[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kristin - odezwaÅ‚ siÄ™ cicho.- Niebawem pojawisiÄ™ tutaj spory oddziaÅ‚ Jankesów, a jak wiesz, wojna je­szcze trwa.BÄ™dÄ… musieli aresztować Cole'a oraz jegoludzi.Ci nie poddadzÄ… siÄ™ tak Å‚atwo, wiÄ™c wielu niepo­trzebnie umrze.Cole i ludzie wchodzÄ…cy w skÅ‚ad jegooddziaÅ‚u sÄ… bohaterami, ale to nie robi różnicy.Czy torozumiesz, Kristin?Nie rozumiaÅ‚a.A może tylko nie chciaÅ‚a zrozumieć? Nie chciaÅ‚a, że­by mąż znów jÄ… opuszczaÅ‚.- Kristin, Cole ciÄ…gle jest wyjÄ™ty spod prawa.Jegosytuacja jest jeszcze gorsza niż poprzednio.- Dlaczego?- Niech ci to sam powie.Ale bÄ…dz przygotowana nanajgorsze.MuszÄ… stÄ…d uciekać.Jeszcze tej nocy.DoznaÅ‚a zawrotu gÅ‚owy, ogarnęła jÄ… straszliwa roz- 308pacz.PoczuÅ‚a siÄ™ jak tonÄ…cy, któremu w ostatniej chwilizabrano linÄ™, której miaÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›nie chwycić.- DziÄ™kujÄ™, Matthew - powiedziaÅ‚a martwym gÅ‚o­sem.Kiedy zeszÅ‚a na dół, zrozumiaÅ‚a, że wszystko to, copowiedziaÅ‚ jej brat, jest prawdÄ….Lekarz konfederatówprzygotowywaÅ‚ rannych do wyjazdu.WidzÄ…c Kristin,przesÅ‚aÅ‚ jej uÅ›miech.- Pani brat wyzdrowieje.ProszÄ™ tylko bardzo uwa­Å¼ać, żeby nie zakazić rany i czÄ™sto zmieniać opatrun­ki.- urwaÅ‚, zaÅ› do Kristin dotarÅ‚o, że czÅ‚owiek ten jestÅ›miertelnie zmÄ™czony.- Pani brat to bardzo sympaty­czny mÅ‚odzieniec.ProszÄ™ o niego dbać.- DziÄ™kujÄ™, kapitanie Tumbill - odparÅ‚a Kristin.Kiedy miaÅ‚ już odejść, Kristin chwyciÅ‚a go za Å‚okieć.- Kapitanie, jest pan pewien, że ci ludzie zniosÄ… jaz­dÄ™?- Najciężej ranni sÄ… Jankesi, których znalezliÅ›myw stodole, ale oni nie muszÄ… nigdzie jechać.Z moichludzi jeden ma zÅ‚amanÄ… rÄ™kÄ™, jeden nogÄ™, jeden jestpostrzelony w ramiÄ™, a dwóch doznaÅ‚o wstrzÄ…su móz­gu.Nic im nie bÄ™dzie.- PopatrzyÅ‚ na Kristin z zakÅ‚o­potaniem.- Pani Slater, lepiej dla nich teraz odjechać,niż trafić do obozu.Nie twierdzÄ™, że Jankesi sÄ… okrut-nikami, ale o obozach - zarówno Jankesów, jak i kon­federatów - nie da siÄ™ powiedzieć nic dobrego.Ranni i zdrowi żoÅ‚nierze zaczÄ™li przygotowywaćsiÄ™ do odjazdu.Kristin nigdzie nie mogÅ‚a znalezćmęża.ZbliżyÅ‚ siÄ™ Malachi, objÄ…Å‚ jÄ… i pocaÅ‚owaÅ‚ w policzek.- Mam nadziejÄ™, że Cole nie bÄ™dzie miaÅ‚ nic prze­ciwko temu - mruknÄ…Å‚.- Do diabÅ‚a zresztÄ…, co pomyÅ›liCole - dodaÅ‚ i ponownie jÄ… pocaÅ‚owaÅ‚.Kristin nie zdawaÅ‚a sobie sprawy z tego, że ma mo- 309kre od Å‚ez policzki.UÅ›wiadomiÅ‚a to sobie dopiero wte­dy, gdy Malachi zaczÄ…Å‚ wycierać jej twarz.- Och, Malachi.- Wszystko bÄ™dzie dobrze.Nie odjedziemy daleko.- Tak, bardzo niedaleko - wÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ Jamie.StanÄ…Å‚ obok brata, też objÄ…Å‚ Kristin i pocaÅ‚owaÅ‚w policzek.- Dbaj o siebie i swojÄ… mÅ‚odszÄ… siostrÄ™.No i o mo­jego bratanka.Skinęła gÅ‚owÄ…, czujÄ…c, że coÅ› jÄ… Å›ciska za gardÅ‚o.- Cole.- Cole jest tutaj - dotarÅ‚ do niej gÅ‚os jej męża.Męż­czyzna zbliżyÅ‚ siÄ™ i wziÄ…Å‚ jÄ… w ramiona.- Hej, co ci jest?Nie możesz przecież żegnać moich braci Å‚zami.- Twoi bracia.OdwróciÅ‚a siÄ™ w jego stronÄ™, a Cole popatrzyÅ‚ naMalachiego.Ten pstryknÄ…Å‚ w rondo kapelusza, uÅ›mie­chnÄ…Å‚ siÄ™ do brata, ujÄ…Å‚ pod rÄ™kÄ™ Jamie'ego i obaj wyszli.W domu zapadÅ‚a cisza.- ZostanÄ™ na noc.- SÅ‚ucham? - spytaÅ‚a szeptem Kristin.Na dziedziÅ„cu trwaÅ‚ jeszcze ruch.Shannon żegnaÅ‚asiÄ™ serdecznie z Jamie'em i dużo bardziej oziÄ™ble z Ma-lachim.Cole uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do Kristin, a ta oddaÅ‚a muuÅ›miech.Potem trzasnęły drzwi i w progu stanęłaShannon.- Och, przepraszam - szepnęła, po czym przeszÅ‚ado salonu, żeby zająć siÄ™ rannymi żoÅ‚nierzami Unii.- Cole, przecież nie możesz zostać.Matthew mówi,że jesteÅ› wyjÄ™ty spod prawa i.- Kristin, nikt nie wie, że tu jestem.Moi ludzie od­jechali.Zabrali mojego konia.UmiejÄ… znikać nocÄ… bezÅ›ladu.Tak wiÄ™c na razie zostanÄ™ z mojÄ… żonÄ….- Och! - JeÅ›li, naturalnie, ona zechce.- Ona bardzo zechce - szepnęła, dotykajÄ…c jego po­liczka.UjÄ…Å‚ jej dÅ‚oÅ„ i zaczÄ…Å‚ caÅ‚ować opuszki palców.Bezszelestnie ruszyli schodami na górÄ™ do sypialni.Tam oparÅ‚ siÄ™ plecami o drzwi i odezwaÅ‚ siÄ™ z uÅ›mie­chem:- Już myÅ›laÅ‚em, że nigdy tu z tobÄ… nie bÄ™dÄ™.- Ale jesteÅ›.- Tak, jestem.Kristin podeszÅ‚a do niego.ZdjÄ…Å‚ kapelusz i cisnÄ…Å‚ gona podÅ‚ogÄ™, a ona odpięła mu pas z broniÄ…, surdut i ko­szulÄ™.Kiedy staÅ‚ już przed niÄ… rozebrany do pasa, po­czuÅ‚a rozkoszny dreszcz.UÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że drżąjej rÄ™ce.WyszeptaÅ‚a imiÄ™ męża, po czym zaczęła caÅ‚o­wać jego tors i szyjÄ™.UjÄ…Å‚ w dÅ‚onie jej twarz; teraz onz kolei obsypaÅ‚ jÄ… gradem pÅ‚omiennych pocaÅ‚unków.Kristin straciÅ‚a prawie dech ze wzruszenia, kiedy od­wróciÅ‚ jÄ… plecami do siebie i zaczÄ…Å‚ rozpinać sukniÄ™.DrżaÅ‚ caÅ‚y, podobnie jak ona.Kiedy zostaÅ‚a już tylkow poÅ„czochach i butach wziÄ…Å‚ jÄ… na rÄ™ce i ruszyÅ‚w stronÄ… łóżka, zbaczajÄ…c tylko na chwilÄ™, żeby zajrzećdo Gabe'a, który spaÅ‚ w swoim ustawionym w kÄ…ciepokoju łóżeczku.PoÅ‚ożyÅ‚ Kristin na łóżku, a ona wplotÅ‚a mu palce wewÅ‚osy.ZaczÄ…Å‚ caÅ‚ować jej usta, pózniej przesunÄ…Å‚ wargina piersi.DrażniÅ‚ jÄ™zykiem sutki, delikatnieje gryzÅ‚, na­pawaÅ‚ siÄ™ peÅ‚nymi, jÄ™drnymi piersiami.- Och, Cole!CaÅ‚owaÅ‚ jej brzuch i uda, potem zanurzyÅ‚ twarzw trójkÄ…cie zÅ‚ocistych wÅ‚osów.PrzejmowaÅ‚ jÄ… dreszczrozkoszy, bo powoli zdejmowaÅ‚ z niej buty, poÅ„czochyi podwiÄ…zki.Jego jÄ™zyk zostawiaÅ‚ palÄ…cy, wilgotnyÅ›lad, kiedy caÅ‚ujÄ…c jej ciaÅ‚o wÄ™drowaÅ‚ ustami od szyi, 311przez piersi, pÄ™pek aż do samego jÄ…dra jej kobiecoÅ›ci.Wykrzyknęła jego imiÄ™, on pieÅ›ciÅ‚ jÄ… jÄ™zykiem.Pózniej zawisÅ‚ had niÄ… caÅ‚ym ciężarem swego ciaÅ‚ai Kristin rozwarÅ‚a szeroko powieki w rozkosznymoczekiwaniu, ale on wydaÅ‚ z siebie tylko cichy jÄ™k i po­nownie skÅ‚oniÅ‚ gÅ‚owÄ™ na jej piersi.- Kristin, kocham ciÄ™.Tak bardzo ciÄ™ kocham.- Och, Cole, proszÄ™.- powiedziaÅ‚a, tulÄ…c siÄ™ doniego.- Co?I wtedy zrozumiaÅ‚a, co Cole pragnie usÅ‚yszeć.Wtu­liÅ‚a siÄ™ w niego jeszcze mocniej i zaczęła mówić gorÄ…­cym szeptem:- Cole, kocham ciÄ™ chyba od stu lat.Tak bardzo ciÄ™kocham.BaÅ‚am siÄ™ powiedzieć ci o tym, bo wiedzia­Å‚am, że ty mnie nie kochasz.- A ja baÅ‚em siÄ™ wyznać ci, jak bardzo mi na tobiezależy.- Wiec powiedz teraz.- Kocham ciÄ™.Kocham ciÄ™ do szaleÅ„stwa, KristinMcCahy Slater, i przysiÄ™gam, że bÄ™dÄ™ ciÄ™ kochaÅ‚ za­wsze.-Och, Cole.WtuliÅ‚a twarz w jego tors; byÅ‚ gorÄ…cy i mokry od po­tu.I wtedy znalazÅ‚ siÄ™ w niej.NajgÅ‚Ä™biej jak mógÅ‚.CaÅ‚yczas, jak w transie, szeptaÅ‚ jej sÅ‚owa miÅ‚oÅ›ci.Kochali siÄ™.Dużo pózniej, kiedy wyczerpani wzruszeniami i mi­Å‚oÅ›ciÄ… leżeli spleceni ramionami, Cole wszystko jej opo­wiedziaÅ‚.Najpierw mówiÅ‚ o tym, jak pewnego dnia pojawilisiÄ™ maruderzy, jak spalili mu dom i zamordowali żonÄ™.SÅ‚yszaÅ‚a ból w jego gÅ‚osie, ale milczaÅ‚a, nie chcÄ…c mu 312przerywać.RozumiaÅ‚a, jak jest dla niego ważne, by wy­rzucić to wreszcie z siebie, ofiarować jej caÅ‚y swój dra­mat.MusiaÅ‚ oczyÅ›cić duszÄ™.SÅ‚uchaÅ‚a i już nie przerażaÅ‚a jej przeszÅ‚ość Cole'a;czuÅ‚a tylko bezbrzeżny smutek.SÅ‚uchaÅ‚a jego opowie­Å›ci o tym, co wydarzyÅ‚o siÄ™ w Kansas, o tym, jak jegostary przyjaciel, Kurt Taylor, powiadomiÅ‚ go, że w mie­Å›cie przebywa Henry Fitz ze swoimi maruderami.- Kristin, zabiÅ‚em go.ZabiÅ‚em go z zimnÄ… krwiÄ….Dobrze wiedziaÅ‚em na co siÄ™ narażam, ale musiaÅ‚emstanąć z nim twarzÄ… w twarz.Kristin, musiaÅ‚em to zro­bić w imiÄ™ naszej przyszÅ‚oÅ›ci [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed