[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów pstryknął palcami i Paweł pociągnął Sophie, przede mną i przedHelene, do rozsuwanych szklanych drzwi.Jefim szturchnął mnie lekkopięścią w ramię.- Bądz zdrów, przyjacielu.- Opuszczając jadalnię, ujął w dłonie twarzHelene i jeszcze raz pocałował ją w czoło, a potem mocno odepchnął.Tymrazem upadła.Stojąc do nas plecami, uniósł w górę palec.- Nie rób ze mnie durnia, Kenny.Bo ja zrobię z ciebie sito.I już ich nie było.Po kilku sekundach rozległ się odgłos zapalanego sil-nika; podbiegłem do kuchennego okna na czas, by zobaczyć furgonetkęDodge Ram podskakującą na wyboistym terenie za domem.- Macie jakąś inną broń? - spytałem.- Co?153 Popatrzyłem na Kenny'ego.- Inny pistolet.- Nie, człowieku.Kłamał, oczywiście, ale nie miałem czasu na kłótnie.- Jesteś dupkiem, Kenny.Wzruszył ramionami i zapalił papierosa.- Hej! - wrzasnął dopiero, kiedy zgarnąłem jego kluczyki z granitowegoblatu w kuchni i wybiegłem na zewnątrz.Na kolistym podjezdzie stał żółty hummer.Namacalny dowód, jak ci wDetroit potrafią spieprzyć sprawę.Zupełnie bezużyteczne monstrum, takpaliwożerne, że sułtan Brunei bałby się nim jezdzić.A my byliśmy zdzi-wieni, kiedy GM poprosił o dofinansowanie.Już siedząc w hummerze, przez pół minuty miałem dogde rama w za-sięgu wzroku.Podskakiwał, jadąc na przełaj przez pole, to się wynurzał, tozapadał w nierównościach terenu; za kierownicą było widać wyraznie jasnewłosy Pawła.Kiedy zjechali z pola i skierowali się na wschód, w stronębramy, straciłem ich z oczu, ale miałem co najmniej pięćdziesiąt procentszans, że wjadą na drogę krajową numer 1.Kiedy wytoczyłem się z Sher-wood Forest Drive na Robin Hood Boulevard, zobaczyłem ślady ich oponskręcające za bramą w prawo, w stronę drogi numer 1.Wcisnąłem pedałgazu, ostrożnie, żeby nie przedobrzyć i nie wjechać im w kufer.Jednak mało brakowało, bym to zrobił.Kiedy wdrapałem się na szczytwzniesienia, ujrzałem ich w dole; stali na czerwonym świetle przed skle-pem spożywczym, w którym znajdowała się również poczta.Próbowałemzwolnić na tyle płynnie, na ile się dało, opuściłem nisko głowę, jakbymsprawdzał coś na mapie rozłożonej na siedzeniu.Tylko że w żółtym hum-merze tak samo trudno nie rzucać się w oczy, jak wchodząc nago do ko-ścioła.Gdy znów podniosłem wzrok, światło zmieniło się na zielone i wy-startowali z miejsca szybko, lecz bez palenia opon.Po mniej więcej piętnastu kilometrach dotarli do drogi numer 1 i skręcilina północ.Odczekałem trzydzieści sekund i ruszyłem ich śladem.Ruch niebył gęsty, ale też nie bardzo mały, więc z łatwością odsunąłem się od nicho kilka długości samochodu i dwa pasy.Kiedy człowiek stara się pozostaćniezauważony w żółtym hummerze, każdy najdrobniejszy szczegół możebyć pomocny.154 Tylko samobójca naraża się rosyjskim gangsterom.A ja lubiłem życie.Bardzo lubiłem.Dlatego nie miałem zamiaru robić nic poza tym, że ichśledziłem, by zobaczyć, dokąd zabierają Sophie.Postanowiłem, że gdytylko poznam adres, zadzwonię pod 911 i będę miał to z głowy.I to właśnie powiedziałem mojej żonie.- Zejdz im z ogona - zażądała.- Natychmiast.- Nie siedzę im na ogonie.Jestem pięć aut za nimi i dzielą mnie od nichdwa pasy.Poza tym wiesz, jaki jestem dobry w te klocki.- Wiem.Ale oni mogą być lepsi.Jedziesz pieprzonym żółtym humme-rem.Po prostu zobacz ich numery rejestracyjne, zadzwoń na policję i spa-daj.- Myślisz, że jeżdżą na prawdziwych tablicach? Daj spokój.- Ty daj spokój.Mogą być cholernie niebezpieczni.Bubba uważa, żeruska mafia jest zbyt nieprzewidywalna, żeby z nią mieć do czynienia.- Też tak uważam.Mam zamiar tylko obserwować i zdawać relację.Oni porwali nastoletnią dziewczynę, Angie.W tym momencie gdzieś w tle rozległ się głos mojej córki.- Cześć, tatusiu.- Chcesz, żebym ci ją dala do telefonu?- To chwyt poniżej pasa.- Nigdy nie twierdziłam, że walczę uczciwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed