[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Sokoła" z prędkością lotu grawicykla.- Jestem pewna, że ty też nie spoważniałeś - odcięła się żartobliwie księżniczka.- Przyspiesza! - zameldowała w pewnej chwili księżniczka.Han przyjrzał się jej z uwagą.James Luceno Jednocząca moc39 40- A co, ty spoważniałaś? - zapytał.%7łona pogładziła go po policzku.- Stanowisz poważne zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także dla wszystkich wROZ DZ I AAswoim otoczeniu - westchnęła.- Ale i tak cię kocham, Hanie.Solo uśmiechnął się szeroko i zaczekał, aż żona wyjdzie ze sterowni.4W liściastej altance, jedynym miejscu zapewniającym trochę cienia na obozowymdziedzińcu, siedział Malik Carr.Yuuzhańskiego komendanta obozu wachlowało dwóchjaszczuropodobnych Chazrachów z ziarnami niewolniczego korala wystającymi z czo-ła.Wyjątkowo wysoki i szczuplejszy niż większość ziomków Carr miał na sobie sze-roką jak spódnica przepaskę biodrową barwy wyschniętej kości, a na głowie ozdobionązawiłym wzorem opaskę, której końce wplótł w długie włosy, aż utworzył się sięgającypasa warkocz.Twarz i pierś Carra zdobiły tatuaże i blizny dokumentujące jego pełenchwały okres służby jako wojownika, ale najświeższe pozwalały wszystkim odgadnąć,że kiedyś pełnił o wiele bardziej odpowiedzialną funkcję.Mimo że obecnie był tylkokomendantem, obozowi strażnicy darzyli go niezmiennym szacunkiem, jakby w dowódwdzięczności za niezachwianą lojalność okazywaną kaście wojowników i Yun-Yammce, bogowi wojny.Nie starając się nawet ukrywać gniewu, podporucznik S'yito podszedł szybko doaltanki i zasalutował, uderzając się skrzyżowanymi pięściami w barki.- Panie komendancie, więzniowie się budzą - zameldował.Carr przeniósł spojrzenie na środek obozowego dziedzińca, gdzie major Cracken,kapitan Page i prawie pięćdziesięciu innych oficerów klęczało z rękami skrępowanymina plecach.Wszyscy byli przywiązani do wbitych w piaszczysty grunt drewnianychpali.Niektórzy mrugali, żeby się ocknąć, inni kręcili głowami, a jeszcze inni starali sięzwilżyć językiem zeschnięte i spękane wargi.Oba słońca Selvarisa znajdowały sięniemal w zenicie i nad oślepiająco jasnym piaskiem unosiły się drżące fale nieznośnegożaru.Na okrywających kościste ciała więzniów łachmanach widniały plamy potu, któ-rego krople spływały także po ich nieogolonych twarzach lub zmierzwionej sierści.Carr wstał, wyszedł na lejący się z nieba żar i ruszył przez dziedziniec w towarzy-stwie S'yita i dwunastu wojowników.Stanął przed Crackenem i Page'em i ujął się podboki.Po chwili dołączył do niego kapłan usmarowany od stóp do głów zakrzepłą czar-ną krwią.Carr milczał, dopóki się nie upewnił, że obaj więzniowie oprzytomnieli natyle, że uświadamiają sobie swoje położenie.James Luceno Jednocząca moc41 42- Mam nadzieję, że drzemka przyniosła wam ulgę - zaczął w końcu.- Spójrzcie - Udało się nam schwytać żywego tylko tego jednego.Trzej inni zginęli.- Carrjednak, jak długo spaliście.- Uniósł twarz ku niebu i przyłożył dłoń do ukośnie ściętego świadomie zawiesił głos, żeby zarejestrować, jakie wrażenie wywarło jego kłamstwo naczoła.- Już prawie południe! twarzach pozostałych jeńców.- No cóż - podjął po chwili.- Wielka szkoda, prawda?Spuścił głowę, zaplótł palce rąk za plecami i zaczął się przechadzać przed szere- Tyle wysiłku i taki mizerny skutek.Mimo to muszę przyznać, że ich ucieczka wywarłagiem klęczących jeńców.na mnie pewne wrażenie.Zwietnie wydrążony i oszalowany tunel, starannie zamasko-- Kiedy nasze chrząszcze strażnicze podniosły alarm, że niektórzy spośród was wane machiny latające.o mało nie zapomniałem, jakimi tchórzami jesteście, skoro wznalezli się poza obozowym murem, do wszystkich baraków nakazałem wpuścić czuj- ogóle pozwoliliście się nam wziąć do niewoli.ślimaki, które wydzielają usypiający gaz.Obudzenie się po czymś takim nigdy nie jest Pochwycił wściekłe spojrzenie Page'a i odwrócił się do krępego kapitana.przyjemnym przeżyciem.Bóle głowy, nudności, podrażniona śluzówka nozdrzy.Po- - Na wasz widok zbiera mi się na mdłości - odezwał się tonem najwyższej pogar-cieszam się tylko na myśl, że wszyscy mieliście kolorowe sny.dy.- Zapraszacie do udziału w bitwach żony, towarzyszki życia i potomków, ale woli-Zawrócił, przystanął przed brodatym Page'em i zdecydował się okazać część tra- cie się poddawać, zamiast walczyć do ostatka.Pokonani, nie okazujecie ani odrobinywiącego go gniewu.wstydu.Czasami zresztą walczycie dalej, ale bez większego przekonania.-Gestem- Nadejdzie jednak czas, kiedy nawet w snach nie znajdziecie ukojenia - warknął.- pokazał leżącego Bitha.- Przynajmniej ten udowodnił, że wciąż jeszcze go stać naBędziecie wspominać z rozrzewnieniem okres spędzony w tym obozie.odrobinę odwagi.Kiedy jeszcze przed świtem dowiedział się o ucieczce więzniów, w pierwszej Zaczął się znów przechadzać przed szeregiem więzniów.chwili chciał owinąć szyję tkunem i ukłuciem pazura nakłonić żywągarotę, żeby ode- - Przyznaję jednak, że wasza ucieczka rozbudziła moją ciekawość - ciągnął obo-brała mu życie.Po niepowodzeniach w przestworzach Fondora, do jakich dopuścił jętnym tonem.- Na ile znam istoty rasy Bith, ten osobnik prawdopodobnie mógł prze-ponad trzy standardowe lata wcześniej, został zdegradowany i mianowany komendan- żyć w dżungli, żywiąc się jagodami i owocami, jakie pozwalam sprowadzać do wa-tem obozu dla jeńców wojennych na odległym krańcu inwazyjnego korytarza.Najgor- szych baraków.Pytanie: dlaczego wolał okazać nieposłuszeństwo i narazić życiesze jednak, że na odległym Yuuzhan'tarze osoby, które wówczas dorównywały mu wszystkich pozostałych? Jedyną logiczną odpowiedzią jest to, że wszyscy zawiązaliścieznaczeniem -jak Nas Choka, kapłan Harrar czy choćby Nom Anor - awansowały i zo- spisek, żeby pomóc im w ucieczce.Najprawdopodobniej chodziło o przekazanie jakiejśstały mianowane członkami dworu najwyższego lorda Shimrry.ważnej wiadomości.Czyżby taki był cel ucieczki?Na myśl o tym, że mógłby popaść w jeszcze większą niełaskę, Carr znienawidził Machnął lekceważąco ręką.sam siebie.Nie był pewien, czy zniesie taką hańbę.W końcu jednak doszedł do wnio- - Wkrótce do tego powrócimy - zapowiedział.- Tymczasem należy przykładniesku, że jeżeli rozegra to sprytnie, może jeszcze obrócić porażkę na swoją korzyść.Nie ukarać wszystkich, którzy ponoszą prawdziwą odpowiedzialność.- Popatrzył gniewniepowinien dopuścić, żeby wojenny mistrz Nas Choka dowiedział się o ucieczce jeńców, na Crackena i Page'a, po czym przeniósł spojrzenie na S'yita.- Podporuczniku, wydaja w ostateczności może przedstawić ją jako element starannie przemyślanego planu, rozkaz, żeby wojownicy stanęli w dwóch szeregach.Niżsi w jednym, wyżsi w drugim.którego celem miało być uzyskanie informacji o komórkach miejscowego ruchu oporu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]