[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy to nie robi takiego wrażenia jakbyś celował? Drowy znane są z takich kusz.- Ale co mógłby zdziałać taki pocisk przeciwko zbroi z mithrilu? - zapytał Entreri nadal nie rozumiejąc, w jaki sposób groźba ta odniosła taki skutek.- Och, trucizna - uśmiechnął się Drizzt idąc dalej korytarzem.Entreri przystanął i wyszczerzył zęby na tę oczywistą logikę.Jak obcy i bezlitosny musiał być drow, aby wywołać tak potężną reakcję na prostą groźbę! Wydawało się, że ich reputacja nie jest przesadzona.Entreri stwierdził, że zaczyna podziwiać czarne elfy.Pogoń nadeszła wcześniej, niż się spodziewali, mimo szybkiego marszu.Tupot kroków rozległ się głośno a potem ucichł, by rozbrzmieć znowu za następnym zakrętem, bliżej niż poprzednio.Drizzt i Entreri wiedzieli, że to boczne przejścia, przeklinając każdy zakręt w swym krętym tunelu.W końcu, gdy ścigający byli już całkiem blisko, Drizzt zatrzymał mordercę.- Tylko kilku - powiedział wsłuchując się w poszczególne kroki.- Grupa z półki - przyznał Entreri.- Zatrzymajmy się.Ale szybko, bez wątpienia za tymi jest ich więcej!- W oczach mordercy pojawił się blask podniecenia, straszliwie znajomy Drizztowi.Nie mieli czasu, aby zastanawiać się nad tymi nieprzyjemnymi komplikacjami.Wyrzucił je ze swego umysłu, w pełni koncentrując się na obecnej chwili i wyciągnął z buta ukryty sztylet - nie było teraz czasu na sekrety przed Entrerim - i znalazł cienistą wnękę w ścianie tunelu.Entreri uczynił podobnie, zajmując pozycję o kilka stóp dalej od drowa, po drugiej stronie korytarza.Sekundy mijały powoli, wypełnione tylko delikatnym szuraniem butów.Obaj towarzysze wstrzymali oddech i czekali cierpliwie, wiedząc, że tamci jeszcze nie przeszli.Nagle stało się głośniej, gdy Duergarowie wypadli z ukrytych drzwi do głównego tunelu.- Nie mogą być daleko! - usłyszeli Drizzt i Entreri jednego z nich.- Smok nas pożre, jeśli ich nie złapiemy! - huknął inny.Wszyscy ubrani w błyszczące kolczugi i wyposażeni w mithrilowa broń, wybiegli zza ostatniego zakrętu i znaleźli się w zasięgu wzroku ukrytych towarzyszy.Drizzt spojrzał na przytępione ostrze swego jataganu i zastanowił się, jak precyzyjne muszą być jego uderzenia przeciwko mithrilowym zbrojom.Westchnął z rezygnacją, chcąc trzymać teraz swą magiczną broń.Entreri także zauważył problem i wiedział, że muszą jakoś zrównoważyć tę przewagę.Szybko wyciągnął zza pasa sakiewkę z monetami i rzucił ją w korytarz.Pożeglowała w ciemności i uderzyła w ścianę tam, gdzie tunel zakręcał znowu.Grupa Duergarów zamarła.- Przed nami! - krzyknął jeden z nich, przygięli się nisko i wypadli za następny zakręt.Między czekających drowa i mordercę.Cienie wybuchły ruchem, który spadł na osłupiałe szare krasnoludy.Drizzt i Entreri zaatakowali jednocześnie, wybrawszy chwilę przewagi, gdy pierwszy z grupy dotarł do mordercy, a ostatni przebiegł obok Drizzta.Duergarowie wrzasnęli w pełnym przerażenia zaskoczeniu.Sztylety, szabla i jatagan tańczyły wokół nich w błyszczącym tańcu śmierci, wbijając się w szwy zbroi, szukając drogi przez nie poddający się metal.Gdy znajdowały, wbijali ostrza z bezlitosną skutecznością.Z czasem, Duergarowie doszli do siebie po początkowym szoku spowodowanym atakiem, dwóch leżało martwych u stóp drowa, trzeci u stóp Entreriego, jeszcze inny wycofywał się, trzymając się za brzuch zakrwawioną ręką.- Plecami do siebie! - krzyknął Entreri, zaś Drizzt, myśląc o podjęciu tej samej strategii zaczął już przedzierać się przez zdezorganizowaną grupę krasnoludów.Entreri powalił następnego, w chwili gdy się spotkali, nieszczęsny Duergar obejrzał się przez ramię na zbliżającego się drowa, gdy wysadzany klejnotami sztylet wbił się przez szew u podstawy jego hełmu.Byli teraz razem, zwróceni do siebie plecami, wirując w powiewających płaszczach, manewrując bronią ruchami tak podobnymi, że trzech pozostałych Duergarów zawahało się przed atakiem, aby rozeznać się gdzie kończy się jeden nieprzyjaciel a zaczyna drugi.Z okrzykiem wznoszonym do Shimmerglooma, ich podobnego bogu władcy, zaatakowali.Drizzt zadał serię ciosów, która powinna powalić jego przeciwnika, lecz zbroja była z lepszego materiału niż jego jatagan i ciosy ześlizgnęły się z niej.Entreri także miał trudności ze znalezieniem wolnego miejsca, aby przebić mithrilowa kolczugę i tarczę.Drizzt zwrócił jedno ramię do środka, pozwalające drugiemu odsunąć się od swego towarzysza.Entreri zrozumiał i poszedł za przykładem drowa.Stopniowo ich krążenie nabierało tempa, synchronicznie, jak u doświadczonych tancerzy i Duergarowie nie próbowali nawet dotrzymać im pola.Przeciwnicy stale się zmieniali, drow i Entreri wirowali odparowując cios miecza lub topora, który drugi zablokował w czasie ostatniego obrotu.Utrzymywali rytm przez kilka obrotów, pozwalając Duergarom wpaść we wzór swego tańca, a potem Drizzt, ciągle prowadząc, zmienił kroki, odwracając kierunek wirowania.Trzej Duergarowie nie wiedzieli, z której strony nadejdzie następny atak.Entreri, czytając praktycznie w tym momencie myśli drowa, zobaczył możliwości.Odskakując od szczególnie skołowanego krasnoluda, zasymulował odwrotny atak, zajmując Duergara na wystarczającą chwilę dla nadchodzącego z drugiej strony Drizzta, tak, aby ten znalazł wyrwę.- Uderz! - krzyknął zwycięsko morderca.Jatagan zrobił swoje.Teraz było dwóch na dwóch.Przestali tańczyć i poczęli walczyć w pojedynkę.Drizzt rzucił się na swego mniejszego przeciwnika nagłym skokiem.Duergar, zważając na śmiercionośne ostrza drowa, nie zauważył, że do walki włączyła się trzecia broń Drizzta.Zaskoczenie szarego krasnoluda wzrosło bardziej, gdy oczekując fatalnego ciosu, zobaczył lecący w powietrzu płaszcz Drizzta, który spadł na niego, zanurzając go w czerni, która pogłębiła się przechodząc w pustkę śmierci.W przeciwieństwie do pełnej wdzięku techniki Drizzta, Entreri działał powodowany nagłą furią, wiążąc swego przeciwnika cięciami z dołu i błyskawicznymi ciosami, zawsze celując w rękę trzymającą broń.Szary krasnolud zrozumiał tę taktykę, gdy jego palce zaczęły drętwieć z powodu kilku niewielkich ran.Duergar chciał się obronić, odwracając tarczę, aby chronić zranioną rękę.Dokładnie tak, jak się tego spodziewał Entreri.Rzucił się w przeciwnym do ruchu przeciwnika kierunku, znajdując szew w mithrilowej zbroi tuż pod ramieniem.Sztylet mordercy wbił się z wściekłością, sięgając płuca i zwalając Duergara na kamienną podłogę.Krasnolud leżał tam, wsparty na jednym łokciu, wydając ostatnie tchnienie.Drizzt zbliżał się do ostatniego szarego krasnoluda, tego który został zraniony w początkowym ataku, opierającego się o ścianę o kilka stóp dalej, światło pochodni odbijało się groteskowym, czerwonym refleksem w kałuży krwi pod nim.Nadal był gotów do walki.Podniósł swój szeroki miecz na spotkanie drowa.Drizzt zobaczył, że był to Mucknuggle, cichy cień litości pojawił się w umyśle drowa, usuwając ognisty blask z jego oczu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]