[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aby dotrzeć do Jess,musiał najpierw poradzić sobie z nią.Przy łóżku paliła się lampa.Za oknem panowała piękna spokojna noc,rozjaśniona przez gwiazdy i poświatę księżyca.Jessica na pewno przejdzie podachu dalej, uratuje się.Chewie ujadał niestrudzenie, z furią.- Mam cię, mamusiu! - zawołał jej syn, przekrzykując szczekanie psa.Wycelował w nią, a ona poczuła, jak jej serce skoczyło gwałtownie w piersi.Niechciała umierać.Rzuciła się na podłogę w tej samej chwili, gdy on pociągnął za spust.Pocisk uderzył w ścianę, tam gdzie stała jeszcze przed sekundą.Tynk rozpękł sięna boki, drobne okruchy plasnęły ją w policzek.Chewie z żałosnym skowytem dałnura za różowy fotel Jess.Grace żałowała, że nie może znalezć tak łatwegoschronienia jak on.Aóżko stanowiło tylko chwilową osłonę, zaledwie na paręsekund, za chwilę on ją dopadnie, a wtedy.Zabije ją.Ale co się potem stanie z Jess? Craig nie zechce przyjąć jej podswój dach.Tylko że on jest w końcu jej ojcem.Jessica pójdzie do niego,nieszczęśliwa i pełna uraz nie do zniesienia.Czyżby ten cały dziwaczny cykl miałsię teraz rozpocząć od nowa?Boże, błagam, nie!Na ścianie, gdzie uderzył pocisk, ujrzała cień, który rósł w oczach.Chewieznowu zaczął ujadać histerycznie.Grace chciała wczołgać się pod łóżko, okazałosię jednak zbyt niskie.Nie miała się gdzie skryć.Oddychała nerwowo, płytko, serce tłukło się w piersi jak oszalałe, oblał jązimny pot, kiedy odwróciła się, aby spojrzeć w oczy własnemu dziecku.A poprzezniego w oczy śmierci.Z zapartym tchem patrzyła na niego, kiedy obszedł łóżko i począł zbliżaćsię do niej.Na jego twarzy widniał ni to grymas, ni to uśmieszek, w oczach czaiłosię coś, co odczytała jako nienawiść.Bezradna leżała na miękkim różowymdywanie u jego stóp, patrząc na niego, kiedy celował w jej pierś.Zaraz pociągnieza spust, a ona zginie w huku wystrzału, przy akompaniamencie jazgotu psarozbrzmiewającego jej w uszach.Nieoczekiwanie, tak jakby w jej głowie rozpoczęła się projekcja filmu wprzyśpieszonym tempie, pamięć podsunęła sceny z dnia jego narodzin.Lęk, ból,płacz noworodka.Podobnie jak Jessica, był jej dzieckiem.Jej dzieckiem z krwi ikości.Jej synem.A teraz chce ją zabić.Jessica.Okno za jego plecami uchyliło się powoli, bezszelestnie, i Graceujrzała najpierw stopę córki, a potem jej nogi w workowatych, postrzępionych nadtenisówkami dżinsach.Odgadła zamysł Jess: wróciła, aby jej pomóc.Wślizgiwała się właśnieprzez okno.Kochany Chewie! Jego histeryczne szczekanie zagłuszało wszystkie innedzwięki.- Tak naprawdę nie chcesz tego zrobić - odezwała się głośno do syna, abyskupić jego uwagę na sobie.Napięcie nerwowe opadło z niej nagle, już nie bała sięśmierci, lękała się jedynie o Jess, która znajdowała się teraz w sypialni razem znimi.Nie dopuści do tego, aby on zabił Jess!- Jasne, że chcę, mamusiu.Przez ciebie mam zmarnowane życie.Niewiedziałaś o tym? Tak, zmarnowałaś mi życie.Mały braciszek.Gorszy odstarszego.Nie taki jak tamten.To o mnie, zawsze.I ty jesteś temu winna!- %7łałuję, że tak się stało - szepnęła Grace.Mówiła w tej chwili szczerze.Patrzyła to w lufę pistoletu, to w twarzswego syna i modliła się w duchu, aby Jessica wymknęła się z tego pokoju izostawiła ją tu, zdaną na łaskę losu.Na taki wyrok losu, na jaki zasłużyła.Wiedziała jednak, że Jessica nie zostawi jej tu samej.- Na żal jest już za pózno - powiedział chłopiec.Wyciągnął rękę iwycelował.- Zresztą nie mam już czasu na takie rozmowy.Muszę jeszcze dopaśćmoją siostrzyczkę.Jeśli wyjdę stąd odpowiednio szybko, złapię ją, kiedy będzieschodziła na ziemię po drabince, tak jak zrobiła to kiedyś.A więc powiedzdobranoc, mamusiu.Grace, zdrętwiała z trwogi, miała wrażenie, jakby to wszystko odbywało sięw zwolnionym tempie.Krzyknęła i przeturlała się pod ścianę w tej samej chwili,kiedy za jego plecami mignęło coś niebieskiego.Jessica! Jej wzrok uchwycił rękęcórki; ściskała w dłoni coś, co uniosła wysoko nad jego głowę i gwałtownieopuściła na plecy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]