[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usłyszeli trzask automatycznej sekretarki, apotem głos:- Jared, odbierz telefon.Mówi twój ojciec.Wiem, żejeszcze nie wyszedłeś z domu.Czy widziałeś gazetę?Jared z westchnieniem podniósł słuchawkę.- Tak, tato, widziałem.Spencer próbuje odkryć, kto zabiłDanny'ego.Nie jest to chyba zbyt zaskakujące, prawda? - spytałze znużeniem w głosie.- Nie żartuj sobie ze mnie, chłopcze.- Tato, zostaw Spencer w spokoju, zgoda?- Ale ty miej ją na oku!- Oczywiście, tato.82- I przyprowadz niedługo dzieci na kolację.Tęsknię zanimi.- W porządku, tato.Może wybierzemy się na ryby?- Zgoda.Ale miej oko na wszystko!Jared odłożył słuchawkę i zamyślił się.Zaczynał odczuwaćpiekielny ból głowy.Najpierw żona, potem ojciec.Odwrócił się i stwierdził, że Cecily przygląda mu się zuwagą.Wyglądała tego ranka bardzo korzystnie.Miała krótkie,bardzo jasne włosy, ale jej główną ozdobą były oczy, duże ibursztynowe.Nie brązowe, lecz naprawdę bursztynowe.Terazdostrzegł w nich błysk podniecenia.- Potraktowałeś go właściwie - powiedziała.- Czy podnieca cię to, że właściwie potraktowałem mojegoojca? - spytał z dwuznacznym uśmiechem.- Może - odparła, wzruszając ramionami.Podeszła bliżej ipocałowała go, a potem musnęła czubkiem języka jego ucho.Poczuł na policzku jej ciepły oddech.- Założę się, że Spencer nie przyjedzie dziś do pracy.- Hmmm.- Odsunął się na tyle, by spojrzeć jej w oczy.- Awięc o to ci chodzi! Myślisz, że Spencer na nowo nawiązałabliższą znajomość z Davidem.- Wcale nie!- Owszem, tak właśnie myślisz.Myślisz o DavidzieDelgado.Może jednak chciałabyś przeżyć z nim romans? A jeślinie romans, to choćby jedno popołudnie z muskularnymuchodzcą, który zawsze ci się podobał?- Jared, jesteś wulgarny.- Chciałabyś, żebym był o wiele bardziej wulgarny -powiedział lekkim tonem.Kiedy zaczęła protestować, dodał:- Cecily, pamiętaj, że rozmawiasz ze mną.A mnie to nieprzeszkadza.Nie mam nic przeciwko twoim urojeniomerotycznym, bo dzięki nim jest mi z tobą jeszcze lepiej.Nadal patrzyła na niego bursztynowymi oczami, w którychlśniło podniecenie.Sięgnął po jej rękę, zamierzającwyprowadzić ją z salonu do ich luksusowej sypialni, w której83podłogę przykrywał miękki, brzoskwiniowy dywan, a wielkie,pokryte jedwabną narzutą łóżko zdobiły liczne poduszki.Ale Cecily uchyliła się, a potem znów podeszła do niegobliżej.- Chcę to zrobić tutaj.- Przecież może wejść Maria.- Będzie tak zaszokowana, że spadną jej majtki.- Jesteś ekshibicjonistką.Cecily już rozpinała pasek od jego spodni.Zaczął jej w tympomagać.- Nie, nie zdejmuj spodni - powiedziała.- Nie możesz sięaż tak bardzo spóznić.Chcę to zrobić szybko, mocno ibezwstydnie.Przesunął dłonią po jej jasnych włosach, potem zadarł jejjedwabną koszulę nocną, strącił ze stołu kawę i grzanki, położyłją na blacie i wziął jednym ruchem.Cecily chwyciła go zapośladki, przyciągając do siebie bliżej.- Chyba chciałabyś, żeby teraz weszła Maria.- Może.- A może wolałabyś, żeby wszedł tu teraz David Delgado?Nie musiał czekać na odpowiedz.Cecily przeżyłakulminację, gdy tylko wypowiedział te słowa, a potem czekałabiernie, dopóki nie skończył.W kilka minut pózniej włożył marynarkę.Cecily znówsiedziała przy stole i czytała gazetę.Nie zwracała uwagi należące na podłodze naczynia.A mieliśmy być takim wspaniałym małżeństwem, pomyślałz irytacją.- Postępuj ostrożnie ze Spencer! - ostrzegła go, kiedy jużmiał wychodzić.- Cecily - odparł wzdychając - ona jest moją ciotecznąsiostrą.Znam ją od dziecka i wiem, jak z nią postępować.Iwiesz co? Ja naprawdę ją kocham.Nie ma w tym zupełnie niczłego.Moje uczucia są całkowicie platoniczne.84Patrzyła na niego przez chwilę ze zdumieniem, a potemuśmiechnęła się i kiwnęła głową.- Rozumiem cię - powiedziała.Pocałował ją w czoło i ruszył w kierunku drzwi.Doszedł downiosku, że być może jego małżeństwo nie jest aż tak nieudane.Poranna gazeta trafiła również do luksusowego apartamentu,mieszczącego się na szczycie wieżowca, który stał w SouthBeach.Ricky Garcia spojrzał na pierwszą stronę, potarł policzek izaklął w swym ojczystym języku, czyli po hiszpańsku.- Cono! Znów ta przeklęta, głupia kobieta!Odłożył gazetę, wstał i przeciągnął się, a potem wyjrzałprzez wielkie okno, z którego roztaczał się wspaniały widok naokolicę.Na jego przybraną ojczyznę.Zatoka lśniła wpromieniach wschodzącego słońca, przyciągając wzrok gamąspokojnych, a równocześnie żywych barw.Nad horyzontemprzesuwały się powoli drobne obłoki.Aodzie zgromadzone wznajdującym się u jego stóp porcie wyglądały jak stado ptaków,a sunące po zielononiebieskich wodach jachty pobudzały jegowyobraznię.Kochał żeglarstwo.Lubił czuć na twarzy powiewysłonego wiatru.Przyjechał tu z pustymi rękami; nie miał nic oprócz podartejkoszuli na grzbiecie.I patrzył na wszystko, co można tu byłozdobyć - ale nie przez drobne kradzieże.Nie, cena, jaką możnabyło zapłacić za tak głupie przestępstwo, wydawała mu się zbytwysoka.Ricky wiedział od samego początku, że musi obrócić naswoją korzyść zachcianki, marzenia, potrzeby innych ludzi.Zaczął od dziewcząt.Umiały tylko stać na ulicy, a on wiedział,co zrobić, żeby stojąc tam, wyglądały atrakcyjnie.Nadał imodrobinę klasy.Pózniej, mając już niewielki kapitał, zostałbukmacherem, a potem zajął się hazardem.Nie lubiłnarkotyków; nie przyszłoby mu do głowy, żeby ich używać.Narkotyki jednak były częścią jego świata, podziemnego świata,85i można było na nich niezle zarobić.Można też było dzięki nimsprawować ścisłą kontrolę nad ludzmi, którzy dla niegopracowali.To był jeden sposób.Ale istniał również inny.Ricky nie miał nic przeciwkoprzemocy.Teraz tego rodzaju sprawy załatwiali za niego zreguły jego podwładni.Ale wszyscy wiedzieli, że jeśli trzebawykonać jakieś naprawdę niebezpieczne zadanie, Ricky potrafiwykonać je sam, i to bez zmrużenia oka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]