[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ira powędrował wzrokiem za jej spojrzeniem i roześmiał się: Ona nie zdradzi.Berta, czy doniesiesz specom, o czym tutaj mówimy?Berta wzruszyła ramionami i nie odpowiedziała na zaczepkę.Tymczasem Ira cią-gnął dalej: Możesz przy niej mówić.Kiedyś spece ją przesłuchiwali.Nie mogli nic z niej wy-cisnąć, więc załatwili ją we czterech i potem puścili.To był jej pierwszy raz, rozumiesz?Ile ty miałaś wtedy lat? Piętnaście? Co komu do tego? burknęła dokładając do ognia, po czym dodała ciszej: Czternaście. No i przystała do lovittów.Możesz, przy niej mówić. Współczuję ci, Berta rzekła miękko Alma. Odwal się! warknęła. Załatwcie swoje sprawy i spływaj.To nie dla ciebiemiejsce.Jesteś tu obca, kapujesz? Obca jak. Znowu zaczynasz? przerwał jej Wargacz. Wystarczy! Zrób nam herbaty i nieotwieraj dzioba.Słucham cię.Almo.42 Już czas na powrót, Ira.Potrzebujemy cię, bo nadciąga burza.Wśród ekspertówwielki ruch.W Pałacu Centralnym światła paliły się przez całą noc.Spece uwijają się jakw ukropie.Nigdy nie było ich tylu na ulicach.Wszyscy mówią, że coś się szykuje. Wszyscy mówią. powtórzył za nią z rozdrażnieniem. To nic nie znaczy.Zwykłe przygotowania do zawodów.Do czego jestem wam potrzebny? Potrzebny jest nam twój rozsądek, twoja przenikliwość, i wreszcie twoja wie-dza. Dobrze wiesz, że nic nie pamiętam.Nie mogę nic pamiętać.Wiesz o tym rów-nie dobrze jak ja.Marten zadbał o to, by nie pozostał w moim mózgu najmniejszyślad przeszłości.Próbowałem.Sama dobrze wiesz, jak bardzo się starałem.I nic z te-go nie wyszło.Moja przeszłość została w sali operacyjnej.A jeśli chodzi o mój rozsą-dek. zawiesił głos na chwilę, jakby zastanawiał się nad doborem właściwych słów. Mogę dać wam rozsądną radę: trzeba cierpliwości i pracy od podstaw.Jeszcze nieczas, Almo, nie czas. Zanim powstała Strefa, też mówiłeś, że jeszcze nie czas. I miałem rację! podniósł głos. Co z niej zostało? Nic.Nawet popioły uprząt-nięto. Gdyby nie Czarny Batalion i ci zmierzyła zimnym spojrzeniem Bertę lovit-ci. To są biedni ludzie przerwał jej Ira. Są w gorszej sytuacji niż wy, bo niewiedzą, co czynią.Są jak piasek, lotny piasek, który leci tam, gdzie wieje wiatr.Trzebaz nich zrobić glebę, żyzną glebę, która przyjmie posiew.Trzeba ich wyzwolić z przekleń-stwa własnego upodlenia.Trzeba ich nauczyć rozróżniać dobro i zło.Ale żeby to zrobić,trzeba zstąpić na dno, trzeba być wśród nich i stać się jednym z nich.I trzeba ich ko-chać, bardzo kochać, żeby starczyło wytrwałości.I czasu.Potrzeba bardzo dużo czasu.Dlatego namawiam was do cierpliwości. Mówisz jak nawiedzony obruszyła się Alma. Czyżbyś zamierzał stworzyćsektę? Almo odparł spokojnie. Przemawia przez ciebie rozczarowanie, a może na-wet gniew.Ale dam ci jeszcze jedną radę: zmiana na lepsze jest niemożliwa bez czynni-ka metafizycznego.Zmiana jakakolwiek owszem, ale nie zmiana na lepsze.Każda bo-wiem definicja dobra pozbawiona transcendentnej sankcji jest kaleka i podatna na ma-nipulację, gdyż jest wywiedziona z ułomnej ludzkiej natury, której zarazem ma służyćjako drogowskaz.To przecież tak, jakby się chciało stworzyć perpetuum mobile. Strefa powstała bez twojej metafizyki przerwała mu Alma. Strefa już się nie powtórzy! jęknął. Nie rozumiesz tego? Nic można wejśćdrugi raz do tej samej rzeki. Ale Strefa była i nic nie wymaże jej z naszej pamięci.A teraz znowu coś zaczynasię dziać.Nie możemy siedzieć z założonymi rękami, nie możemy przegapić nadarzają-cej się okazji.Musisz nam pomóc!43 Co chcecie osiągnąć? Do czego zmierzacie? Chcemy pokazać, że istniejemy, że jest nas tyle co przed powstaniem Strefy, a mo-że nawet więcej.Ira zaczął się bezgłośnie śmiać.Objął kolana rękoma i ukrył w nich twarz, jakbychciał ukryć swój śmiech. Berto, ta pani bardzo się spieszy.Nalej więc nam szybko pożegnalnej herbatki.Rusz się, babo! wrzasnął nagle, by wytrącić Bertę z głębokiego zamyślenia. Czyżbytyłek przyrósł ci do krzesła?Berta wstała szybko i zaczęła rozlewać wrzątek do poszczerbionych kubków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]