[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rhysie Llewelynie, czy zrozumiałeś reguły naszego Zakonu? -zapytała wampirzyca, wpatrując się w jego twarz z zaciekawieniem takostentacyjnym, że oczywiste było jej zaangażowanie w sprawę.Wiedziała, że Lochinvar przybył na ceremonię z jego powodu.Możewiedziała nawet, że zyskał nieśmiertelność.- Tak, pani - odpowiedział spokojnym głosem.- Słyszałeś zakazy, które zostaną ci nałożone?- Tak pani.- Jesteś gotów przyjąć swoje obowiązki i służyć Zakonowi, przy-nosząc chlubę Lożom przez całe twoje życie?Rhys uśmiechnął się, co obecni odczytali jako zdenerwowanie.- Jestem gotów.Moje życie należy do Zakonu, którego zawsze będęwiernym sługą - skłamał.Wampirzyca przytaknęła i odwróciła się do świadka, który goprzyprowadził.- Hywelu Llewelynie, Mistrzu Loży Cardiff, słyszałeś słowo daneprzez tego adepta.Czy kładąc na szali swoje życie, zaświadczasz, że jeston godny wstąpienia do Zakonu Ciemności?Hywel Llewelyn przytaknął.- Na życie swoje przysięgam to przed wami wszystkimi.- Więc wznieś Miecz Inicjacji i przyjmij go w nasze szeregi.Hywelskłonił się przed wampirzycą i zbliżył się, żeby odebraćceremonialną broń z jej rąk.- W imię Kodeksu Zakonnego powołuję się na prawo pierwszeństwa -przerwał im Alaric Lochinvar, zdradzając tym samym powód swojejobecności.- %7łądam honoru dopełnienia inicjacji adepta, którego krewmnie pożywiła.Rhys powstrzymał triumfujący uśmieszek, widząc zdziwienieobecnych, jego zdenerwowanie trochę opadło.Nie był do końca pewny,czy Wielki Mistrz przemówi; w przeszłości postąpił tak tylko dwa razy:przy inicjacji Darrana Vaughana i Morgana Blackwooda, którego toLochinvar wybrał na swojego następcę.Satysfakcja malująca się na twarzy jego ojca i absolutny spokójmistrzyni ceremonii świadczyły jednak o tym, że wszystko zostałozaplanowane z dużym wyprzedzeniem.Hywel Llewelyn odebrał miecz z rąk wampirzycy i nie dotykając jejrękojeści, zaniósł z namaszczeniem Wielkiemu Mistrzowi.- Składam podziękowania za zaszczyt, jakim nas obdarzyliście, mnie iadepta, Wielki Mistrzu Lochinvarze - powiedział, podając mu miecz.Lochinvar ścisnął rękojeść i uniósł ostrze nad głowę, zbliżając się doRhysa.- Panu pozostawiam przywilej poluzowania więzów, Mistrzu LożyCardiff - oświadczył pompatycznie Lochinvar.Rhys schylił głowę w pełnym szacunku ukłonie, podczas gdy ojciecrozpinał klamry jego zgrzebnej koszuli.Potem padł na kolana, dokładnietak jak wszyscy tego oczekiwali.- Biorę twoje życie - powiedział Wielki Mistrz, kierując miecz w jegostronę - i kroplę krwi twojej wierności.Raz już zwrócił się do niego tymi słowami, kiedy razem z Winter byliprzetrzymywani w Więzieniu.Tuż przed wbiciem kłów w jego szyję.Tradycja nakazywała, aby dotknął mieczem jego serca, a potemramienia, jak w parodii mianowania na rycerza.Jednak kiedy Rhyszerknął na twarz Lochinvara, pojął, że tym razem zostanieprzeprowadzona dawniejsza ceremonia.Kiedy ostrze cięło jego skórę, zostawiając krwawy długi ślad, Rhysmiał przed oczami Winter, jej twarz, jej blade ciało w cieniu drzew.Nie jesteśmy marionetkami w twoich rękach, Lochinvar - przyrzekł.-Już nie.Daleko od postumentu, na obrzeżach komnaty, pewien wampir oziemistej cerze i czarnych, martwych oczach, którym zawdzięczał swojeprzezwisko Crow*, obserwował tę niecodzienną inicjację z dużymzainteresowaniem.Znał Rhysa Llewelyna, chłopaka młodej Starr.Spotkał go w CaeMefus.Było jeszcze za wcześnie, żeby Darran Vaughan się ujawnił, aledobrze zrobił, przysyłając tu sługę tej nocy.Szczegóły wejścia małegoLlewelyna do Zakonu z pewnością niezwykle go zainteresują.* Crow (ang.) - wrona (przyp.tłum.).33Winter czuła się dziwnie lekko.Biegła przez łąkę na południu wyspy,nie mogąc nadziwić się miękkości trawy pod stopami.Powietrze byłoświeże i wiosenne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]