[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak czasamibywa, ale nie mów mi, że od początku, że od dnia ślubu miałeśpodstawy, bo to nieprawda.Nie mam żadnego kochanka i dobrze o tym wiesz.- Masz, masz i powiem ci, że za moje pieniądze nie będzieszsię bawić! - mówił szybko, jakby przybijał gwozdzie.Jak miałam mu wytłumaczyć, że mi wcale nie chodzi o pieniądze? Zawahałam się, ale tylko na moment.- Wiesz co? W dupę sobie wsadz tę kasę i popchnij mieszkaniem w Alicante!Wróciłam do biura Ivany, chciałam wydać jej nowe dyspozycje, ale miała już u siebie innego klienta i nie dostałam się przedjej oblicze.Poszłam do parku ochłonąć, jednak wrzeszczące dzieciaki przegoniły mnie stamtąd po kilku minutach.Wyszukałamw telefonie numer do Izki.Pozwoliłam sobie na długą chwilę donamysłu, kiedy płynęły przeze mnie te wszystkie dziwne myśli1 pragnienia, ale kiedy już miałam nacisnąć klawisz, zabrakło miodwagi.Epoka lodowcowa, jaka zapanowała między nami, musiała widocznie potrwać jeszcze przez jakiś czas.MarlenaSiódmy ślad hamowaniaWróciłam do domu wyjałowiona emocjonalnie.Zrobiłamsobie mocnej kawy i zabrałam się do przeglądania poczty.Poranna wiadomość w telefonie od Natalii informowała mnie o jejwizycie u mamy Danki.Nie odpowiedziałam od razu, bo właśnie wtedy wchodziłam do biura Ivany, ale teraz musiałam jużodpisać.Pewnie to ja powinnam była tam pojechać i spojrzećw oczy tej kobiecie, dodać jej otuchy, zapewnić, że Danka całkiem dobrze się trzyma, ale nie umiałam tego zrobić, ponieważDanka nie chciała ani mnie widywać, ani ze mną rozmawiać.Jejadwokat obiecał, że będzie mnie informował na bieżąco, jeżeli pojawiłyby się jakieś nowe okoliczności.Zachęcał do pisanialistów, był przekonany, że jego klientka tego potrzebuje.Nie widział również nic dziwnego w fakcie, że na razie nie chce sięze mną widzieć.Tłumaczył mi, że musi upłynąć trochę czasu,zanim przyjdzie pierwsza fala ukojenia, oswojenia z zaistniałąsytuacją, pogodzenia z losem.Pytałam, ile to potrwa, na co odpowiedział, że do tego czasu miną być może miesiące, być możelata, ale na pewno nie kilka dni.Przyjęłam to do wiadomości, alenie umiałabym tak zgrabnie tego wytłumaczyć mamie Danki.Na pewno myśli, że jesteśmy w stałym kontakcie, że wożę jejpaczki do więzienia, staram się odwiedzać jej synka u rodzinyzastępczej, tymczasem poza wyrzutami sumienia obecnie niemogę Dance zaoferować nic.Kiedy kilka miesięcy wcześniej szłyśmy do sądu, Dankapostanowiła, że skłamie po raz kolejny.Jeszcze w szpitalu pourodzeniu syna podpisała dokument, że nie będzie się kontaktować ani pośrednio, ani bezpośrednio z ojcem dziecka, KarolemRadymnym, bo tylko w taki sposób mogła zapewnić małemubezpieczeństwo.Nie wiedziałam, że przystała na takie warunkiwładz lokalnych, więc nie dziwiło mnie, że kilka dni po porodzie,kiedy Karol wrócił z Polski, pojechał prosto do ich mieszkania.Dzień pózniej opiekunka społeczna złożyła jej niezapowiedzianą wizytę i zastała Karola przy kuchennym stole, nalewającegosobie piwa do szklanki.Wtedy po raz pierwszy obie usłyszałyśmy zdanie: Aby zapewnić bezpieczeństwo dziecku, należy rozważyć możliwość usunięcia go spod opieki matki".Zachowałamwtedy zimną krew i przytomność, szybko załatwiłam adwokataspecjalizującego się w sprawach rodzinnych i tydzień pózniejodbyła się kolejna rozprawa pozwalająca Dance warunkowozatrzymać dziecko.Trwała chyba z pięć godzin, nasz adwokatbiegał z piętra na piętro i negocjował zarówno z adwokatem Karola, jak i opiekunem prawnym dziecka, adwokatem z urzędumiasta i opiekunami społecznymi.Tłum ludzi zaangażował sięw tę aferę.Zapanowało jakieś wielkie szaleństwo wokół sprawy.Ja rozumiałam, co się wokół nas dzieje, Danka marszczyła brwii szarpała mnie za rękaw.- Marlena, co oni chcą zrobić? Chyba mi nie zabiorą Krzysia? Gdzie jest Karol? Niech on coś powie.Karol wpadł do sądu nieogolony, cuchnący alkoholem i papierosami.Kiedy go zobaczyłam, poczułam się dziwnie, poniekądwinna, że tak koszmarnie wyglądał.Kiedyś był wysokim, dobrzezbudowanym facetem, Danka zakochała się w nim bez pamięci, w tych jego piwnych oczach, śniadej cerze, białych zębachi mocnych kwadratowych dłoniach.Teraz w poczekalni sądu siedział zwyczajny żul, rozczochrany i sepleniący.Ile lat picia miałza sobą? Pewnie już dwadzieścia, więc zmiany były widoczne.Brakowało mu górnej jedynki, zmalał i wychudł, miał czerwonątwarz i wielkie wory pod oczami.Czterdziestolatek wyglądającyna starca.Z pewnością cierpiał na marskość wątroby, wyglądałna chorego, nie tylko przepitego.Obserwowałam kątem oka, jakjego adwokat tracił cierpliwość, usiłując go uspokoić.Siedziałyśmy skulone w fotelu, czekając na rozwój wydarzeń.Kiedy weszliśmy na salę, powiedział przy wszystkich, że magdzieś sądowe zakazy i nakazy, to jest jego żona, jego syn i jegożycie, że nikomu nic do tego.Sędzina nas wszystkich wyprosiła.Słyszałam wrzaski Karola dochodzące z pokoju obok.Dankatuliła Krzysia i udawała, że nic się nie dzieje.Jej adwokat, SzkotHadon Williams, próbował wytłumaczyć nam, jak poważna jestsprawa, jak bliska jest decyzją sądu o zabraniu Krzysia i umieszczeniu go tymczasowo w rodzinie zastępczej.Danka patrzyła naniego z niedowierzaniem.- Powiedz mu, żeby mnie nie straszył.Ja dziecka na pewnonie oddam.Hadon głaskał małego po główce i przemawiał do Danki jaknajdelikatniej potrafił:- Nie będziesz miała wyboru.Musisz zaakceptować fakt, żeci ludzie tutaj nie są twoimi wrogami, ale ich obowiązkiem jestchronienie Krzysia, skoro ty nie potrafisz tego zrobić.Jakie onma szanse? To jest niemowlę, a twój mąż pod wpływem alkoholumoże wyrządzić mu krzywdę.Wiesz o tym, przecież poturbowałcię tyle razy.- Krzysia na pewno by nie skrzywdził! - przerwała mu.- Wierzę, że nie, ale może znowu uderzyć ciebie, a ty będziesz go miała akurat na rękach, co wtedy? On się sam nieobroni, ty masz to robić za niego, Danka! Wiesz, jak miałaś gobronić? Separując się od męża.Tak się nie stało, ale teraz musimysporządzić kontrakt, który podpiszesz, w którym zadeklarujesz,że od tego momentu nie będziesz kontaktować się z Karolem- ani osobiście, ani telefonicznie.To jedyna szansa, jeśli chceszz tego budynku wyjść z synem.Danka przycisnęła Krzysia do piersi i spojrzała na mnie.Tłumaczyłam słowo w słowo, co mówił Hadon Williams, aleponieważ te jedyne zrozumiałe dla niej słowa po polsku padałyz moich ust, wydawało jej się, że to ja mówię te wszystkie straszne rzeczy.- On nas nie zostawi w spokoju.Ile by miała trwać ta separacja? - zapytała mnie, a ja Hadona.- Tyle, ile potrzeba.Karol, twój mąż, musi poddać się leczeniu, musi stawić czoła swojemu nałogowi, udowodnić, że muzależy na tobie i na dziecku.Z tego, co słyszę, to jest bardzoagresywny człowiek, więc wydaje mi się, że ma problem nie tylko z alkoholem, ale również z kontrolowaniem swojej agresji.Robi na wszystkich tutaj fatalne wrażenie.Cieszyłam się, że obcy człowiek mówi jej takie rzeczy, których ja nigdy nie odważyłabym się powiedzieć głośno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]