[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego zarzutu nieprzyjmuję do siebie. Ja też nie tak myślałem.Gdy się kocha, wszystkoinne maleje i niknie. Właśnie.Szczególnie, gdy się złe i złych kocha& Trzeba mu wiele wybaczyć: natura artystyczna,wrażliwa, krańcowa.Jego nie można mierzyć zwykłąmiarą.Jemu wiele wolno.Miała na ustach ostrą odpowiedz, ale milczała.Już niemiała prawa go sądzić.Pomyślała tylko z goryczą, żezdanie Sylwestra będzie zdaniem ogółu i że ten ogól będziena jego czyn patrzył pobłażliwie, a ją potępi.Towarzystwo Sylwestra nużyło ją, więc zwróciła się kudomowi i rzekła: Zliczna i wczesna wiosna.Cieszę się, że znajdę już nawsi fijołki na skłonach rowów. Pani na wieś wyjeżdża? zdziwił się. Tak, na Podole, het, w jary i góry, pod Buczacz. I Filip wyjeżdża? O, nie tam.On woli ludniejsze miejscowości.Sylwester zrobił duże oczy, ale nie śmiał więcej pytać.Jakiskra elektryczna przebiegła go nadzieja, przeczucieskandaliku, ciekawej nowinki.Tknął go ten Buczacz,przypomniał sobie Boińską, Oryża, wedle swego gustuukładał już plotkę.Magdę, pomimo złego usposobienia i poważnej chwili,szczery śmiech zdjął.Oczy jego były tak pożądliwe, jakbyz duszy jej wydrzeć chciały tajemnicę.I mało co brakło,żeby mu powiedziała prawdę, by zobaczyć wrażenie, alejeden wzgląd ją powstrzymał. Będzie mi udawał i kłamał przyjazń i współczucie.Wolę tego nie słyszeć pomyślała.206U progu mieszkania ledwie się go pozbyła; pobiegłpędem szukać Filipa, by się dowiedzieć prawdy, a onagorzko się uśmiechnęła, popatrzyła za nim i rzekła dosiostry szyderczo: Ten człowiek trzeci raz z mojej racji będzieszczęśliwy.Nakarmi miasto plotkami.Szkoda tylko, że miza to wdzięczny nie będzie. Jeszcze się ciebie koncepty trzymają, i to w takimdniu! oburzyła się Osiecka. Miły dzień! Siedzę jakwięzień; udaję, że mnie nie ma; na miasto boję sięwychylić.Ale jak tylko wyjedziesz, skorzystam z tychkilku dni i wygadam wszystko, co mam na sercu! O, to miulży, bo inaczej, tobym się rozchorowała! Cały dzień pijęwodę sodową!Tu popatrzała uważnie na siostrę i wyraz gniewu ustąpiłz jej twarzy pod łagodnym zafrasowaniem. Aleś mizerna! Nie udawajże przede mną! %7łałujeszgo, cierpisz! No, mów! Nie trzeba się zacinać.Wolałabym,żebyś zapłakała!Magda objęła ją serdecznie za szyję. Dziękuję ci, ale się nie frasuj.Zapewne, że cierpię,ale nie z miłości.Boli mnie właśnie, że go już nie kocham.Obchodzę dziś pogrzeb uczucia.Chciałam jego dobra ispokoju; poszedł za złem i burzą; a gdy się obejrzy iotrzezwi, nie znajdzie już mnie na swej drodze.Szkoda mimarzeń! A mnie szkoda, żeś z nim dozgonnie związana.%7łenie kochasz w to wierzę, ale że ci jeszcze nieraz spadniena barki, to pewna.Ach, żebym wtedy ja przy tym była! Będziesz, bo przecie nas nic i nikt nie rozłączy rzekła serdecznie Magda.Dzwonek się ozwał, więc przeczuwając, że to207Berwińska, poszła otworzyć i zaraz na wstępie rzekła: Wiesz, mąż uciekł ode mnie.Berwińska nie okazała zdumienia ani oburzenia.Zeswym niezachwianym spokojem i logiką odpowiedziała: Lepsze złe spełnione od spodziewanego. To racja! potwierdziła Osiecka. A przy tymtaki infamis im dalej od nas, tym lepiej.Magda pociągnęła przyjaciółkę do pracowni i stającprzed nią rzekła: Tak wygląda ideał w praktyce i w życiu.Takwygląda ofiara i duchowe uczucie.Masz, przeczytaj jegopożegnanie.Berwińska odczytała list, złożyła go starannie ischarakteryzowała lakonicznie: Bardzo pouczający dokument.Pomyślała chwilę idodała: Od wczoraj wiem o tym.Miałam list od Oryża.Przyniosłam z sobą; z kolei ty czytaj.Magda rozłożyła podaną ćwiartkę grubego papieru, naktórym poprzednio ktoś widocznie próbowałakwarelowych farb. Donoszę pani, że tu jest wcale niezle.Dostałem robotęna 300 reńskich i ulokowałem się u emeryta bardzoosobliwego, bo mi pozwala pluć, gdzie mi się podoba, palićzły tytuń i gwizdać ad libitum.Zabawię miesiąc, a możepotem ruszę do Włoch, bo mi tu jeden kolega opowiadacuda o makaronie i serze.Z Krakowa jechałem z baronową, tylko żem jechał zaswoje, więc tercją, a że ona na koszt Osieckiego, więcprymą.Chciałem mu napluć na głowę, gdy stał na peroniepatrząc na nią, ale pożałowałem śliny.Zresztą mogę to i tu208uczynić, bo ma za tydzień zjechać do niej, do Wenecji.Tymczasem wczoraj na Ringach spotykam mężabaronowej.Pogrzebał brata i załatwia spadkowe ceregiele,które notabene są tak wstrętne, żem Faustangerawysłuchawszy, Bogu podziękował, iż mnie to nie spotka.Bardzo się mną ucieszył i chciał mnie uraczyć spadkowymsznapsem, alem się wymówił, więc się skończyło nagawędzie.Dowiedział się ode mnie o żonie i Osieckim iobmyśliliśmy uczynić im małe intermezzo za parę tygodni.To będzie zupełnie oryginalne, więc do czasu tajemnicęchowam za zębami.Ale w swoim czasie opiszę to pani.Jestem jak dojeżdżacz i nawet proponowałemFaustangerowi, aby mi tę posadę dał dożywotnio.Niewypluł dwuznacznika, zjadł i był ubawiony.Niech mi paniodpisze, co słychać w Krakowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]