[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzmocniłem się wrigleyówką.Aristow spocony.Wiatru jak na lekarstwo.Draczenkofałszywie pogwizdywał.Na niebie wisiał księżyc wchodzący w trzecią kwartę.Towa dopaliłpapierosa, przedmuchał lufkę.Zaległa cisza.Nad nami unosił się duch sportowej rywalizacji,w żyłach żywiej krążyła krew z domieszką radzieckiego alkoholu.Czekaliśmy na rzutAristowa.Zwiat jakby zatrzymał się w miejscu.Po drugiej stronie murów toczyło się życie.Przejechał tramwaj i zastukały ciężkie, zle podkute buty.To robotnicy przodującychzakładów stolicy udawali się na nocną zmianę.Aristow zamachnął się i rzucił.Mierzył w Bruce a, nie trafił.Zanim globus dotarł dorąk Cabota, odbił się o kamienne płyty.Wytrzymał - solidna robota, produkt sektoraprywatnego.Cabot odchylił do tyłu swoją długą sylwetkę, nabrał powietrza i cisnął globusem jakSatchel Paige piłką za swych najlepszych lat.- Boli! - wrzasnął Gomułka.- Sorry! - odkrzyknął Cabot.- To tylko gra.- Schodzimy z boiska, towarzyszu pierwszy sekretarzu - przypomniał Halloween-Pipkow.- Raz się nie liczy - oponował Towa, masując lewe ramię.- Trafiony, zatopiony - powiedziałem.- Watch out! - usłyszeliśmy wrzask Cabota.Za pózno.Aristow babskim rzutemupolował Bruce a.- Fucking game! - warknął Bruce.Chłopak nie lubi przegrywać.- To było za Alaskę! - skwitował Aristow.- Okej.- Cabot zamachnął się.- A to za Gary ego Powersa.- Mierzył w Draczenkę,trafił Garotę.- Powers? - spytał mnie szeptem Cyrano.- Pilot amerykańskiego U-2 zestrzelony przez Ruskich.Zdążyłem się uchylić.Cyrano był wolniejszy.Globus skasował go północnymbiegunem.Aristow szczerzy nierówne zęby i cedzi:- Poprawka za Zatokę Zwiń!Zostałem ja i Draczenko.Globus śmigał w powietrzu, Kuba, Berlin Zachodni,Wietnam i narody Trzeciego Zwiata ścierały się ze sobą.Nawet laik by pojął, że sytuacjamiędzynarodowa z rzutu na rzut komplikuje się.Splunąłem w dłonie i przechwyciłem rzutAristowa.Teraz szybki półobrót i kontynentalne Chiny rozbiły się na czole Draczenki.- Za Kerouaca!- Nieregulaminowy rzut! Tak nie wolno! - chlipał Draczenko, masując zalążek guza.- Wolno - zripostowałem.- Towarzyszu Pipkow?- Przepisy dozwalają - przyznał Halloween.- Good job, Pipkow - pochwaliłem.- Czyli wygraliśmy.- Premier starannie otrzepał marynarkę, zanim ją założył.- Nu, ładna - wycedził Aristow, półbutem dobijając naruszony globus.- A ten, jak mutam, Keruak - to wasz szpieg czy nasz?39.Tkwiłem na przydomowej ławce.Zajęty tym, czym najczęściej: czekaniem.Nanasłonecznionych płytach chodnika wygrzewały się muchy.Garota z nudów czubkiem butakopał trawę, przyglądając mi się spode łba.Wiatr od Wisły łagodnie wzdymał okiennezasłony w prywatnym mieszkaniu towarzysza Wiesława na Saskiej Kępie.%7łułemwrigleyówkę, liczyłem godziny do krytycznego pierwszego maja, jednym uchem słuchającoratorskiego popisu Towy docierającego z okna na parterze:- Drodzy towarzysze i obywatele! W 1961 roku sprzedaliśmy za granicę półtoramiliarda jaj.Zajęliśmy drugie miejsce w światowej tabeli eksporterów.Wpływy ze sprzedażyjaj wyniosły około 35 milionów dolarów.W roku ubiegłym koniunktura na jaja nieco siępogorszyła, ale wiosną zwiększony popyt na rynku jajczarskim znów poprawił wskaznikopłacalności eksportu.Nasze jajka, towarzysze i obywatele, są wysoko cenione na rynkuświatowym.Już w 1958 roku wydaliśmy specjalną uchwałę o popieraniu hodowli drobiu.Odtego czasu produkcja jaj wzrosła u nas z 4,5 miliardów do 6 miliardów sztuk.Ale jest i drugastrona medalu: czas zdać sobie sprawę, że kury zjadają u nas przeszło milion ton ziarnarocznie, z czego pół miliona ton to deficytowa pszenica, którą musimy importować.Obecniewięc chodzi o to, by podnosząc nadal hodowlę drobiu, karmić nasze kury bardziejracjonalnie.Urwał, a potem usłyszałem:- To nie ten tekst, Pipkow!Cisza nie utrzymała się długo.Znowu zaskrzypiała podłoga pod nogami Towy i jegoniedopasowana szczęka zaczęła się na powrót zmagać ze spółgłoskami szczelinowymi:- Drodzy towarzysze i obywatele! Ludu Warszawy i całej Polski! W dniu ZwiętaPracy Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przesyła wam gorącepozdrowienia! Od lat 18 każdoroczne pierwszomajowe święto dokumentuje doniosłe zmianyzachodzące w naszym kraju.Klasa robotnicza, wszyscy ludzie pracy, cały nasz naród,wcielając w życie szlachetne ideały socjalizmu, manifestują w dniu Zwięta Pracy swojesukcesy i osiągnięcia.Pipkow wychylił się przez okno.- Zajęty.Dzisiaj was nie przyjmie! - fuknął.Miał gębę w plamach.Wyobraziłem sobie jego wrzody na żołądku.- Nie szkodzi - odparłem.- Przekażcie do rąk własnych.Wręczyłem mu zaklejoną kopertę.Na pojedynczej kartce wyrwanej z zeszytuzapisałem drukowanymi literami: Kunktator deszyfrujący w apokryfie Sławina obliczony.Wszystko na dobrej drodze.Kluczem Tamara Pawłowna i melon za dwanaście kopiejeknabyty z winy prowokatora Gurewicza.Identyfikacja melona i rzeczonego Gurewicza kwestiągodzin.- Do me a favor, Pipkow - powiedziałem.- Aot?- Try not to blow this job.- Kis maj es.- Brawo, Pipkow.A damned good blow.Popracujcie jeszcze nad akcentem.Wróciłem do hotelu.W moim pokoju zastałem Bruce a.Siedział przed włączonymtelewizorem i z tępą miną gapił się w ekran z napisem Przerwa.- Dzisiaj nici z treningu.Zawalony robotą - burknął niepytany.- Pracuje nad ważnymdokumentem.Dochodziła czwarta.Wyłączyłem telewizor, włączyłem radio.- W przeddzień majowego święta w trosce o poprawę jakości pracy i lepszegospodarowanie czasem - mówił spiker bez uczucia - premier Cyrankiewicz wydał okólnik doinstytucji i urzędów w całym kraju zalecający ograniczenie liczby narad i konferencji orazwskazujący zasady lepszej i sprawniejszej ich organizacji.W szczególności konferencje zudziałem delegatów z terenu winny być organizowane tylko wtedy, gdy chodzi o sprawy,których nie można załatwić w drodze korespondencyjnej.Nie powinno się bez uzasadnionejpotrzeby.- Okej - powiedziałem.- Zwiedzimy Warszawę.Postanowiłem upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.Ruszyliśmy Alejami Jerozolimskimi w kierunku centrum
[ Pobierz całość w formacie PDF ]