[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypiłam trochę więcej, niż powinnam, więc jeszcze słabo kojarzę, ale łyk prawdziwej kawy szybkopostawi mnie na nogi.- Spojrzała z nadzieją w stronę osobistego autokucharza Eve, który serwowałczarną rozkosz, w przeciwieństwie do automatu na korytarzu, proponującego niestrawną lurę, która zkawą miała wspólną jedynie nazwę.- Wez sobie.I usiądz.Opowiem ci, co wiem.- Zaginione brylanty.Hm, prawdziwy skarb! - ucieszyła się Peabody.- Niezły łup.Może byćwesoło.Eve bez słowa podsunęła jej zdjęcie przedstawiające ciało Andrei Jacobs.- Aha.- Partnerka ze świstem wciągnęła powietrze przez zęby.- Zredni zabawne.Jakieś śladywłamania? Gwałt?- Z oględzin miejsca zbrodni nic takiego nie wynika.- Może przyprowadziła kogoś ze sobą.Niewłaściwą osobę.To się zdarza.- Sprawdzimy tę możliwość.Zajrzałam w płatności jej kartą kredytów Ostatnia operacja touregulowanie należności za taksówkę z klubu Sześć, - Zero na rogu Sześćdziesiątej i Drugiej.Wczwartek, o dwudziestej trzeciej, czterdzieści pięć.Szacowany czas zgonu gdzieś między północą, apierwszą.- Czyli z klubu przyjechała prosto do domu Samanthy Gannon.Jeżeli miała towarzystwo, todopiero tam.- Bierzemy się do roboty - powiedziała Eve, zbierając dokumenty.- Trzeba porozmawiać zbyłym chłopakiem Gannon, z szefem Jacobs, z jej współpracownikami, z ludzmi w klubie.No ipogonić lekarzy sądowych.- Uwielbiam tę robotę - westchnęła rozanielona Peabody.- Będę świecić ludziom po oczachnowiutką odznaką - dorzuciła, gdy wychodziły z biura.Odsunęła żakiet, odsłaniając błyszczącąodznakę detektywa, zaczepioną na pasku.- Zliczna.- Mój ulubiony dodatek.Najwyższe władze Tarbo, Chassie and Dix wyraznie hołdowały poglądowi, że nadmiernyprzepych przyciąga klientów, którzy chcą lokować swoje pieniądze.Zródmiejskie biura firmyzajmowały cztery piętra, a główna recepcja miała wymiary boiska futbolowego.Ośmioro młodychludzi, wybranych do swojej roli zarówno dzięki wyzywająco dziarskiemu wyglądowi, jak i talentomdo nawiązywania kontaktu, obsługiwało gigantycznych rozmiarów okrągły krwistoczerwony kontuar.Każde z nich miało przy sobie osobisty komunikator oraz korzystało z minibazy i centrumkomunikacyjnego.No i wszyscy, sądząc z identycznych promiennych uśmiechów, bardzo staranniedbali o zęby.Wokół rozstawiono w pozornym nieładzie następne, nieco mniejsze kontuary, przy którychkręcili się kolejni żwawi, wyszczerzeni od ucha do ucha młodzi ludzie w nieskazitelnychgarniturkach.Oprócz nich zmieściły się tu jeszcze trzy skupiska foteli, na oko niewiarygodniemiękkich.W każdej takiej minipoczekalni klient miał do dyspozycji przenośny ekran, różneczasopisma i krótkie filmy wideo.W gustownie rozplanowanym ogrodzie mieścił się ozdobny basen.Całości dopełniała sącząca się w tle pogodna muzyczka.Eve uznała, że gdyby tu przepracowała tydzień, wylądowałaby w pokoju bez klamek.Kroczącpo srebrnej sprężystej wykładzinie, podeszła do głównego kontuaru.- Chad Dix - rzuciła.- Pan Dix jest na piętrze czterdziestym drugim.- Rozpromieniona brunetka jeszcze kilkakrotniestuknęła w wyświetlacz.- Z przyjemnością poproszę jedną z jego asystentek, żeby paniezaprowadziła.Chciałabym tylko jeszcze poznać nazwiska pań i godzinę umówionego spotkania.Eve położyła na lśniącym blacie swoją odznakę.Porucznik Dallas z nowojorskiej policji.Spotkamy się z panem Dixem.Na czterdzieste drugiepiętro trafimy same, ale może pani zawiadomić i Dixa, że jesteśmy w drodze.Muszą panie miećprzepustki.Eve schowała odznakę do kieszeni.To niech się pani tym zajmie.- Ruszyła w stronęwind.Czy następnym razem mogę ja być złym gliną? - szepnęła Peabody, gdy czekały na otwarciedrzwi.- Powinnam trochę poćwiczyć.- Moim zdaniem, jeśli człowiek musi to ćwiczyć, to znaczy, żenie ma prawdziwych predyspozycji, ale jak chcesz, to spróbuj.- Weszły do kabiny.czterdziestedrugie - rozkazała Eve.Oparła się o ścianę.- Zajmij się asystentką.- Zjem ją żywcem.- Peabody zatarła dłonie.A potem, jak bokser przygotowujący się do walki,zrobiła kilka krążeń głową i barkami oraz parę podków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]