[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To chyba dużo zauważyła kobieta. My też mamy tutaj tyle wilków?Mój ojciec wtrącił się gładko do rozmowy.W porównaniu z Marshallem brzmiał znacznie bardziejelegancko i kulturalnie.Oczywiście wciąż siedzieliśmy w Il Pomodoro , więc o jakiej kulturze mogłaby byćmowa& Ale jednak przemówił dostojnie:- Och nie, sfora z Mercy Falls szacowana jest na dwadzieścia do trzydziestu osobników.Najwyżej.Zastanawiałam się, jak Sam odebrałby tę rozmowę.Zastanawiałam się, co postanowili z Cole em, o ilew ogóle cos wymyślili.Przypomniałam sobie dziwny, zdecydowany wyraz twarzy Sama w księgarni inatychmiast poczułam się pusta i niekompletna.- Co zatem sprawia, że nasza sfora jest taka niebezpieczna? zastanawiała się Dolly, opierającpodbródek na splecionych dłoniach.Stosowała sztuczkę, z której sama korzystałamwystarczająco często, żeby ją rozpoznać.Zainteresowanie połączone z ignorancją znakomicieprzyciągało uwagę innych.- Są zbyt spoufalone z ludzmi odpowiedział mój ojciec.Dał znak jednej z kelnerek, że jesteśmygotowi złożyć zamówienie. To, co trzyma wilki z dala od ludzi, to strach, a kiedy się nie boją,są po prostu dużymi miejscowymi drapieżnikami.W przeszłości, w Europie oraz Indiach,wilcze stada słynęły z zabijania ludzi. W jego głosie nie było śladu emocji, kiedy mówił ozabijaniu.Nie myślał teraz o tym, że wilki zabiły Jacka.Miał cel.Misję.I póki był na niejskupiony, czuł się dobrze.To był stary dobry tata, potężny i frustrujący, jednocześnie budzący dumę i respekt.Nie widziałam tejwersji jego osoby od czasu śmierci Jacka.Z goryczą uświadomiłam sobie, że gdyby nie grozba wisząca nadSamem, Grace i Cole em, byłabym szczęśliwa w tym momencie, nawet siedząc w Il Pomodoro.Moirodzice, uśmiechnięci i gawędzący jak za dawnych dobrych czasów.Mogłabym to odzyskać, ale straciłabymwszystkich moich prawdziwych przyjaciół.- Och, nie, w Kanadzie maja znaczną populację tłumaczył mój ojciec starszemu mężczyzniesiedzącemu naprzeciwko niego.- Tu nie chodzi o liczby uciął Marshall.Nikt poza nim nie wtrącił się do tej rozmowy.Nic już nie można było dodać.Wszyscy podskoczyliśmy, kiedy śpiewaczka znowu zaczęła zawodzić.Zobaczyłam, jak Marshall mówi: Mój Boże , choć nie było go słychać przez ten sopran.W tej samej chwili, gdy poczułam wibracje telefonu, coś załaskotało mnie w szyję.Podniosłam wzrok izobaczyłam, jak głupek po drugiej stronie stołu idiotycznie szczerzy do mnie zęby po tym, jak wrzucił mi zadekolt kolejny okruszek.Tym razem śpiewaczka produkowała się za głośno, bym mogła zwrócić mu uwagę.I dobrze, bo wszystko, co przychodziło mi do głowy, to wulgaryzmy.Co więcej, za każdym razem, kiedypatrzyłam w jego stronę, myślałam o Jacku siedzącym tu wtedy z nami i o tym, że teraz rozmawiamy ozwierzętach, które go zabiły, a nie o tym, że już nigdy nie będzie jadł z nami w tej restauracji.Drgnęłam,kiedy poczułam kolejne dotknięcie, tym razem we włosach.To był mój sąsiad, z palcami przy mojej skroni.- Miałaś trochę we włosach! zawołał, przekrzykując operowy świergot.Podniosłam dłoń, dając mu znak, żeby przestał.Mój ojciec pochylał się nad stołem w stronę Marshalla, niemal krzycząc, żeby było go słychać przymuzyce, która brzmiała jak Bizet.Usłyszałam, jak wrzeszczy:- Z powietrza widać wszystko!Wyciągnęłam telefon i otworzyłam klapkę.Na widok numeru Sama poczułam, jak żołądek skręca misię w nerwowy supeł.Przysłała mi wiadomość pełną literówek.Znaleyzlisny ja.Bylo zlef ale cole zachowak się jak bohaterr.Pomxyslalem ze bedyziesz chciala wiedec.S%7ładnych nazwisk.Sam potrafił być niegłupi, kiedy chciał.Ale trudno było patrzeć na słowa Cole i bohater w tym samym zdaniu.Ten wyraz sugerował swego rodzaju rycerskość.Próbowałam odpisać podstołem, z dala od ciekawskich spojrzeń chłopaka obok i Dolly po drugiej stronie, że właśnie jestem w trakciekolacji i słucham szczegółów na temat polowania, i że zadzwonię pózniej.Albo wpadnę.Kiedy napisałam wpadnę , poczułam skurcz żołądka i zapierającą dech w piersiach falę niezrozumiałego poczucia winy.Wtedy śpiew wreszcie się urwał i wokół mnie rozległy się oklaski Dolly trzymała ręce przy twarzy iklaskała tuż przy moim uchu ale mój ojciec i Marshall rozmawiali dalej, pochylając się ku sobie nadstołem.Głos mojego ojca brzmiał wyraznie:- & wykurzyć je z lasów, jak to zrobiliśmy wcześniej, ale użyć do tego więcej ludzi, zbłogosławieństwem stanu, służb leśnych i tak dalej.A kiedy już będą na północ od lasuBoundary, na otwartej przestrzeni, do roboty wezmą się strzelcy wyborowi w helikopterze.- Mieli dziewięćdziesięcioprocentową skuteczność w Idaho, powiadasz? upewnił się Marshall,po czym zamarł z widelcem nad przystawką, jakby robił nim notatki.- Nawet jeśli parę sztuk przeżyje, to nie będzie miało znaczenia wyjaśnił ojciec. Bez watahynie dadzą sobie rady.Potrzeba więcej niż dwóch wilków, żeby upolować większą ilośćjedzenia.Telefon znowu zawibrował mi w dłoniach.Otworzyłam klapkę.Kolejny SMS od Sama.Myslalenze ona umrze isabel.Czuje taka ulge ze to az bolh.Usłyszałam, jak chłopak siedzący naprzeciwko mnie się śmieje i wiedziałam, że znowu czymś we mnierzucił, choć tego nie zauważyłam.Nie chciałam na niego zerkać, żeby nie myśleć o Jacku na tle tej samejściany.Nagle poczułam, że będę wymiotować.Nie pózniej, nie prawdopodobnie, ale właśnie tu i teraz.Musiałam natychmiast wyjść, żeby nie narobić sobie wstydu.Odsunęłam krzesło, popychając przy tym Dolly, która była w połowie kolejnego głupiego pytania.Lawirując pomiędzy stolikami, śpiewaczkami i przystawkami przygotowanymi ze stworzeń morskichzłowionych daleko stąd, dotarłam do łazienki pomieszczenia bez ścianek działowych, urządzonegoprzytulnie jak w domu i weszłam do środka.Oparłam się o ścianę, zakrywając usta dłonią.Ale niezwymiotowałam.Zaczęłam płakać.Nie powinnam sobie na to pozwolić, wiedząc, że będę musiała wrócić do stołu z opuchniętą twarzą,czerwonym nosem i zaczerwienionymi oczami i wszyscy to zobaczą ale nie potrafiłam się powstrzymać.Zupełnie jakby łzy mnie dławiły.Ledwie oddychałam.Myślałam o Jacku, o tym, jak siedział przy stole,zachowując się jak debil.W głowie słyszałam głos ojca mówiącego o snajperach w helikopterach.Myślałamo Grace, która prawie umarła, a ja nawet bym o tym nie wiedziała, o idiotach wrzucających mi śmieci zadekolt, prawdopodobnie i tak za głęboko wycięty jak na rodzinny obiad; o Cole u patrzącym na mnie nałóżku; i o tym, co wywołało ten cały napad płaczu o szczerym, wzruszającym SMS-ie Sama na temat grace.Jack odszedł.Mój ojciec zawsze dostawał to, czego chciał.Ja pragnęłam i nienawidziłam Cole a St.Claira.Nikt, nikt nigdy nie będzie czuł do mnie tego, co czuł Sam do Grace, gdy wysyłał mi tę wiadomość.Osunęłam się na podłogę łazienki, opierając się plecami o szafkę pod umywalką.Przypomniałamsobie pogardę, która przepełniała mnie, gdy znalazłam Cole a na podłodze w domu Becka nie ostatnio,ale wcześniej, kiedy powiedział mi, że musi się wydostać ze swojego ciała albo się zabije
[ Pobierz całość w formacie PDF ]