[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Parsknęła śmiechem i zasłoniła twarz dłonią.Boże, jakuwielbiał, gdy to robiła.- Raczej ma to więcej wspólnego z ochroną praw własności.Chce pan, żebym przejrzała?- Chce mi pani pomóc? - zapytał, a palce aż go swędziały, chcącodgarnąć niesforne pasemko kasztanowych włosów z jej twarzy idotknąć delikatnej skóry.313RS- Zostały mi przynajmniej dwa tygodnie do czasu, kiedy mogąnadejść jakiekolwiek wieści z Wiednia - odparła.- Mogęodwzajemnić się w ten sposób panu za pomoc.- Przyjmuję propozycję.- Jeśli już zakończyliście wymianę tych uprzejmości na śmierć iżycie - rzekła sarkastycznie Joanna - to chodz zobaczyć mój obraz.ToJohn Thomas.Caroline posłuchała z kamiennym wyrazem twarzy.- Ojej - powiedziała po dłuższej chwili.- Znakomicie posłużyłaśsię kolorem.- Jej głos tylko leciutko zdradzał maskowane rozbawieniesztuką Joanny.- A pociągnięcia pędzlem masz bardzo delikatne.Joanna nadęła się z dumy.- Widzisz? Ja też mogę zostać artystką, jeśli tylko zechcę.- Nie mam co do tego cienia wątpliwości.- Idę pokazać Julii.Jest okropnie zazdrosna, bo wylała poncz naswojego dżentelmena.Poza tym chyba nie przypadła mu do gustu.Zachary popatrzył za Joanną, kiedy ze swoim malowidłemznikała za drzwiami, po czym odwrócił się do Caroline.Pamiętając osłużącej, która w kącie cerowała skarpety, ukradkiem przeciągnąłpalcami po spodzie dłoni Caroline.- Bardzo dziękuję, że zgłosiła się pani do pomocy.- Potrzebuję zajęcia, żeby nie zwariować w oczekiwaniu nawiadomość z Wiednia.Uśmiechnął się.- Rad jestem służyć.314RS- Skoro o tym mowa - odparowała - do ilu portretów pan pozuje?Pomyślał, że ma zamiar mu zaproponować, by znalezli sięgdzieś sam na sam i podjęli swą intymną zażyłość.Próbował sięskupić i zignorować nagły dyskomfort, który poczuł w dolnej partiiciała, co było niezwykle trudne.- Zaczęło się od czterech, ale po balu większość z sióstr straciłazainteresowanie.- To chyba dobrze, prawda?Rozmawiała gładko i obojętnie, mimo to przeszywał go dreszczpodniecenia.Czyżby była zazdrosna? Nie miał śmiałości zapytać jejwprost.Przynajmniej nie teraz, kiedy mógł liczyć co najwyżej najeszcze jedną lekcję anatomii.- Nie chciałbym nikogo faworyzować - odparł - ale muszępowiedzieć, że pani praca najbardziej zapadła mi w pamięć.Caroline chrząknęła.- Dziękuję.Miał pan wiadomości od brata, czy zamierzawesprzeć projekt hodowli?- Jeszcze nie.Czasem się zdarza, że podjęcie decyzji zabiera muwięcej czasu, byłby jednak głupcem, gdyby się tym nie zainteresował.A Melbourne nie jest głupcem.Caroline otworzyła książkę o wyścigach powozów i zanurzyłasię w głębokim fotelu.- Czego mam poszukać?- Precedensów na temat ochrony badań.- I oczywiście wszystkiego o wyścigowych krowach.315RSZachary uśmiechnął się do niej i popatrzył w przejrzyste zieloneoczy.Poczuł, że bardzo się do tego przyzwyczaił - do siedzenia przyniej i gawędzenia.Zrobiło mu się z tym dziwnie niewygodnie i spuściłwzrok.- Proszę przejrzeć wszystko na ten temat, jeśli coś się znajdzie.316RSRozdział 18Charlemagne opadł na fotel naprzeciwko Sebastiana i położył namahoniowym biurku stertę korespondencji.- Jeden od cioci Tremaine - rzekł i sięgnął po nożyk, by przeciąćpieczęć swojego listu.Książę Melbourne popatrzył na brata spoza porozkładanychwszędzie rachunków.- Właśnie robię coś innego - powiedział i zgarnął bałagan zksięgi rachunkowej.Shay nie przerywał czytania.- Chciałem tylko wiedzieć, czy to ciocia wspominała o krowach,czy Zachary.No cóż.Zachary.Z wyrazem zagniewania Sebastian odnalazł wiadomość, o którejbyła mowa, i przeciął pieczęć.- Jestem daleki od wystawiania na próbę twojej ciekawości -odparł i rzucił listem w brata.- Czytaj na głos.Charlemagne otworzył list cioci.Drogi Melbourne - zaczął czytać, naśladując nasączony słodycząton głosu ciotki Tremaine.Miło mi oznajmić Ci, że pogoda w Wiltshire jest naprawdęcudowna.Caroline - najstarsza z panien Witfeld, o której Ciwspominałam - skończyła portret i wysłała go do Charlemagne'a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]