[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przysięgam, że jestem niewinny.Zorroschwytał mnie na drodze i.Ale żołnierze powlekli go z sobą i dalsze jego słowa zginęły w ogólnym tumulcie.- Chodzmy stąd - rzekł posępnie don Alvarez.- Nic tu po nas!.Zorro jest zbytsprytny, by przybyć tutaj osobiście!.- Chodzmy do domu, Anito - rzekł don Carlo, dygocąc z hamowanej wściekłości.-Ten przeklęty rabuś popsuł ci, jak widzę, całą zabawę!.Na ulicy przylegającej do pałacu również było pełno ludzi.Anita szła przodem.Naglektoś chwycił ją za rękę.Obok niej wyłonił się mężczyzna w masce, który rzekł krótko:- Zatańczmy fandango, piękna senoro!.Ale żona pułkownika miała już dość tej zabawy.Wyrwała swoją rękę i zawołałagniewnie:- Zostaw mnie w spokoju, senor! Już na sam widok maski dostaję mdłości!W tej samej sekundzie don Carlo, rycząc jak zraniony tygrys, podbiegł doń i zerwałmu maskę z twarzy.Spojrzały nań wylęknione oczy ospowatego mężczyzny, który nie miał wsobie nic z bandyty.- :Do twierdzy z nim! - krzyknął don Carlo, zwracając się do swych ludzi.- Ja waswszystkich nauczę, wy kiepscy żartownisie.Donna Anita biegła naprzód, jakby ją goniło sto diabłów, a don Carlo oraz donAlvarez ledwie mogli nadążyć za nią.Następny zamaskowany mężczyzna, który ją zaczepił, otrzymał siarczysty policzek iod razu powędrował do celi, pod eskortą sześciu żołnierzy.Obecnie wojskowa eskorta zmalała do niewielkiej liczby ludzi.- Nienawidzę go, nienawidzę - szeptała rozgoryczona niewiasta, podążając w stronępałacu.Mijała niewielki placyk.I tutaj również wino lało się strumieniami, rozlegały siędzwięki gitar i kastanietów, a ludzie tańczyli.Była koło rusztowań nowo budującego się domu,gdy wtem coś czarnego mignęło przed nią w powietrzu.Z góry zwieszała się gruba linasłużąca zazwyczaj murarzom do wciągania cegieł i wapna na górę.Wysmukła postać wczarnym, obcisłym ubiorze zsunęła się po niej i stanęła przed pułkownikową.- Hola, donna Anita! - zawołał zamaskowany, ukazując śnieżnobiałe zęby w szerokimuśmiechu.- Wybacz mi, proszę, że tak długo kazałem ci czekać na siebie.Nie mogłem jednakpostąpić inaczej, bowiem towarzyszyło ci zbyt wielu uzbrojonych wojowników.Pocieszam sięjednak myślą, że nie chcąc byś się nudziła, posłałem ci tymczasem kilku swych zastępców!.Piękna Anita zadrżała.Obecnie nie miała najmniejszej wątpliwości, że tym razem stałprzed nią prawdziwy Zorro.- Czy gniewasz się, o piękna Anito? - Zorro ujął jej drżącą rękę i wciągnął jąpomiędzy tańczące pary.- Nie, nie gniewam się - wyszeptała - ale błagam cię, uciekaj, gdyż mój mąż oraz donAlvare_ podążają za mną!.- Wiem o tym! - odparł Zorro.- Ale bądz spokojna, nic złego mi się nie stanie!.Zaczęli tańczyć fandango.A choć piękna Anita tańczyła je setki razy, to jednak nigdyjeszcze nie odczuwała takiej rozkoszy w tańcu.78Click here to get your free novaPDF Lite registration key- Cudnie tańczysz, Zorro! - wyszeptała przymykając oczy.- W głowie mi się kręci.Jestem pijana.A przecież nie piłam.- To fandango upaja cię, senora! - rzekł Zorro.Wtem nad uchem Zorry rozległ się gniewny okrzyk:- Do twierdzy jego również! - wołał don Carlo.- Już ja cię nauczę udawać Zorrę, tygłupi błaznie!.I jego chude, zakrzywione jak szpony palce, sięgnęły po maskę, by ją zedrzeć.Niezdążył jednak dokonać tego, w tej samej bowiem sekundzie żalazna dłoń wpiła się w przegubjego ręki, wykręciła ją i odepchnęła z taką siłą, że pułkownik wyrżnął głową o pierś donAlvareza, po czym don Carlo padł ogłuszony.Obaj zatoczyli się jak pijani.- %7łołnierze, do mnie.do mnie!.- wył gubernator.- Prędko, do tysiąca piorunów!.Chwytać go.łapać!.%7łołnierze pędzili na pomoc.Wystraszony tłum rozproszył się.Muzykanci nie zdążylijednak uciec tak szybko.W chwili gdy jeden z nich przebiegał obok Zorry, ten wydarł mugitarę z ręki i rąbnął nią w głowę Alvareza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]