[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niestety przydzielono mi opiekę nad domkiem.Stokobstawia trener White powiedziała pani Davenport. To trochę nie w porządku. Nie przeszkadza mi to odpowiedziała. Szczerzemówiąc, lubię tu siedzieć, bo jest cicho i spokojnie.Pozatymgdyby coś się stało, jestem na miejscu dodała. A ty?Dlaczegonie jesteś na stoku razem ze wszystkimi? Nie umiem za dobrze jezdzić na nartach odparłam zlekkim zażenowaniem. Naprawdę? Słyszałam, że Kavinsky świetnie jezdzi nasnowboardzie.Powinnaś poprosić go, żeby cię pouczył.Przecieżjesteście parą, prawda?Pani Davenport uwielbiała szkolne dramaty.Twierdziła,żechce o wszystkim wiedzieć, żeby trzymać rękę na pulsie,ale wrzeczywistości po prostu lubiła plotkować.Poza tymwiedziałam,że jest blisko z Genevieve.Kiedy w autokarze obserwowałam Gen i Petera, serceściskało mi się z bólu.Skoro nasza umowa nadalobowiązywała,dlaczego miałam pozwolić jej zabrać mi go nawet naułameksekundy przed jej wygaśnięciem? Tak odpowiedziałam. Jesteśmy razem dodałam,wstając. Wie pani co? Chyba jednak pójdę na ten stok.rozdział sześćdziesiąty drugiOdziana w różowy kombinezon narciarski Margot, czapkęzpomponem i kurtkę, czułam się, jakby mnie ktośnapompował.Kiedy wpinałam narty, minęła mnie grupka dziewczyn zeszkoły,ubranych w ładne, obcisłe stroje do jeżdżenia,przypominającekostiumy do aerobiku.Nawet nie wiedziałam, że takierobią.Zawsze wydawało mi się, że lubię narty, ale za każdymrazem, gdy wyjeżdżałam gdzieś pojezdzić, przypominałomi się, żetak naprawdę tego nienawidzę.Wszyscy inni jezdzili naczarnejtrasie, tylko ja jedyna na zielonej.Zielona trasa pełniłajednocześnie funkcję oślej łączki.Cały czas jechałam pługiem ,w dodatku co chwila mijały mnie małe dzieci, przez cowciąż sięstresowałam, że we mnie wjadą.Oczywiście dzieciakijezdziły jakzawodowi narciarze, większość z nich nie używała nawetkijków.Kitty też ich nie używała i jezdziła tak dobrze, żespokojnieporadziłaby sobie nawet na czarnej trasie.Oboje z tatąuwielbiali narty, podobnie jak Margot, tyle że ona wpewnym momencieprzerzuciła się na snowboard.Rozglądałam się za Peterem, ale nigdzie go nie było.Powolizaczynałam tracić dobry humor.Już przymierzałam się do wypróbowania jakiejśtrudniejszejtrasy, kiedy w końcu go dostrzegłam.Szedł z kolegami.Wszyscytrzymali pod pachami swoje deski.Nie dostrzegłam wgrupieGenevieve.Na jego widok poczułam ulgę. Peter! zawołałam.Odwrócił głowę i spojrzał w moim kierunku, ale się niezatrzymał.Dziwne.Byłam pewna, że mnie rozpoznał.Po kolacji Chris znowu poszła na stok.Powiedziała, żejestkompletnie uzależniona od adrenaliny towarzyszącejjezdzie.W drodze do pokoju natknęłam się na Petera.Był wspodenkach kąpielowych i bluzie z kapturem.Towarzyszyli muGabe i Darrell.Obaj mieli ręczniki przewieszone na szyi. Cześć, Duża powiedział Gabe i lekko smagnął mnieręcznikiem. Gdzie się podziewałaś przez cały dzień? Tu i tam odparłam, po czym spojrzałam na Petera.Wogóle na mnie nie patrzył. Widziałam was na stoku. To dlaczego nas nie zawołałaś? zapytał Darrell.Chciałem ci pokazać, jak świetnie wychodzi mi trik ollie. Zawołałam Petera, ale chyba mnie nie usłyszał powiedziałam uszczypliwym tonem. Nie, nie usłyszałem odparł zimnym tonem, w końcupatrząc mi w oczy.To było zupełnie do niego niepodobne.Na widok jegominynatychmiast przestałam się uśmiechać.Gabe i Darrell wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Będziemy w gorącym basenie powiedział w końcuGabe iodeszli.Przez jakiś czas panowało milczenie. Jesteś na mnie zły? zapytałam w końcu. A dlaczego niby miałbym być na ciebie zły? odparł,poczym znowu zapadła cisza. Słuchaj, w końcu to ty namówiłeś mnie na ten wyjazd powiedziałam, ponownie przerywając krepującemilczenie.Mógłbyś chociaż ze mną pogadać. A ty mogłabyś chociaż usiąść ze mną w autobusie! Naprawdę o to chodzi? Aż tak cię to rozzłościło? Kiedy z kimś jesteś, obowiązują pewne oczywiste iniepisane zasady.Jedną z nich jest wspólne siedzenie wautokarze, w drodze na wycieczkę. Nie bardzo rozumiem, o co ta cała awantura stwierdziłamrozczarowana.Czy to możliwe, żeby taka błahostka rozwścieczyła go dotego stopnia? Nieważne stwierdził i już chciał odejść, ale złapałamgoza rękaw bluzy.Nie chciałam się z nim kłócić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]