[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Owszem, robię postępy.Z pewnością teoria nie zabrania zwiększenia średnicy.To tylkokwestia dostępnej energii.- %7łeby przewiezć generator bariery Dysona przez pół galaktyki trzeba by energii gwiazdy nowej- stwierdziła Mykala.Teraz Troblum miał już pewność, że sobie drwiła.- Nawet w przybliżeniu nie trzeba aż tyle energii - stwierdził.- W każdym razie jeśli zbudowaligeneratory blisko swojej gwiazdy macierzystej, to przecież musieli mieć jakiś system transportowy.Jeśli zbudowali je na miejscu, co wątpliwe, to gdzie jest miejsce konstrukcji? Do tej poryznalezlibyśmy coś tak dużego.Te generatory zostały przeniesione z rejonu, w którym pierwotniezainstalowali je Raielowie.- Chyba że to dzieło ich postfizycznych - rzekła.- Kto wie, jakie mieli umiejętności?- Proszę wybaczyć, ale przychylam się do opinii Trobluma - oznajmił Eoin.- Wiemy, żeanominowie nie uzyskali statusu postfizycznych przed ustanowieniem barier Dysona, czyli około stopięćdziesiąt lat pózniej.- Właśnie - triumfował Troblum.- Musieli wykorzystywać technikę mniej więcej dorównującąpoziomem naszej.Gdzieś w przestrzeni międzygwiezdnej znajduje się porzucony napęd zdolnyprzesuwać obiekty wielkości planet.Musimy go znalezć, admirale.Opracowałem już metodęposzukiwania z wykorzystaniem obecnych statków eksploracyjnych floty i chciałbym.- Pozwoli pan, że przerwę - powiedział Kazimir Burnelli.- Troblum; dotychczas przedstawiłnam pan przekonującą hipotezę.Na tyle przekonującą, że zamierzam natychmiast przesłaćzaprezentowane dane wysokiemu komitetowi do spraw analiz.Jeśli otrzymam od nich pozytywnąocenę, przedyskutuję z panem opcje działań floty.Proszę mi wierzyć, jak na obecne czasy to szybkaścieżka.- Ale może pan wydać rozkaz dywizji eksploracyjnej, żeby niezwłocznie rozpoczęłaposzukiwania.Ma pan taką władzę.- Tak, mam, ale nie używam jej bez uzasadnienia.To co nam pan przedstawił doskonale nadajesię do poważnej analizy.Uruchomimy stosowne procedury.I jeśli okaże się, że ma pan rację.- Oczywiście, mam rację jak cholera - warknął Troblum.Niejasno wyczuwał, że postępujeniewłaściwe, ale był tak blisko celu.Przypuszczał, że nieoczekiwana obecność admirała oznacza, żeposzukiwania mogą się rozpocząć natychmiast.- Ja sam nie mam dość AEM dla tylu statków, dlategoflota musi być w to zaangażowana.- Nigdy nie będzie szansy na indywidualne poszukiwania - odparł Kazimir spokojnie.- Kosmoswokół Pary Dysona to rejon tajny.Projekt floty.- Tak, admirale - wymamrotał Troblum.- Rozumiem.- Rzeczywiście rozumiał, ale ta całabiurokracja była frustrująca.- Zauważyłam, że nie włączył pan swoich wyników na temat projektu napędu wormhola.Tenpomysł jednego strzału" - powiedziała Mykala.- To duża luka w pana prezentacji.- Wszystko jest na wczesnym etapie - odparł Troblum.Nie odpowiadało to prawdzie.Nieprzedstawił wyników, ponieważ był tak bliski sukcesu.Miał to być rozstrzygający argument, gdyby taprezentacja się nie udała.Pod pewnymi względami się nie udała, ale.- Mam nadzieję, że wkrótcezademonstruję pozytywne wyniki.- Czekam z wielkim zainteresowaniem.- Kazimir w końcu się uśmiechnął, co odjęło mu paręwieków.- Dziękuję, że nam pan przedstawił to zagadnienie.Naprawdę doceniam pański wysiłek.- Bo wkładam w to wysiłek, takie są moje obyczaje - burknął Troblum.Milczał, gdy ekranowanie się wyłączyło i jego słuchacze wyszli z pokoju.Miał ochotę krzyknąćza admirałem: Jak pańska matka podejmowała decyzje, nie potrzebowała żadnego komitetu, a copański dziadek by powiedział na temat osiągania konsensusu.".Ale tylko westchnął niezadowolonyi zapieczętował pliki w spacji pamięci.Spotkać idola to zawsze dość ryzykowne, gdyż tylko nieliczninaprawdę dorastają do swojej legendy.***Dostawcę obudziła najmłodsza córka, gdy na dworze wstawał chłodny świt.Mała Rosa znówdoszła do wniosku, że w zupełności wystarczy jej pięć godzin snu; teraz siedziała w łóżeczku ipłaczem domagała się zainteresowania.Oraz mleka.Obok niego zaczęła się wiercić Lizzie, przedchwilą pogrążona w głębokim śnie.Nim żona się zbudziła, wyskoczył z łóżka i pognał do pokojudziecięcego.Jeśli się nie pośpieszy, obudzą się Tilly i Elsie, a wtedy spokój pryśnie.Przez drzwi do pokoju dziecięcego wleciał za nim pediatryczny domobot - jajowaty instrumentponadmetrowej wysokości.Na szarawej skórze wybrzuszył się zbiorniczek mleka.Oboje z Lizzie niegodzili się, by maszyna, nawet tak wyrafinowana jak domobot, opiekowała się dzieckiem, więcusiadł na dużym krześle przy botcie, posadził sobie Rosę na kolanach i zaczął ją karmić.Dziewczynka śmiała się rozkosznie, trzymając w ustach końcówkę zbiorniczka, i wtuliła się wobjęcia ojca.Bot wyciągnął wężyk, przystawił go do pieluszki w śpioszkach i odessał zebrany wnocy mocz.Rosa machała zadowolona, gdy maszyna wylatywała z pokoju.- Wizienia - gruchała dziewczynka i wróciła do ssania.- Do widzenia - poprawił Dostawca.Córka miała siedemnaście miesięcy i zaczynała właśnie mówić.Biononiczne organelle w jejkomórkach były w zasadzie nieaktywne, reprodukowały się tylko, by zasilić nowe komórki, wraz zewzrostem dziecka.Intensywne badania naukowe wykazały, że lepiej, by człowiek urodzony jakoElewat rozwijał się zgodnie z naturalnym cyklem aż do okresu pokwitania.Potem biononika możebyć stosowana zgodnie z przeznaczeniem.Jedna z jej funkcji polegała na modyfikacji ciała zgodnie zżyczeniem jej gospodarza.Dostawca uważał jednak, że to nie najlepszy pomysł, żeby daćnastolatkom nieograniczoną władzę nad swoją fizjologią; często prowadziło to do kardynalnychbłędów na własne życzenie.Nigdy nie zapomni, gdy jako czternastolatek strasznie się zakochał wsiedemnastoletniej dziewczynie.Próbował ulepszyć sobie genitalia.Musiał odbyć pięć dośćkrępujących wizyt u lekarza-biononika, żeby powstrzymać bolesny, nienormalny rozrost organu.Rosa była oporządzona.Zabrał ją na dół.Mieszkali w klasycznym georgiańskim domu wdzielnicy Holland Park w Londynie.Budynek odrestaurowano trzysta lat temu.Nowoczesne technikipozwalały zachować znaczą część starej konstrukcji, bez pomocy pól stabilizujących.Lizzienadzorowała wystrój wnętrza, łącząc ze smakiem rozmaite meble i systemy funkcjonalne pochodzącez różnych epok - od połowy dwudziestego aż do dwudziestego siódmego wieku, kiedy to rozwójurządzeń replikujących ZAN wpłynął na zatrzymanie całego oryginalnego projektowania na Ziemi.Dobudowano dwa podpiwniczenia, gdzie mieściły się domowy basen, spa oraz zbiorniki i systemypomocnicze, zaopatrujące kredens i domowy replikator.Zaprowadził Rosę do obszernej szklarni o żelaznym szkielecie.W dużym wiklinowym koszykuleżały zabawki.Poranek był mrozny, jak to w lutym, i na szyby wpełzły szerokie liszaje mrozu.Terazjedyną plamą prawdziwego koloru w ogrodzie były kwitnące zimą wiśnie, rosnące na pochyłości zazamarzniętym stawkiem z rybkami.Godzinę pózniej Lizzie zeszła na dół i zastała Rosę bawiącą się świecącymi klockami naogrzewanej kamiennej podłodze szklarni.Za matką szły siedmioletnia Tilly i pięcioletnia Elsie.Zawołały radośnie do młodszej siostry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]