[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jesteście wdową? podjął. Tak odpowiedziała Afra z wahaniem.Do tej pory nieprzejmowała się kłamstwem.Nie było najmniejszego powodu, \ebywątpić w jej słowa.Miała nawet dokument na nazwisko Gizeli Ku-chlerowej.Ale pytanie astrologa nie wró\yło wcale niczego dobre-go. Czemu pytacie?Liutprand pocierał kciukiem wnętrze jej dłoni, jakby chciał za-mazać te linie niczym fragmenty rysunku lubryką.Potrząsał przytym głową. Nie ma o czym mówić powiedział w końcu i nie oczeki-wanie puścił rękę Afry, jakby dopiero co dotknął rozpalonego ka-mienia.383Donna Lukrecja wtrąciła się, \ądna wiedzy: No, mówcie ju\, messer Liutprand! Chcecie coś przed namizataić? Tak, mówcie poprosiła Afra. Co poza tym jest za-pisane na mojej dłoni? Niespodziewanie wkroczy w wasze \ycie pewien mę\czyzna.To spotkanie przyniesie wam szczęście i smutek.Afra spuściła oczy.Taka przepowiednia na oczach wszystkichludzi wprawiła ją w zakłopotanie.Chciałaby jeszcze zadać tysiącepytań messerowi Liutprandowi, ale powstrzymał ją widok biesiadni-ków, dla których odgadywanie jej przyszłości zdawało się tylkozabawą.Jakby nie wzięła słów wró\bity nazbyt powa\nie, Afra za-uwa\yła: Niezłe widoki na przyszłość, jeśli dobrze was rozumiem.Liutprand poprawił kapelusz. Wszystko zale\y od tego, w jaki sposób wyjdziecie na spo-tkanie swojego przeznaczenia. Co to znaczy? Có\, ka\demu człowiekowi jest pisany jakiś los, a mimo totylko od niego samego zale\y, co z nim zrobi.Spotkanie z mę\czy-zną mo\e uszczęśliwić kobietę.Ale podobnie jak najsłodsze winowskutek niewłaściwego le\akowania zamienia się w kwaśny ocet,tak i spotkanie dwojga ludzi mo\e stać się piekłem, chocia\ obiecy-wało niebo. Czy chcecie przez to powiedzieć.?Liutprand podniósł obie ręce w geście obronnym: Bynajmniej, donna Gizela, pragnę tylko zwrócić wamuwagę na to, \e przyrzeczone szczęście musicie pielęgnowaćjak delikatną roślinkę.Słowa wró\bity wprawiły Afrę w zamyślenie.Ale donna Lukre-cja rozwiała jej rojenia. Mo\na by pomyśleć zrugała messera Liutpranda \eto donna Gizela zapewnia wam wikt i mieszkanie, a nie ja.384 Jak ju\ mówiłem, donna Gizela jest wam bli\sza, ni\ myśli-cie.Nie zapominajcie o tym, donna Lukrecja!Liutprand podniósł się, ganiąc \onę posła wzrokiem.Potem zgłośnym tupotem opuścił kajutę.Za nim w milczeniu zaczęli wy-chodzić jeden po drugim pozostali biesiadnicy.Zapadła noc, gdy Afra wyszła na pokład.Z zachodu wiał delikat-ny wiatr, Ambrozja zaś płynęła, jęcząc i skar\ąc się jak spracowa-ny drwal.Niczym lśniące owoce na jesiennym drzewie wisiałygwiazdy na nieboskłonie.Zanim młoda kobieta wróciła do cuchnącego wnętrza statku,wciągnęła głęboko w płuca świe\y wieczorny wiatr.Potem udała siępod pokład do swojej kajuty.Sen długo nie przychodził.O brzasku niemal przy jej uchu zadzwięczał głośno i przenikliwiedzwon okrętowy.Na środkowym pokładzie rozbrzmiewały ostrekomendy.Panował dziki chaos.W półśnie Afra usłyszała wzburzone głosy: Piraci, piraci! , apomiędzy tymi okrzykami rozlegało się raz po raz gwałtowne ude-rzenie dzwonu.Nagle ktoś z impetem otworzył drzwi kajuty.Afra podciągnęłakołdrę pod szyję. Donna Gizela! zawołał kapitan. Od wschodu zbli\a sięodebrany krzy\owcom okręt z piratami na pokładzie! Luca rzuciłjej jakieś ubrania na łó\ko. Włó\cie to, ale szybko.To męskieubrania.Kobiecie nie do śmiechu podczas takiego napadu!Zanim jeszcze Afra zdą\yła coś powiedzieć, kapitan zniknął.Wskoczyła więc pospiesznie w te męskie rzeczy, w spodnie, któresięgały do kolan, do tego w białą koszulę i marynarkę z drewniany-mi guzikami.Bujne włosy ukryła pod okrągłą skórzaną czapką, za-krywającą głowę a\ po kark.Nie było lustra, \eby mogła przejrzećsię w swoim przebraniu, ale wcale nie czuła się w nim a\ tak zle, jaksię tego obawiała.385Załoga na pokładzie zajmowała się ściąganiem \agli.Te wielkiepłachty materiału stanowiły największe niebezpieczeństwo na takimstatku, jakim była Ambrozja.Niezwykle łatwo mo\na je byłopodpalić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]