[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dziękuję ci za wszystko, Nancy.- Angela mocno jąuścisnęła.Po chwili do drzwi pokoju zapukał Jerry i oznajmił, żepora rozpocząć ceremonię.SR Najpierw poszła Nancy.Angela poczekała na pierwszetony marsza weselnego i dopiero wtedy udała się do saloniku.Od rana obawiała się tremy, ale czuła się doskonale i jeszczenigdy niczego nie była tak bardzo pewna jak tego, że Shanejest mężczyzną jej życia.Idąc przez hol, ujrzała emanujące z pokoju łagodne, mi-gotliwe światło.Gdy szykowała się do ślubu, Shane i Jerryzapalili dziesiątki maleńkich świeczek.Angela odniosła wra-żenie, że znajduje się we wnętrzu kościoła.Pastor uśmiechnął się do niej i mrugnął porozumiewaw-czo, jednocześnie dając znak głową, aby panna młoda pode-szła bliżej.Obok już czekał Shane - wysoki i godny zaufania.Wiedziała, że on zostanie przy niej na zawsze.Spojrzeli sobie w oczy i wszystko wokół nich gdzieśodpłynęło.Angeli wydawało się, że w delikatnej mgiełcewidzi kilkoro roześmianych dzieci, dużego psa i dwa koty.%7łe słyszy echo radosnych głosów, gdy rano w Boże Naro-dzenie dzieci wyjmują spod choinki gwiazdkowe prezen-ty.Ujrzała też dom - rozbudowany i zamieszkany przezszczęśliwą rodzinę.Widziała, jak jej dzieci kończą studia,żenią się - z wyjątkiem tego najmłodszego, który zawszebędzie buntownikiem.Widziała Shane'a - takiego jak te-raz i za pięćdziesiąt lat - oraz siebie, zawsze u jego boku.Widziała ich oboje, gdy trzymając się za ręce, podziwia-ją zachód słońca wciąż tak samo sobie bliscy jak w dniuślubu.Zatrzymała się obok swego przyszłego męża.OddałaNancy kwiaty i uśmiechnęła się, gdy wziął ją za ręce.- Na pewno tego chcesz? - spytał.Spojrzała zamglonym wzrokiem ponad jego ramieniemSR i mając wciąż przed oczami swoje marzenia o przyszłości,skinęła głową.- Nie mam nawet cienia wątpliwości, że tak.Jesteś speł-nieniem moich marzeń.- Możesz ją już pocałować, Shane - z szerokim uśmie-chem oświadczył pastor.- Wiem, że masz na to ogromnąochotę, i jeśli ci nie pozwolę, to podczas całej ceremoniibędziesz rozkojarzony.A ja lubię, gdy moje pary słuchająmnie uważnie.Wszyscy parsknęli śmiechem, a Shane pochylił się i do-tknął wargami jej ust.- Mówiłam ci, że Boże Narodzenie to czas cudów - szep-nęła i oddała pocałunek, oszołomiona niesłychanym urokiemtej chwili.Następnie oboje odwrócili się do pastora, aby obiecaćsobie dozgonną miłość.Przepełniała ich serca i wiedzieli, żeto nigdy się nie zmieni.SR KAREN HUGHESNarodzinySR ROZDZIAA 1Dlaczego Sara nie mówi?Dziecięcy głosik sprawił, że Lea Nighthawk drgnęła za-skoczona i zerknęła na pięcioletnią dziewczynkę, którą wioz-ła do Hip Hop Cafe w Whitehorn, w stanie Montana.JennyMcCallum milczała prawie przez całą drogę, a przejechałyjuż ponad czterdzieści kilometrów.Ostatnie dwa tygodnieJenny spędziła pod opieką Lei w indiańskim rezerwacie.Chodziło o zapewnienie Jenny bezpieczeństwa.Była dzie-dziczką wielkiej fortuny i niedawno omal nie została porwa-na dla okupu.Lea odgarnęła na plecy długie, czarne włosy i przez mo-ment zastanawiała się nad odpowiedzią.- Mężczyzni, którzy zabrali Sarę, nie zrobili jej nic złego- odparła, starannie dobierając słowa.- Ale na pewno bardzoją przestraszyli, zanim udało się jej od nich uciec.Twoirodzice sądzą, że nadal jest przerażona i chyba dlatego nic niemówi.Może teraz, gdy znów ma wokół siebie swoich bli-skich - rodzinę i przyjaciół, poczuje się bezpieczna i wkrótceopowie, co jej się przydarzyło.Lea miała nadzieję, że zdołała skutecznie uspokoić Jenny.Wiedziała, dlaczego mała się niepokoi.Jenny McCallumSR i Sara Mitchell przyjazniły się i nawet wyglądały podobnie- obie blondynki z niebieskimi oczami.Dwa tygodnie temu,gdy bawiły się na szkolnym boisku, Sara miała na sobiekurtkę Jenny.Porywacze prawdopodobnie wzięli Sarę za jejkoleżankę i uprowadzili nie to dziecko, o które im chodziło.McCallumowie obawiali się, że osobnicy, którzy podczasnapadu nosili kominiarki i być może dlatego nie zorientowalisię od razu w pomyłce, znów spróbują dostać w swoje ręceJenny.Lea zaproponowała, że na pewien czas wezmie ją dosiebie.Było oczywiste, że nikt nie będzie szukał dzieckaw indiańskim rezerwacie, toteż rodzice Jenny chętnie się zgo-dzili.Mocno zaokrąglony brzuch musnął kierownicę, gdy Leaskręcała niebieską furgonetką na parking przed Hip HopCafe.Znieg, który zaczął sypać wkrótce po wyjezdzie z re-zerwatu, teraz rozpadał się na dobre.Duże płatki wirowałyprzed przednią szybą, opadały na nią, a wycieraczki ledwienadążały z usuwaniem białego pyłu.W Hip Hop właśnie roz-poczynała się zorganizowana przez rodziców Jenny imprezaz okazji szczęśliwego powrotu Sary.Lea czuła, że kusi los,osobiście przywożąc tutaj Jenny.Przecież na zabawie mógłsię zjawić również doktor Jeremy Winters.To właśnie onwczoraj wieczorem znalazł błąkającą się na poboczu szosySarę tuż po jej ucieczce od porywaczy.Na samą myśl o Jeremym serce Lei boleśnie się ścisnęło,a oczy napełniły łzami.Natychmiast odżyły wspomnieniao nocy spędzonej z młodym lekarzem.Było to dziewięć mie-sięcy temu.Gdy rano Lea obudziła się w ramionach Jere-my'ego, powiedziała mu, że widzą się po raz ostami, ponie-waż ona opuszcza Montanę na zawsze.Wkrótce jednakstwierdziła, że jest w ciąży i odłożyła wyjazd na pózniej.SR Została w swoim małym domku w rezerwacie, gdzie prawienikogo nie spotykała.Pracowała w miejscowym składziehandlowym, oszczędzając każdy grosz, aby po urodzeniublizniąt mogła - zgodnie z życzeniem matki - wyjechaćz Montany i rozpocząć nowe, lepsze życie.Owszem, musiałabezustannie sobie powtarzać, że Jeremy to prawie obcy czło-wiek, że nie chce być dla niego ciężarem, że jedna pełnanamiętności noc nie może stać się powodem do rezygnacji zewspaniałych marzeń.Matka przez całe życie namawiała Leędo ich realizacji.Na szczęście o tej porze Jeremy prawdopodobnie jest naobchodzie w szpitalu Whitehorn Memorial.Mogła więcśmiało wejść do Hip Hop, przekazać Jenny jej rodzicom,upewnić się, że Sarze naprawdę nic nie jest, i dyskretnie sięwymknąć, zanim zjawi się Jeremy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed