[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na szczęście ładunki odkryto, zanim nadjechał pociąg - powiedział.-Gdyby plan się powiódł, wiele osób zostałoby zabitych lub rannych.Aleteraz widzę, że nic Kaia nie powstrzyma.Od dawna próbuję goprzekonać, że może zrobić o wiele więcej dla kraju, jeśli skieruje swojąenergię na bardziej wartościowe projekty, które pomogą tubylcom, * a niebędą ich niszczyć w walce przeciwko Anglikom.- Ale Kai jest półkrwi Anglikiem! Jego ojciec był Anglikiem -powiedziałam głośno, pochylając się w stronę pana Ingrama.Musiwiedzieć, że Kai jest Euroazjatą.Choć podawał się za tubylca.Co zaironia: jego matka przez całe życie odcinała się od swoich hinduskichkorzeni i chciała uchodzić za Angielkę, a jej syn postępował dokładnieodwrotnie.-Jego ojciec był Anglikiem - powtórzyłam ciszej.Pan Ingram skinął głową.- Wiem.I przypuszczam, że to jest właśnie powodem, dla którego Kaiaprzepełnia pragnienie zemsty.Oparłam się o krzesło.- Kiedy ostatni raz wyjeżdżał z misji, powiedział nu, ze będzie pracowałjako tłumacz w Madrasie.Pan Ingram milczał.- Nie pojechał tam? - W tej chwili wiedziałam juz, ze Kai mnie okłamał.Wróciłam myślami do różnych znaków na mapie w jego chacie tak dawnotemu.Tajna działalność na tyłach sklepu z sandałami w Lahore,drukowanie ulotek pełnych nienawiści i wezwań do powstania przeciwkobiałym, którzy ciemiężą tubylców.- A tym razem.- urwał.- Czy słyszała pani o niedawnych morderstwach,panno Fincastle? Brytyjskich dyplomatów?Zamknęłam oczy.Jeśli Kai był w to zaangażowany, na pewno tylkowydawał rozkazy.Nie mógł sam wykonać.- Udało mi się przekonać władze, by za moim poręczeniem uwolniły goza pierwszym razem, gdy aresztowano gotutaj, w Peszawarze - powiedział i otworzyłam oczy - Na szczęście jegoostatnie próby spełzły na niczym.Wpatrywałam się w jego twarz.- Znam wielu ludzi w Peszawarze i pracowałem tu w różnych miejscach.Ale on mnie zawiódł.Dałem słowo, że nie będzie już sprawiał kłopotów.Zapadła cisza.Przez chwilę wpatrywałam się w moje dłonie na kolanach.- Cokolwiek on zrobił.- powiedziałam, wstając.- Nie może panpozwolić, żeby go powiesili.Nie może pan.Podniósł się z krzesła.- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby mu pomóc.Wszystko.Iskontaktuję się z panią, jeśli tylko czegoś się dowiem.Daję pani mojesłowo - powiedział.- Dziękuję panu.- Zaczęłam się zbierać do wyjścia, gdy zapytałniespodziewanie: - Lubi pani pracę w zenanach? Jest tam paniszczęśliwa?- Słucham?- Kobiety z misji robią dużo dobrego.- Tak - odparłam i podeszłam do drzwi.Uświadomiłam sobie, że nigdy nie spytałam pana Ingrama, skąd znaKaia, i odwróciłam się z pytaniem na ustach.On jednak szedł za mną takblisko, że niemal na mnie wpadł, gdy się zatrzymałam.Cofnął sięnatychmiast i znów ogarnął mnie trudny do określenia niepokój.- Jest pan pewny, że nigdy się wcześniej nie spotkaliśmy? - zapytałam.Cofnął się jeszcze bardziej.Zmarszczył brwi, a potem je uniósł, jakbyspierał się ze sobą.- No cóż.Nie w takim jiejscu jak dzisiaj - powiedział.- Co pan ma na myśli?- Byłem w innym stroju - powiedział.Przyjrzałam mu się jeszczeuważniej.Jego wzrost, wyprostowane ramiona, ciemne oczy.- Znam panią z misji.Misji na przedmieściach Lahore.Jego odpowiedz była tak nieoczekiwana, że ogarnęła mnie falaprzerażenia.Serce zabiło mi mocniej.- Z misji? - Przełknęłam ślinę.- Czy był pan.kiedyś w wojsku? -Próbowałam oddychać spokojnie.Czy był jednym z gości Glory?Pokręcił głową.- Nie.- Czy zna pan Glory da Silva, matkę Kaia.w jakikolwiek sposób?Znów pokręcił głową, a ja odetchnęłam spokojnie.- Och.Znał pan moich rodziców? Wielebnego i panią Fincastle? - Nawetzadając to pytanie, wiedziałam, że pamiętałabym, gdyby kiedykolwieknas odwiedził.Ale może mieszkał w Lahore.Pokręcił głową.- Chodzi o Kaia.Znam go od czasu, kiedy miał dwanaście lat.Przyglądałam mu się uważnie, ale zanim cokolwiek zrozumiałam,powiedział:- Czasami tam zaglądałem.Na złocistym arabie.Otworzyłam usta.- Ale.- Nie chciałam powiedzieć: Ale tamten mężczyzna był Afgańczykiem.Stojący przede mną mężczyzna był Anglikiem, nawet jeślidość nieokrzesanym.Choć miał dziwne oczy, słychać było wyraznie, żejego ojczystym językiem był angielski.Mówił z głębokim akcentem,który jak wiedziałam, porównując jego głos z gośćmi w salonie paniWyndham, był efektem starannego wychowania.Af-gańczyk - mójAfgańczyk - mówił w urdu.A jednak.jego oczy.Były tak samointeligentne.I tak samo smutne.- Ostatni raz byłem tam przed paroma laty - powiedział.- Trzy lata temu - odparłam, kiwając głową.Adriana była malutka.-Przepraszam, nie poznałam pana.Ale.nie rozumiem.Dlaczego.Wszystko było zbyt pogmatwane.- Wygląda pani tak samo - rzekł, nie spuszczając zimnie wzroku.- Kiedyś.zastanawiałam się, zanim dowiedziałam się o.pewnychwydarzeniach.czy jest pan ojcem Kaia, choć on zapewniał mnie, że taknie jest - powiedziałam.- Mówił prawdę.- Tak.Teraz już wiem.- Jestem Euroazjatą.- Nie wiem, dlaczego sądził, że musi mi to wyznać.Czy zrozumiał wcześniejszy wyraz zakłopotania na mojej twarzy? -Anglikiem i Afgańczykiem z plemienia Pasztunów.Urodziłem się tutaj,w Indiach, ale uczyłem się w Anglii.Nadal patrzył na mnie, jakby czekał, żebym coś powiedziała.Skinęłam głową.- Rozumiem.Ale jest pan chrześcijaninem? - Niewiele mnie toobchodziło; zapytałam tylko dlatego, że czułam się nieswojo.Niemieliśmy zbyt wielu wspólnych tematów, ale wyglądało na to, że on chceze mną dłużej rozmawiać.- Nie wierzę w żadną religię.Chociaż moja.- zawiesił głos.- Perskipoeta Rumi napisał, że są setki sposobów, by uklęknąć i ucałować ziemię.Skinęłam głową.- Mam nadzieję, że to pani nie szokuje jako córki misjonarzy i misjonarki.Fakt, że nie wyznaję jednej ofiqalnej religii.- To nie moja sprawa, w co pan chce albo nie chce wierzyć - odparłam iznów ruszyłam w stronę drzwi.Nie była to moja sprawa i wcale mnie tonie interesowało.Ale odwróciłam się raz jeszcze.- Przepraszam.Ale niemogę się już dłużej powstrzymywać.Kim jest pan dla Kaia? Dlaczegozawsze się pan nim interesował?Przesunął wierzchem dłoni po górnej wardze; spocił się.Nagle zaczęłamsię zastanawiać, czy mogę mu ufać.Dlaczego Kai wierzył, że pan Ingrammu pomoże.- Jak już mówiłem, znam go od dawna.Od czasu, gdy był małymchłopcem.Pomyślałam o mężczyznie w przebraniu Afgańczyka na Grand TrunkRoad lub za płotem w misji, kiedy rozmawiał z Kaiem i pozwolił miusiąść na swoim koniu.- Ale nie znał pan jego matki? - zapytałam ponownie.- Nie - odparł i cofnął się, siadając na krześle, które przed chwilązajmowałam.Jego ruch był gwałtowny, ciężki, jakby nagle ogarnęła gosłabość i nie mógł dłużej stać.Przez jedną straszną chwilęprzypomniałam sobie ojca i jego ataki.Zasłonił oczy ręką.- Jest pan chory? Czy mam kogoś sprowadzić? Pana Hoopera?- Nie.Najlepiej będzie, jeśli wyjdziesz, Pree - powiedział, a japrzyglądałam się jego zakrytej twarzy.Bezwiednie nazwał mnie Pree.Stałam jeszcze przez chwilę, a potem wyszłam, jakprosił.Zaniepokoiło mnie, że pan Ingram to Afgańczyk z Grand Trunk Road.Ale wracając tongą do misji, nie mogłam przestać myśleć o Kaiu: o jegorozpalonej twarzy, przerażającej chudości, dziwnej rozmowie jak wdelirium.Jeśli gorączka szybko minie, to.Byłam w domu zaledwie od godziny, kiedy jedna z kobiet przyniosła miwiadomość, którą dostarczono do drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]