[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co pan robił dwunastego listopada?- Nic szczególnego.Obijałem się po domu.- To znaczy, \e spędził pan w domu cały dzień?- Praktycznie cały.Wyjąwszy spacer z psem.Wyprowadzałemgo trzy razy.- Słuchaj, Dorfrichter - odezwał się nagle generał Wencel.-Przyjmij do wiadomości, \e twój charakter pisma porównywano zpismem na kopertach tego Charlesa Francisa i ekspert stwierdził, \e sąidentyczne!Generał był wyraznie rozzłoszczony, ale czy na Dorfrichtera,czy na Kunzego, trudno było odgadnąć.Dorfrichter szeroko otworzył oczy.Po raz pierwszy wyraznie sięzaniepokoił.- Czy mam rozumieć, \e podejrzewacie mnie, panowie, o chęćpozbawienia \ycia dziesięciu moich kolegów oficerów? śe otrułemRicharda Madera? Pan chyba tego nie traktuje powa\nie.Ktoś, ktopowiedział, \e to ja te listy pisałem, musi być niespełna rozumu.- Ale przebywał pan w Wiedniu, kiedy te listy wysłano?- Podobnie jak dwa miliony innych ludzi.Nie, panie kapitanie!Słowo honoru, \e nie mam nic wspólnego ze sprawą Charlesa Francisa! Generał Wencel podniósł się, za jego przykładem poszła reszta.Obrócił się w stronę Kunzego dając tym znak, \e następny krok nale\ydo niego.- Proponuję, panie generale, jeśli pan pozwoli, byśmy poprosiliporucznika Dorfrichtera o pozwolenie na zło\enie mu wizyty w domu.- Dobrze - powiedział z westchnieniem generał.- Skoroposunęliśmy się tak daleko, mo\emy pójść jeszcze dalej.Peter Dorfrichter odpowiedział nie czekając na bezpośredniepytanie:- Zgadzam się, panie generale.Kapitan Emil Kunze poczuł się rozczarowany.Spojrzał namłodszego od siebie o osiem lat oficera, na jego chłopięcą, ura\onątwarz i przyszła mu ochota, by przeprosić go i puścić wolno, a tymsamym poło\yć kres tej odra\ającej sprawie.Pokusa była ogromna, alejednocześnie oczyma wyobrazni widział ju\ wstępne artykuły gazet,konferencje ze wścibskimi dziennikarzami, biurokratami oraz policją izrozumiał, \e skoro lawina śledztwa ruszyła, nie sposób było ją po-wstrzymać, nie wywołując tym samym skandalu.- Zrozumcie, Dorfrichter - słyszał, jak generał mówił tonem,który znów brzmiał po przyjacielsku - wierzymy panu, bo chcemywierzyć.Istnieją jednak pewne niefortunne fakty, które mogłyby wniektórych ludziach budzić podejrzenia.Sprawa Charlesa Francisarzuciła głęboki cień na Korpus Oficerski w czasie, kiedy od reputacjitego\ Korpusu zale\eć mo\e ocalenie monarchii.Wiemy wszyscy, \ewojna jest nieunikniona.Mo\e wybuchnąć jutro lub za dziesięć lat, ale tak czy inaczej stopień lojalności i szacunku \ołnierzy do swychdowódców będzie decydował o zwycięstwie lub klęsce.- Umilkł nachwilę dla nabrania oddechu.- Je\eli jest pan winny, Dorfrichter, toobowiązkiem pana jest samemu wydać na siebie wyrok i wykonać go,nie czekając, a\ to zrobi sąd wojskowy.Czy pan mnie rozumie?Porucznik stanął na baczność.- Rozumiem, panie generale - powiedział donośnym i czystymgłosem.Generał westchnął głęboko.- Chce pan pójść do domu pierwszy? - Wyjął zegarek i spojrzałna godzinę.- Jest jedenasta czterdzieści osiem.Chcemy dać panu czas -tu zawahał się chwilę - na zrobienie tego, no uzna pan za konieczne.- Na przykład czego, panie generale? - spytał Dorfrichter.- Do diabła! - przez moment Wencel jakby szukał słów.- Naprzykład.\eby uprzedzić domowników, psiakość!Dorfrichter uśmiechnął się po raz trzeci w czasie tegoprzesłuchania, tym razem nieomal złośliwie.- Wolałbym pójść razem z panami.Nie uwa\am za konieczneuprzedzać domowników.śona moja jest bardzo schludną panią domu.Na pewno mieszkanie będzie w idealnym porządku.Raz jeszcze stało się oczywiste, \e zachowanie Dorfrichterazarazem zmieszało i rozzłościło generała Wencla.- Do licha, Dorfrichter! - wykrzyknął.- Zbyt wiele jest poszlakprzeciwko panu! Masz chłopie a\ nadto powodów do zmartwienia.Natwoim miejscu nie byłbym taki cholernie beztroski. Twarz młodego oficera stę\ała.- Za pozwoleniem, panie generale.Nie mam o co się martwić ijestem pewny, \e gdyby pan generał był na moim miejscu,postępowałby nie inaczej.Spojrzał Wenclowi prosto w oczy.Generał pierwszy spuściłwzrok.- W porządku! - Chciał coś powiedzieć, ale się wstrzymał.Odchrząknął, wyciągnął chusteczkę do nosa i zaczął przecierać niąokulary, których u\ywał do czytania.W pokoju zapadła cisza podobnado owej chwili spokoju pomiędzy pierwszym grzmotem letniej burzy awybuchem samej nawałnicy.- Czy mógłbym coś zaproponować, panie generale? - przerwałciszę głos kapitana Kunze.- Poprośmy porucznika Dorfrichtera, \ebyzaczekał tutaj, a tymczasem grupa mająca dokonać inspekcji pójdzie dojego mieszkania.Sądzę, \e.- Ale po co to wszystko? - najwyrazniej Dorfrichter po razpierwszy zaczął tracić spokój.Głosem zirytowanym przerwałzwierzchnikowi: - Dlaczego nie wolno mi być przy tym! śona mo\e sięprzecie\ zdenerwować, gdy nieznani jej ludzie zaczną przetrząsać domdo góry nogami.Byłoby to zupełnie niewskazane w jej obecnym stanie.- Przepraszam, panie poruczniku - odezwał się inspektorWeinberger, który do tej pory przysłuchiwał się wszystkiemu wmilczeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed