[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ująwszy rękęTeodora, obracała luzną teraz obrączkę wokół jego palca. Teddy, mam jeszcze złe wieści.Ta grypa. Kto?  zapytał wprost Teodor. Roseanne i Tony. O Boże. ścisnął jej dłoń i zamknął oczy.Serce jej pękało na wspomnienie szczebiotu Roseanne i szczupłychramion Tony'ego.Nie otwierając oczu, Teodor przyciągnął Linneę.Położyłasię obok, a on ją objął, czerpiąc z niej siłę. Byli tacy mali.Nie zdążyli zakosztować życia.I mama. Linneaczuła, jak Teodor tłumi płacz w jej włosach. Była taką dobrą kobietą.Czasami.gdy władczo mną dyrygowała.miałem jej dość, ale nigdy.nigdynie chciałem, żeby umarła. Nie wolno ci czuć się winnym z powodu całkiem ludzkich myśli.Byłeś dla niej dobry, Teddy.Dałeś jej dach nad głową.Wiedziała, że jąkochasz. Była dobrym człowiekiem.Anula & ponaousladansc Wszyscy byli dobrymi ludzmi, pomyślała Linnea, przytulając Teodora.John, Nissa, dzieci.Stracili tak wielu bliskich.tak wielu.Boże, zachowajKristiana. Och, Teddy  wyszeptała. Myślałam, że stracę również ciebie.Z trudem przełknął ślinę.- JA też się bałem, że stracę ciebie i dziecko.Czasami pragnąłemumrzeć szybko, przed tobą.Kiedy indziej budziłem się, widziałem, że siedziszprzy łóżku, i czułem, że po prostu muszę żyć.Słyszała mocne bicie jego serca i odmawiała cichą modlitwędziękczynną za to, że ocalał. Myślę, że my i nasze dziecko zostaliśmy ocaleni, żeby trwać, żebyzająć miejsce tych, którzy odeszli  powiedziała.Epidemia przetoczyła się przez okolicę, niebawem wszakże zaczęłyznikać symbole kwarantanny.Westgaardowie pożegnali Isabelle Lawler, którazapowiedziała, że wróci za rok, by zobaczyć dziecko.Po wyjezdzie państwaSevertów mieli nowego pastora.Wielebny Helgeson odprawił jednonabożeństwo żałobne za siedmiu swoich parafian, którzy zmarli, lecz rodzinynie mogły ich pożegnać.Modlono się o pokój i dziękowano Bogu, że gwiazdyna sztandarze w kościele pozostały niebieskie.Pewnego listopadowego dnia Teodor uszczelniał sianem podstawę domu.Był to typowy, ponury póznojesienny dzień z niewielkim wiatrem.Z krzewówbawełny dawno opadły liście.Wiatr unosił wierzchnią warstwę ziemi i ciskałją na nogawki kombinezonu Teodora, który raz za razem machał widłami.Zwykle robiono to znacznie wcześniej, tym razem zwłokę spowodowała jegochoroba.Z góry dobiegł go krzyk spóznionego stada kanadyjskich dzikich gęsiudających się na południe.Teodor przerwał pracę i podniósł wzrok,obserwując ich lot w majestatycznym szyku.Kristian nie musi już lataćAnula & ponaousladansc samolotami, chociaż leciał jednym, jak pisał w ostatnim liście.Na tę myślTeodor się uśmiechnął.Jego syn lecący tam w górze, wysoko jak owe gęsi.Doczego zmierza ten świat? Mówiono, że samoloty są rzeczą przyszłości i że powojnie będą wykorzystywane do czegoś znacznie lepszego niż zabijanie ludzi.Czy Kristian żyje? Musi.A gdy wróci do domu, czym zechce się zająć?rozmyślał Teodor.Może lotniczym transportem towarów, który jak powiadają,ma przed sobą przyszłość? No cóż, Teodor był teraz zamożnym człowiekiem,wojna podbiła bowiem ceny pszenicy.Nie uchodziło bogacić się na wojnie, aleskoro tak się stało, mógł się podzielić z synem, który na niej walczył.Do licha,Kristian nie chciał być farmerem, ale jeśli wróci do domu, przyrzekł sobieTeodor, nigdy nie będzie go zmuszał do rolnictwa ani. Teddy! Teddy!  usłyszał naraz Linneę, która wybiegła z domu,zostawiając szeroko otwarte drzwi. Teddy, wojna się skończyła! Co?Widły upadły na ziemię, gdy chwycił ją w ramiona. Wojna skończona! Taką wiadomość podało radio! O piątej ranopodpisano zawieszenie broni! Skończona? Naprawdę skończona? Tak! Tak! Tak!  powtarzała z radością.Ruszyli w tan dookoła podwórka.Zaprzężone do wozu wyładowanegosianem klacze z wyraznym zdziwieniem patrzyły na ich radosne wybryki.Jedna zarżała i Linnea wyrwała się Teodorowi, by pocałować ją w nos,cmoknęła też drugą.Rozpromieniony Teodor chwycił ją i posadził na wozie. Musimy być teraz z innymi.Ledwie ruszyli w drogę, od wschodu dobiegł dzwięk szkolnego dzwonu,a gdy pokonali milę, z zachodu dołączył do niego dzwon kościelny.W połowiedrogi do Larsa spotkali Ulmera i Helen.Pozsiadali z wozów, by ściskać się,całować i słuchać bicia dzwonów dochodzącego z różnych stron.GdyAnula & ponaousladansc świętowali tak na środku drogi, dołączyli do nich Clara i Trigg z małą Marenpłaczącą głośno z powodu niezrozumiałego dla niej tumultu.Zaraz nadciągnęliteż inni łącznie z Larsem i Evie oraz starym Tveitem, który właśnie wiózłwęgiel. Wszyscy zgromadzą się w szkole  przewidywał Ulmer. Jedzmytam!Szkoła istotnie była pełna ludzi, a dzwon wciąż dzwonił.Tłum narastał.Nowy nauczyciel, pan Thorson, obwieścił, że tego dnia lekcje zostająodwołane.Dzieci stały na ławkach i klaskały.Do szkoły przybył też wielebnyHelgeson, który poprowadził wspólną modlitwę dziękczynną, a potem święto-wanie trwało aż do póznego popołudnia.Nim rozweselone towarzystwo rozjechało się do domów, śnieg, któryczaił się przez cały dzień, zaczął padać na dobre, jechali więc wśródunoszonych wiatrem płatków.O pierwszej w nocy Linneę obudził pierwszy skurcz.Ponieważ nie miałapewności, poczekała na następny, Teodora zaś obudziła dopiero po godzinie. Teddy?  potrząsnęła nim delikatnie. Co?  oparł się na łokciu. Czy coś się stało? Chyba zaczęły się skurcze.Ocknął się w jednej chwili, sięgając do jej brzucha. Ależ to o miesiąc za wcześnie. Wiem.Może za dużo tańczyłam. Jak częste są skurcze? Co piętnaście minut. Co piętnaście. Wyskoczył z łóżka i zaczął wciągać spodnie.Jadę do miasta po lekarza. Nie! Ale powiedziałaś, że.Anula & ponaousladansc  Nie! Spójrz za okno.Nie chcę, żebyś wyjeżdżał w śnieżycę.Z wnętrza ciemnego pokoju widać było, jak biało jest na dworze.A śniegnadal sypał. Ależ, Linneo. Nie.Nie po tym, co się stało z Johnem! To dziecko będzie znałoswego ojca! Przecież to nie śnieżyca.Po prostu pada śniegZ trudem zeszła z łóżka i chwyciła go za rękę, gdy sięgał po koszulę. Teddy, damy sobie radę.Mięśnie Teodora napięły się pod jej dłonią. Zwariowałaś?! Nigdy nie odbierałem dziecka. Odbierałeś zrebięta, prawda? To nie może zbytnio się różnić. Linneo, tracę czas. Nie pojedziesz!  przywarła do niego nieustępliwie.Nagle jęknęła: Och.Teddy. Co się stało?Przerażony zapalił lampę.Linnea stała z rozstawionymi szeroko stopami,patrząc w dół. Coś już wychodzi.Och, nie zostawiaj mnie samej.Wpatrywał się wkałużę u stóp Linnei, jak oszalały myśląc,co robić.Melinda rodziła wiele godzin, lecz wtedy mama wszystkiegodoglądała. Odeszły ci wody.To znaczy, że już niedługo. Co.co powinnam robić? Ułożył ją na łóżku. Odpoczywaj między skurczami, nie walcz z nimi, kiedy nadejdą.Rozpalę ogień i przyniosę jakiś powróz. Powróz?! Och, Teddy, proszę, nie jedz do miasta.My. Nie pojadę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed