[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W porzelunchu spełzam znów na dół w poszukiwaniu herbaty i gazet.W bibliotece odkrywam niewielkągrupkę kobiet, które śmiejąsię i palą papierosy.Dziewczyny w moim typie.Okazuje się, że one też sąna liście żon i towarzyszek, ale bywały już wcześniej na tego typuimprezach i starają się nie rzucać w oczy, najchętniej ukrywającsię w najbliższym barze.Spędzam urocze popołudnie, plotkującw barze hotelowym.Wypijam o wiele za dużo; jedna z kobiet opisuje właśnie swoją teściową, rozśmieszając nas do łez, kiedy do baru wchodzi Mack z dwoma innymi mężczyznami.Wszyscy trzejrobią odrobinę przestraszone miny na nasz widok.Oznajmiająnam, że zebranie właśnie się skończyło i mają wolne do kolacji.Rozmawiamy jeszcze chwilę, ale kiedy są z nami faceci, konwersacja jest o wiele mniej zabawna.- Mam nadzieję, że nie opowiadałaś tej bandzie świńskich dowcipów.- Dlaczego?- Choćby dlatego, że jedna z nich to żona prezesa.Mogłem siędomyślić, że zwąchasz się z najgorszym towarzystwem.Kolacja jest o wiele mniej sztywna, bo plan rozmieszczeniagości przy stole zniknął w tajemniczych okolicznościach, dziękiczemu Mack i ja siedzimy z moimi nowymi znajomymi i ich towarzyszami.Przy aperitifach poznaję Petera i Georgię i przekonuję się, że Georgia naprawdę jest tak straszna, jak twierdził Mack.Opowiada mi o hotelu, do którego się wybieramy:-Naprawdę, prawie nie widywaliśmy dzieci przez cały weekend.Oczywiście zabraliśmy też nianię, ale właściwie jej nie potrzebowaliśmy.To było super.- Mack odciąga mnie na bok, dzięki czemu nie muszę wysłuchiwać monologu o Toskanii, do której jadą w tym roku.Mam ochotę zadzwonić z ostrzeżeniem do Włoskiej Izby Turystycznej.W końcu lądujemy w barze i siedzimy tam do późnej nocy,grając w grę wymyśloną przez Helen, żonę prezesa - coś w rodzaju „co widzę?" tylko dla dorosłych.Okazuje się, że Mack jest świetny w kalamburach, a Helen i ja wygrywamy butelkę brandyw dziwnej wersji „dwudziestu pytań", dotyczącej najnowszychkampanii reklamowych.Mack zgłasza sprzeciw, bo dwie z reklam,o których była mowa, nakręciliśmy z Barneyem, ale zostaje za-krzyczany i musi odpokutować za to, że nie umie przegrywać.Przenosimy się na basen i Mack przepływa całą długość kompletnie ubrany - na dodatek uważa, że to szalenie zabawne.Mogę tylkomieć nadzieję, że rano też będzie taki wesolutki.Większą część niedzieli spędzamy w łóżku, czytając gazety.Rozmawiam z Charliem i dowiaduję się, że babcia znów popełniła tragiczną pomyłkę przy wyborze płatków na śniadanie-tym razem poszło o cheerios - ale poza tym mój syn świetnie się bawi przez cały weekend.Zjadamy z Maćkiem lunch w łóżku, a po południu moczymy się w wannie, całkowicie zalewając podłogę w łazience.Wyjeżdżamy zaraz po podwieczorku.Żegnamy się czule z naszymi nowymi przyjaciółmi i w ostatniej chwili udaje nam się uciec przed strasznąGeorgią.Jeszcze słyszymy, jak warczy na Petera, żeby się pospieszył.Przesypiam większą część drogi powrotnej, a kiedy jesteśmy jużw Londynie, Mack pomaga mi wydostać samochód z parkingu agencji, używając swojej specjalnej karty, która otwiera wszystkie drzwi.- Dzięki za cudowny weekend.- Cala przyjemność po mojej stronie, Moneypenny.To jak,przyjeżdżam po ciebie w przyszły piątek i wyruszamy.Dzieciaki,walizki i valium.Zrozumiano?- Tak jest.I jeszcze wiaderka, łopatki i siatki na ryby.Charlienigdzie się ostatnio nie rusza bez swojej siatki na ryby.To dośćutrudnia zakupy w Safewayu.Dojechawszy do domu odkrywam, że Charlie rozbił obózw ogródku.Spał w nim zeszłej nocy.Moi rodzice za to prawie niespali, bo co chwilę wyglądali przez okno i sprawdzali, czy nic munie jest.Skończyło się na tym, że dziadek spał z nim w namiocie,dostał kręczu szyi i teraz mówi z głową przechyloną na bok, jakpapuga.Mama odwaliła prasowanie i wysprzątała dom.Muszęchyba częściej wyjeżdżać.Rodzice całują nas w nieskończoność,a kiedy odjeżdżają, Charlie biegnie uliczką za samochodem.W końcu wraca do domu i oświadcza, że umiera z głodu.Robięjajka na bekonie i zjadamy je w namiocie.Popełniam strasznągłu-potę i włączam pompę w sadzawce - oczywiście przełącza się nanajwyższe obroty i o mało nie przewraca namiotu potężnym strumieniem wody.Charlie jest oburzony, a przywrócenie jego obozu do poprzedniej świetności zajmuje nam całe wieki.Pakowanie się na wakacyjny wyjazd z Maćkiem jest nie ladazadaniem.Charlie chce zabrać wszystkie swoje zabawki, ale w końcu ogranicza się do jednego plecaka i siatki na ryby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]