[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zakleił strażnikowi usta, a resztą taśmy skrępował mu mocniej nogi.Potem wciągnęli go do pomieszczenia.Witek przeszukując półki, znalazł również kilka latarek.Działały bez zarzutu.Zabrał ze sobą dwie, przeczuwając, że mogą się przydać.Nie sądził, żeyródło Mocy będzie znajdowało się na widoku, raczej nastawiał się na jego poszukiwania wmrocznych piwnicach, których istnienia się domyślał. Spokojnie Bizon pocieszył strażnika, zamykając drzwi. Obawiam się, że ktoś niebawemcię znajdzie i uwolni.Poza tym kawał chłopa z ciebie, dasz sobie radę.Strażnik w odpowiedzi szarpnął się tylko gwałtownie i zawarczał niczym pies.Witek byłpewien, że gdyby krępujący go kabel nie był tak mocny, wartownik rzuciłby się na niego iwydłubałby mu oczy.Potem cała trójka wsiadła do windy.Jechali dobrych kilkadziesiąt sekund i jasne było, że znajdują się dość głęboko pod ziemią.Kiedy drzwi się otworzyły, ujrzeli długi tunel, szeroki na jakieś sześć i wysoki na dziesięćmetrów.Na łukowatym sklepieniu w sporych odstępach paliły się elektryczne lampy,zabezpieczone metalowymi kratkami, lecz nawet one nie były w stanie poradzić sobie zzalegającymi tu i ówdzie wielkimi plamami cienia.Było raczej chłodno, lecz nie zimno.Temperatura w bunkrach zwykle utrzymywała się nastałym poziomie.Czuć było zapach surowego betonu i wilgoci kojarzący się z zapomnianymikatakumbami lub deszczowym kanałem odprowadzającym wodę z miasta, którym spływającmentarne kwiaty. Wszystko wskazuje na to, że znajdujemy się w jakimś zapomnianym fragmencieponiemieckich bunkrów stwierdziła ze zdziwieniem Marta. Rzecz niemal nieprawdopodobna.Przez dziesięciolecia bunkry były badane przez wojsko i zwykłych poszukiwaczy.Ruszyli przed siebie.Ich kroki rozlegały się w tunelu głuchym echem.To echo mogło ichzdradzić, dlatego starali się iść jak najciszej.Po betonowej podłodze biegły szyny.Aukaszpomyślał, że kiedyś przewożono tędy broń i amunicję.Przeszli jakieś dwieście metrów, gdynatknęli się na boczne, zabezpieczone kratą wejście.Prowadziło ono do sporego pomieszczenia,które zastawione było drewnianymi skrzyniami.Trudno było zgadnąć, co zawierają.Od głównego korytarza biegło odgałęzienie, skręcały również tory.Tunel ginął w mroku, leczdało się dostrzec kilka kolejnych odnóg.Znajdowali się przed trudnym wyborem. Ciii. Aukasz podniósł dłoń. Słyszycie?Gdzieś głęboko, jakby pod ziemią, narastał głuchy, basowy dzwięk przywodzący na myśldziałanie wielkiej pompy lub bicie olbrzymiego serca należącego do jakiejś prehistorycznejistoty.Odgłos wprawiał w wibracje betonowe ściany i sklepienie.Nie był głośny, a jednakprzejawiał się na specyficznej częstotliwości, zdającej się wprawiać w drganie nawet komórkiciała.Witkowi przyszedł na myśl rezonans magnetyczny lub potężny, ukryty pod ziemią głośnikwielkości bloku mieszkalnego. Może to rodzaj promieniowania wyszeptał. Może to dlatego w okolicy nie chcą działaćkomórki. W którą stronę idziemy?Pytanie, które zadała Marta, było całkiem zasadne.Wysoki i szeroki tunel rozgałęział się,biegły od niego kolejne dwie odnogi, również wysokie, lecz węższe, o szerokości może trzechmetrów, pozbawione elektrycznego światła.Aukasz próbował nasłuchiwać pulsującego dzwięku,lecz nie potrafił na jego podstawie określić właściwego kierunku marszu. Musimy się rozdzielić zadecydował.Jego głos brzmiał głucho, odbijając się odbetonowych ścian i sklepienia. Tylko w ten sposób szybko znajdziemy yródło Mocy.Ja pójdęprosto, Marta sprawdzi prawą odnogę, a ty Witek lewą.Bizon zasalutował na znak, że rozumie.Marta również nie okazywała strachu. Gdyby cokolwiek się stało, po prostu krzyczcie.Nie oddalajmy się zbyt daleko od siebie,co najwyżej sto, dwieście kroków.Jeśli pojawią się kolejne rozgałęzienia, nie idzcie już zbytdaleko, bo możemy się nie odnalezć dodał Aukasz. Wtedy wracajcie.Zastanawiał się, czy nie zatrzymać Marty przy sobie.Wyczuwał jednak, że w ten sposóbupokorzyłby dziewczynę, jakby jednym ruchem przekreślając niezwykłą odwagę i determinację,jaką okazywała do tej pory.Zapalili zabrane strażnikom latarki.Zwieciły jasno, ale w starciu z panującym w bocznychkorytarzach mrokiem nie miały szans.Aukasz ruszył przed siebie, z niepokojem słysząc, jak kroki przyjaciół się oddalają, a potemcichną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]