[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem stało się inaczej, została wezwana do nowegoproducenta, który oznajmił, że wiąże z nią poważne nadzieje.Podpisałanowy kontrakt.Dostała podwyżkę i większe mieszkanie, gdzie sypialniamiała lustra na suficie.Kolejne role doprowadziły ją do filmów klasy B, awreszcie, dzięki publiczności, która chętnie kupowała bilety na nowy filmz Teri Washburn, stała się gwiazdą.To wszystko wydarzyło się wiele lat temu.Teraz Judd czuł dla Teritylko współczucie, kiedy tak leżała, usiłując powstrzymać łkanie. Chciałabyś się napić trochę wody? zapytał. Nie wyjąkała. W.wszystko w porządku. Wyjęła z torebkichusteczkę i wydmuchała nos. Przepraszam powiedziała zachowałamsię jak kompletna idiotka. Usiadła.Judd siedział przez chwilę w milczeniu, czekając, aż kobieta sięopanuje. Dlaczego wychodzę za mąż za takich mężczyzn jak Harry? To ważne pytanie.Umiałabyś na nie odpowiedzieć? Skąd, u licha, mam wiedzieć? wykrzyknęła Teri. To ty jesteśpsychiatrą.Przecież nie wychodziłabym za tych świrów, gdybymwiedziała, że są tacy. Tak myślisz?Patrzyła na niego zaszokowana. Chcesz powiedzieć, że bym wychodziła. Zerwała się z gniewem narówne nogi. Ty świński skurwielu.Myślisz, że podobało mi siępieprzenie z całym zespołem? A podobało?W ataku złości chwyciła wazon i cisnęła nim w jego stronę.Szkłozagrzechotało na stole. Czy to wystarczająca odpowiedz? Nie.Ten wazon kosztował dwieście dolarów.Dopiszę tę sumę dotwojego rachunku.Wpatrywała się w niego bezradnie. Czyja to naprawdę lubię? wyszeptała. Ty mi to powiedz. Muszę być chora powiedziała jeszcze ciszej. O Boże.Jestemchora.Proszę, pomóż mi, Judd.Pomóż!Judd podszedł do niej. Musisz mi pomóc pomóc sobie.Skinęła głową, patrząc na niego tępo. Chcę, abyś poszła do domu i zastanowiła się nad swymi uczuciami,Teri.Nie wtedy, kiedy robisz te rzeczy, ale zanim zaczynasz je robić.Pomyśl, dlaczego ich pragniesz.Kiedy znajdziesz odpowiedz, dowiesz sięo sobie bardzo wiele.Spoglądała przez chwilę na niego, twarz jej się rozpogodziła.Wyjęłachusteczkę i jeszcze raz wydmuchała nos. Niezły z ciebie facet, Charlie Brown. Sięgnęła po torebkę irękawiczki. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. Tak powiedział. Do przyszłego tygodnia. Otworzył drzwi nakorytarz i Teri wyszła.Wiedział, jak brzmi odpowiedz na problem Teri, ale ona musiała doniej dojść sama.Powinna się nauczyć, że nie musi kupować miłości, żemoże również otrzymywać ją za darmo.Dopóki nie pozna wartościuczucia, nie zaakceptuje faktu, że ktoś kocha japo prostu za to, jaka jest.Do tego czasu Teri będzie się starała kupić miłość, posługując się jedynąwalutą, jaką posiada: swoim ciałem.Wiedział, ile ją to kosztuje; popadaław bezdenną rozpacz, nienawidziła samej siebie.Ale mógł jej pomóc tylkow jeden sposób starając się udawać bezstronnego i chłodnego.Zdawałsobie sprawę, że w odczuciu swoich pacjentów ma do nich duży dystans.Sądzili, iż spogląda z góry na ich kłopoty i rozdaje mądre rady jakby zwyżyn samego Olimpu.To była bardzo istotna część terapii.Jednaknaprawdę bardzo przeżywał problemy swoich pacjentów.Gdyby tylkowiedzieli, jak często dręczące ich demony starały się przebić mur obronnyjego emocji i wedrzeć do środka, kreując jego własne koszmary.Podczas pierwszych sześciu miesięcy dwuletniej praktykipsychiatrycznej, niezbędnej do uzyskania specjalizacji w dziedziniepsychoanalizy, Judd cierpiał na chroniczne bóle głowy.Empatycznieprzejmował symptomy od swych pacjentów i prawie rok zabrało munauczenie się, jak kontrolować własne emocje.Gdy teraz odkładał na półkę nagraną rozmową z Teri Washburn, trudnomu było powrócić myślami do własnych dylematów.Podszedł do telefonui zadzwonił do informacji, prosząc o numer dziewiętnastego komisariatu.Telefonistka połączyła go z biurem detektywów.Usłyszał w słuchawcegłęboki bas: Porucznik McGreavy. Chciałbym mówić z detektywem Angelim. Proszę czekać.Doszedł go stukot odkładanej słuchawki.Chwilę potem rozległ się głosAngelego. Detektyw Angeli. Mówi Judd Stevens.Czy zdobył pan już jakąś informację?Cisza. Sprawdziłem odpowiedział wreszcie ostrożnie Angeli. Wystarczy, jeśli powie pan tak albo nie. Serce Judda waliło jakmłotem.Z wysiłkiem zadał następne pytanie. Czy Ziffren jest wciążjeszcze w Matteawan?Wydawało mu się, że minęły całe wieki, zanim Angeli wreszcieodpowiedział: Tak, wciąż tam przebywa.Judd poczuł falę zawodu. Och.Rozumiem. Przykro mi. Dzięki powiedział Judd.Powoli odwiesił słuchawkę.W takim razie zostawał Harrison Burke.Beznadziejny paranoik, przeświadczony, że wszyscy wokół chcą go zabić.Czy Burke zdecydował się uderzyć pierwszy? John Hanson opuściłgabinet lekarza o dziesiątej pięćdziesiąt w poniedziałek, a zginął w kilkaminut pózniej.Judd musiał sprawdzić, czy Harrison Burke znajdował sięw tym samym czasie w pracy.Znalazł telefon służbowy pacjenta iwykręcił numer. Międzynarodowa Stal. Głos miał odległe, bezosobowe brzmienieautomatu. Poproszę z panem Harrisonem Burke. Pan Harrison Burke.moment, już łączę.Judd spekulował, jakie słowa nagrane sana automatycznej sekretarceBurke a. Biuro pana Burke a odezwał się dziewczęcy głos. Mówi doktor Judd Stevens.Czy mogłaby mi pani udzielić pewnychinformacji? Oczywiście, doktorze Stevens. W jej głosie pojawiła się nuta ulgi,połączonej z oczekiwaniem.Musiała wiedzieć, że Stevens jestpsychoanalitykiem jej szefa.Czyżby liczyła, że on coś pomoże? Chodzi o rachunek pana Burke a. zaczął Judd. Rachunek? Nie próbowała nawet ukryć rozczarowania.Judd mówiłdalej:. Moja recepcjonistka.przestała dla mnie pracować i staram sięuporządkować księgi.Widzę tu, że obciążyła pana Burke a za spotkanie wzeszły poniedziałek o godzinie dziewiątej trzydzieści.Czy mogłaby panisprawdzić jego kalendarz? Chwileczkę odpowiedziała.Teraz w jej głosie słychać już było naganę.Wiedział dlaczego.Jejpracodawca tracił grunt pod nogami, a jego psychoanalityka obchodziłojedynie odzyskanie pieniędzy.Kilka minut pózniej wróciła do telefonu. Obawiam się, że pańska recepcjonistka pomyliła się, doktorzeStevens powiedziała uszczypliwie. Pan Burke nie mógł być u pana wponiedziałek rano. Jest pani pewna? dopytywał się Judd. Tu jest napisane, że odziewiątej trzydzieści. Nic mnie nie obchodzi, co ma pan w dokumentach, doktorze terazjuż była wyraznie zła, zirytowana jego bezdusznością. Pan Burke w tymczasie brał udział w spotkaniu pracowników.Zaczęło się punktualnie oósmej. Nie mógł się wymknąć na godzinkę? Nie, doktorze powiedziała. Pan Burke nigdy w czasie dnia nieopuszcza biura. W jej głosie słychać było wyrzut: Czy nie widzi pan, żeon jest chory? Co zamierza pan zrobić, by mu pomóc? Czy mampowtórzyć, że pan dzwonił? To nie jest konieczne odparł Judd.Odłożył słuchawkę.Jeśli ani Ziffren, ani Harrison Burke nie próbowaligo zabić w takim razie musiał istnieć jeszcze ktoś i do tego mieć motyw.Stevens powrócił do punktu wyjścia.Jakaś osoba zamordowała jegorecepcjonistkę i jego pacjenta.A może to nie był ten sam morderca?Potrącenie przez samochód mogło być celowe lub przypadkowe.W czasie,kiedy się zdarzyło, wydawało mu się zamierzone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]