[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pójdę kupić bilety - oświadczyła pani Reeves.- Nie masensu czekać, aż przyjdą wszystkie dzieci.Zawsze są jacyśspóznialscy, a nie wypada, żebyśmy się spóznili na pociąg.- Zwłaszcza że musieliśmy wszyscy przyjść tak wcześnie- powiedziała z powagą panna Terry, a Lolly Patonuszczypnęła ją w pasie i obie wbiły wzrok w olbrzymi,ozdobny zegar dworcowy, z trudem powstrzymując się odśmiechu.Jedno superpunktualne dziecko szło już naspotkanie, całe od stóp do głów w śnieżnej bieli, z włosamiupiętymi w barokową piramidę kokardek.Tymczasem na Lowther Street dzieci nie wyszły jeszcze zdomu.Powstrzymywała je zarówno ich wrodzona opieszałość,jak i ich matka, która dopiero przed chwilą przypomniałasobie, że nie przygotowała prowiantu na piknik i że paniReeves prosiła, żeby wszystko zostało dostarczone do kościołapoprzedniego wieczoru.Nell w pośpiechu wrzuciła garśćherbatników do pieca, nim zdążył osiągnąć właściwątemperaturę, i nie pozwoliła Babs, Cliffordowi i Bunty wyjść zdomu, póki ciasteczka nie będą gotowe.Betty została w łóżku.Ostatnia z całej rodziny zachorowała na koklusz, który omalnie doprowadził Nell do szału.Natomiast Ted był jeszcze zamały, żeby wziąć udział w tej wycieczce.- Pójdziemy bez tego - przecież tam i tak będzie pełnojedzenia - powiedział Clifford, kopiąc niecierpliwie weframugę drzwi kuchennych. - Nie o to chodzi - powiedziała Nell w przypływieirytacji.- Co oni sobie pomyślą? - I odgarnęła włosy z czoła,jakby chciała się pozbyć natrętnych myśli.- Co sobie kto pomyśli? - zapytała Bunty.Siedziała nalinoleum, grzebiąc się niezdarnie z supełkami nasznurowadłach i przygryzając w skupieniu wargę.- Pani Reeves - ludzie ze szkółki niedzielnej - byle kto.-Nell przerwała i chwyciła Teda, który właśnie wpakował sobiecoś do ust.Musiała się z nim szarpać, żeby wyciągnąć mu zbuzi kamyk.Babs szybko przejechała grzebieniem po włosach.- Czymożemy już iść?! - spytała niecierpliwie.Ani Babs, ani Buntynie nosiły wstążek.Włosy, przycięte równo jak od miski,opadały im gładko na uszy.Nie miały też białych sukienek.Babs miała na sobie nietwarzowy, ciemnozielony fartuch, anajlepsza sukienka Bunty, z brązowej włóczki, była za szerokaw pasie.- Pociąg odchodzi pięć po dziesiątej - powiedziała Babs.- A do stacji jest dobre pół godziny drogi.- Zwłaszcza że będziemy musieli wlec ze sobą Bunty -ponuro stwierdził Clifford.Babs zaczęła biadolić:- Pani Reeves kazała być na stacji za dwadzieściadziesiąta.- Jest już za dwadzieścia pięć - mruknął Clifford,wpatrując się w podwórko wzrokiem skazańca, który powolizaczyna godzić się ze swoim losem.- Cicho tam, wy dwoje! - ucięła Nell.- Herbatniki będągotowe za minutę.Ty - Clifford, Babs jak ci tam - dajściereczkę, żeby je zawinąć.Tłumiąc łzy, Babs wyjęła z szuflady serwetkę w zielono -białą kratkę. Nell wyjęła blachę z pieca i wysypała na serwetkę bladeciasteczka.- Trzeba by je jeszcze chwilę potrzymać - powiedziała zezłością.- Nie, nie, naprawdę musimy już iść! - krzyknęła Babs.Nie potrafiła już dłużej powstrzymywać się od łez.Chwyciłaserwetkę, zawiązała rogi i wybiegła za Cliffordem, którypopędził przodem.Bunty zaczęła płakać, bo ciągle nie mogła sobie poradzić zjednym butem.Nell pochyliła się i dała jej mocnego klapsa włydkę, a potem zawiązała jej but, i Bunty wypadła z domu zastarszą dwójką.- Prędzej! - krzyknęła do niej Babs, już przy furtce,wyciągając rękę, która ledwo dotknęła palców Bunty, i jużpędzili w górę Lowther Street, a potem wzdłuż ClarenceStreet.Kiedy wdrapywali się na kładkę nad torami, Buntystrasznie podrapała sobie bok i potem jęczała i utykała, kiedyzbiegali z Grosvenor Terrace na Bootham, a Babs krzyczałana nią przez cały czas, żeby się pospieszyła.Pędem pokonalimost na Ouse, a pociąg przez cały czas dotrzymywał im wgórze towarzystwa.- To pewnie nasz pociąg - wysapała Babs i o mały włosnie spadła z żelaznych schodów na Leeman Road.Babs biegładalej za Cliffordem, ale Bunty musiała przystanąć, żebyzaczerpnąć tchu, a potem kuśtykając, dotarła na Station Road,gdzie pod portalami dworca mignął jej zielony fartuch Babs.Bunty czuła, jak gruba halka oblepia ją pod sukienką, agorące łzy nieprzyjemnie piekły ją w oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed