[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widać wciążpamiętał, że rozmawia z bardzo grzeczną dziewczyną.Opowiadał ciekawie, momentami też przynudzał,zwłaszcza kiedy zagłębiał się w szczegóły techniczneobiektywów.Słuchała bez zniecierpliwienia.-%7łebyś ty wiedziała, ile piękna kryje się pod wodą westchnął. Wiem, że jesteś dobrym fotografem.Zdjęcie, któremi zrobiłeś, jest naprawdę ładne. Nie, to ty jesteś bardzo ładna  powiedział iznowu się speszył. Dzięki! Mówię, jak jest - zapewnił.- Pamiętam cię, jakpierwszy raz weszłaś do klasy.Miałaś na sobie taki.no.biały golf i czarne spodnie.Jesteś najładniejsządziewczyną w całej klasie, co ja mówię, w całej szkole.i w ogóle.  Dzięki!  powtórzyła, bo dobre wychowaniekazało za komplementy dziękować.Tym razem to onalekko się speszyła. Zgadza się, miałam biały golf iczarne spodnie.Było chłodno.Kiwnął głową, jakby i chłód też zapamiętał.Spojrzelina siebie i oboje jednocześnie spuścili oczy.Lilkazwykle świetnie sobie radziła z komplementami i zkolegami, a tym razem stało się tak, jakby onieśmieleniePawła i jej się udzieliło.Nie bardzo wiedziała, jakzareagować na taki nagły przejaw zainteresowania.Drzwi pubu otworzyły się i do środka wtargnęłaniewielka grupka: raptem trzech chłopaków i dwiedziewczyny.Ich wejście natychmiast podniosło poziomdecybeli.Wyglądało na to, że są stałymi bywalcami.Przy dwóch stolikach dostrzegli jakichś znajomych,pozdrawiali ich na odległość, mieszali przekleństwa zrechotem i czuli się bardzo swobodnie.Dostawili dostolika jedno krzesełko, cały blat obstawili kuflami izaczęli się rozsiadać.Jeden z nich uporczywie bekał,czym doprowadzał pozostałych do wybuchów śmiechu. Dresy przyszły  mruknął Paweł. Nie bój się,oni są tylko krzykliwi.Muszelka gdzieś tak dodziewiętnastej jest oazą spokoju.Potem, wieczorem,atmosfera się zmienia, przychodzą ci, co palą zioło,można kupić działkę, no wiesz.Tych dresiarzy trochęznam, są niegrozni. Co z tego, jeśli od ich wrzasków myśli mieszają misię w głowie?  Lilka się uśmiechnęła.Wypiła ze dwa łyki piwa i poczuła, że skrępowaniemija.Paweł mówił jej same miłe rzeczy, robił to co prawda nieporadnie, ale bardzo się starał, żeby jej nieurazić.Doceniła zarówno te starania, jak i to, że siedziałnad małym piwem i nie próbował jej imponować mocnągłową ani żadnymi przechwałkami.Znowu zamilkł.Gdyby z takim poświęceniem milczał w klasie, niemiałby połowy uwag, które zdołał zebrać za niestosownezachowanie.Zastanawiała się właśnie, jak pociągnąćrozmowę, kiedy usłyszała swoje imię wykrzyczane nacałą salę.Wcześniej nie gapiła się na dresiarzy, ale terazmusiała już spojrzeć.Jedna z dziewczyn, ruda jakwiewiórka, machała do niej zawzięcie.Lilkazlekceważyła te przyjacielskie gesty i spojrzałazdziwiona na Pawła. Chyba Majka, tylko co ona zrobiła z włosami?Obejrzał się i bezradnie wzruszył ramionami. Skąd mam wiedzieć? Dzisiaj jej w szkole nie było, prawda? Nie wiem  przyznał. W klasie widzę tylkociebie, inne dziewczyny mnie nie obchodzą.%7łebypogadać, to i owszem, ale żebym patrzył na włosy,ciuchy, to już nie.Mówił tak szczerze i z taką powagą, że Lilka musiałasię roześmiać. Nie truj, dobrze? Chciała właśnie dodać, dlaczego nie powinien truć,kiedy Majka oderwała się od swojego towarzystwa ikrokiem modelki, którą cisną buty, przemierzyła salę idoszła do stolika w narożniku. Hej!  powiedziała. Jak wam się podoba mojanowa fryzura? Fajna  przyznała Lilka bez zachwytu. Tybyłaś dzisiaj w szkole? Nie. Majka gwałtownie posmutniała i zrobiłaminę przypisaną do domowych nieszczęść. Mamamiała atak, pielęgniarka sobie nie radziła i musiałamzostać.Z mamą jest bardzo zle  westchnęła i zarazzmieniła temat. Pożycz mi do jutra dychę poprosiła. Jak mi oddasz te sześć, które pożyczałaś wcześniej,to się zastanowię  powiedziała Lilka. Nie wygłupiaj się  zajęczała cichutko Majka całą kasiorkę, jaką miałam, zostawiłam dziś waptece, a nie wzięłam z domu karty bankomatowej. Nie masz kasy na piwo, wracaj do domu.Lilka podniosła się i dała Pawłowi znak, że wychodzą.Nie śpieszyła się nigdzie, ale miała dosyć Majki i jejhałaśliwych kumpli.W pubie było duszno odpapierosowego dymu, czuła się uwędzona i drapało ją wgardle.Odetchnęła dopiero na dworze.Wiał silny wiatr imiało się wrażenie, że to nie styczeń, a listopad.Lilkaskuliła się z zimna i jeszcze mocniej zapętliła szal wokółszyi.Stwierdziła głośno, że jak tylko wróci do domu,wskoczy pod koc i żadna siła jej stamtąd nie wyciągnie.Paweł szedł bardzo blisko.Raz i drugi poczuła jego rękę na swojej.%7łeby wybić mu z głowy takie pomysły,wsadziła obie dłonie do kieszeni. Lilka - odezwał się nagle  czy myślisz.jakmyślisz.to znaczy, czy myślałaś kiedyś. Słuchaj, stary! Myślę, że myślę, więc tym już sobiegłowy nie zaprzątaj, mów dalej!  powiedziałazdecydowanym tonem. Chciałbym, żebyśmy byli razem.Udała zaskoczenie, choć wcale zaskoczona nie była.Przez ostatnią godzinę zdążyła oswoić się z myślą, żewcześniej czy pózniej taka propozycja padnie, tylko niebardzo wiedziała, jak powinna zareagować.Nie chciałagasić Pawła tak, jak kiedyś Prymusika.Nie mądrzył się,nie był zarozumiały.Miał inne wady, z któryminajwyrazniej próbował walczyć, a teraz zżerała gotrema. Pomyślę o tym  powiedziała cicho.Chciała jeszcze coś dodać na pożegnanie, musiałajednak sięgnąć po rozdzwonioną komórkę.Stali już nawprost kamienicy. Czekamy na ciebie u Mikołaja.Mamy naradęwojenną.Jesteś w domu?  nadawałapodekscytowanym głosem Oliwia. Jestem na ulicy przed domem  uściśliła Lilka. No to się nie oglądaj na boki, tylko przychodz.  Jestem z Pawłem. Wow!  mruknęła domyślnie. Im nas więcej,tym lepiej, przychodzcie!Teraz to Lilka złapała Pawła za rękę i pociągnęła zasobą.Nie bronił się ani trochę. 22.Numer, który Prymusik wyciął Rybce, musiałwywołać w szkole małe, a nawet wielkie trzęsienieziemi.Co do tego nikt z zainteresowanych nie miałwątpliwości.Samorząd klasowy niewiele mógł zdziałać,potrzebni byli rodzice.U Mikołaja, w największympokoju, dorośli zajęli kanapę i fotele, młodzież siedziałana dywanie.Oliwia przyszła z ojcem, Prymusik też,Szymon i Martyna z matkami, podobnie Patryk i Aśka.Mama Mikołaja zatrzymała Lilkę na moment wprzedpokoju, żeby spytać, czy wujek zechce przyłączyćsię do protestu.Lilka jeszcze z wujem nie rozmawiała,ale nie wątpiła w jego zgodę.Chronicznie wręcz nieznosił inteligentów, którzy recytowali wyuczoneformułki i mieli kłopot z samodzielnym myśleniem.Paweł, zagadnięty o to samo, uśmiechnął sięrozbrajająco, jak nie-Paweł. Będą zaskoczeni, że ja chcę wiedzieć więcej, niżmuszę.Ale poprą na pewno.Moja w tym głowa.Wspólnym wynikiem narady było pismo rodzicówwystosowane do dyrekcji szkoły.Samorząd klasowyzobowiązał się przeczytać petycję na dużej przerwie, by potem dotrzeć do tych wszystkichrodziców, którzy będą skłonni złożyć swoje podpisy. Kilka osób na pewno się nie zgodzi  powiedziałMikołaj. Taki choćby Sebastian nawet w domu niewspomni o piśmie.Filip pewnie też nie.Myślę jednak,że większość poprze, może nawet zdecydowanawiększość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed