[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chodz!Thane podszedł do niej ostrożnie, w razie gdyby z jej dłoni wystrzeliły kolejne płomienie.Chciałby, żeby przestała go tak często dotykać.Z pewnością diabelstwu nie podobało się, kiedyFarod jej dotykał. Co my tu mamy odezwał się z tyłu gładki głos. A to niespodzianka.Thane ujrzał, jak fioletowe oczy Anny zwężają się, a usta ukazują zakrzywione zęby.Odwrócił się i ujrzał stojącą obok otworu w podłodze postać.Ubrana była w przylegającą dociała szarą wełnianą tunikę i nogawice, wszystko poplamione szczurzymi odchodami.Na jejramieniu siedział jeden szczur, drugi zwisał z uda, a wiele innych tłoczyło się pod nogami.Montauk uśmiechnął się do Anny. Znowu wracasz, mały kaduczku? Ale cóż to? Nie masz czaszki na sprzedaż.Możechcesz sprezentować swoją własną albo tę należącą do twego jeleniowatego towarzysza? Albomacie pytanie do umarłych? Szczur na jego ramieniu zapiszczał, a Montauk roześmiał się imrugnął do Thane a. Powiedziano mi, że mam was odpowiednio przywitać w Kościach Nocy.Przykro mi, że nasze poprzednie spotkania nie były zbyt przyjemne.Ale do trzech razy sztuka.Do trzech razy? Czy Montauk był jednym ze szczurołaków, które porwały Mortego? Daj se siana z gierkami, ty skurlony butolizie! wściekła się Anna. Wiesz doskonale,że twój pan ma naszom czaszkę w swoim przeklentym zoo! Moje czary nie kłamiom! Z pewnością parsknął Montauk, po czym przysunął się do Thane a i wyszeptałgłośno. Proszę, wybacz naszej wspólnej znajomej.To jest zawodowa zazdrość.Naszaumiejętność odnajdywania bogactw umarłych sprawia, że ona i reszta tych śmieciarzy wyglądająjak dzieci kradnące jabłka z wozu.To nie był ten sam człowiek, który kłaniał się i płaszczył przed Farodem.Thane odsunąłsię od niego na kilka kroków. Jestem tutaj, by odzyskać Mortego.Montauk podrapał się po podbródku i zmrużył oczy. Moooort wyrecytował, jakby uczył się nieznanego mu słowa. Obawiam się, że mamkiepską pamięć do imion.Czy mógłbyś go opisać?Anna rzuciła się do przodu i sięgnęła ręką, by schwycić mężczyznę za gardło.Szczuryzgromadzone wokół niego rozproszyły się, podczas gdy on z łatwością wyślizgnął się z jejuścisku, jakby był wysmarowany oliwą.Sięgnęła po sztylet, ale on był szybszy i przycisnąłczubek ostrza do jej mostka. Ma temperament, prawda? We dwoje stanowicie dobraną parę. Głową skinął wkierunku wąskich, okrągłych stopni po przeciwnej stronie pokoju. Proszę, panie przodem.Nozdrza Anny rozszerzyły się, a ona sama odwróciła i ruszyła w stronę schodów.Montauk gestem nakazał Thane owi, żeby podążył za nią, po czym sam powoli ruszył do górypogwizdując.Diabelstwo skakała szybko z jednego stopnia na drugi, ale Thane wspinał się pobiałych dyskach ostrożniej.Pod stopami wyglądały jak talerze.Gdy dotarli na piętro, Montauk zawołał Panie, klienci.Ponownie czarcia dziewczyna ofioletowych oczach i jej przyjaciel. Gestem zaprosił ich do pomieszczenia po drugiej stronieotworu, po czym podał Annie jej sztylet, pozwalając mu upaść na ziemię w chwili, gdy po niegosięgnęła.Skrzywiła się, podniosła go, weszła pomiędzy rzędy kłów i wmaszerowała donastępnego pomieszczenia.Thane popukał w długie zęby, by upewnić się, że się nie poruszały i że szczęki niezatrzasną się za nim, i zajrzał do sąsiedniego pomieszczenia.Zciany tworzyły trójkąt, któregoboki kończyły się płaskim, czarnym sufitem z zawieszonym na jego środku żyrandolem z kości iświec.Na każdej ścianie, od podłogi do sufitu, umieszczono rzędy czaszek, ale nie widać byłożadnych półek ani haków.Po prostu spoczywały one w powietrzu, podtrzymywane przeznieznaną siłę.Nie widział w pokoju Anny.Nie było miejsca, w którym mogła się ukryć, a podłoga byłacałkowicie gładka, bez żadnych drzwi.Zrobiono ją z przezroczystej substancji, może ze szkła,przez które widział czarną ziemię i ułożone w skomplikowane wzory kości.Przeszedł przeztworzące wejście szczęki i delikatnie dotknął butami ziemi, ale podłoga wyglądała dość solidnie.Spojrzał za siebie, na taras Montauk też znikł.Przyjrzał się wszystkim trzem ścianom, szukając innego wyjścia, jakiejś wskazówki co dotego, gdzie mogła znajdować się jego towarzyszka.Wokół niego było pełno czaszek, niektóre znich były jasne jak skorupki od jaj, inne pożółkłe i kruche.Wiele przypominało ludzkie, ale innebyły zbyt duże lub zbyt małe.Była tam czaszka z pyskiem i parą ostro zakrzywionych rogów należąca kiedyś do jakiegoś zwierzęcia.Obok wisiała następna, o potężnej szczęce, ale bez kościnosowej ani oczodołów.Dalej dostrzegł jeszcze inną, o powiększonym, wyjątkowo szerokimłuku brwiowym i dwóch rzędach ostrych zębów, walczących o miejsce w szczęce.Kątem oka dostrzegł coś białego. Morte? wyszeptał, odwracając się w stronę wyjścia.Z tej strony ujrzał tylko tyłczaszki o otwartych ustach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]