przez chwilę Brooks stał nieruchomo, po prostu stał, a w końcu wskazał w głąbkorytarza. W gabinecie.Książeczkę czekową mam w gabinecie. No to chodzmy tam Doran mówił nie swoim głosem.Był odprężony, niemalrozbawiony, jakby rozmawiał na jakimś poziomie abstrakcji, za którym nie nadążaliśmy.Tengłos mnie niepokoił.Brooks ruszył korytarzem, a Doran obejrzał się na mnie i machnął rewolwerem. No dalej, Perry. Wyjdz powiedziałem. Co? Wyjdz stąd, Doran.Bierz furgonetkę i jedz.Uśmiechnął się do mnie.Krew na wardze już mu zaschła. Wykluczone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]